Najlepszy film jaki pilaster oglądał od czasu "LOTR". Nawet "Hobbit", czy ostatnia seria "Gwiezdnych Wojen" nie dociągała do tego poziomu.
Oczywiście zawsze można się do czegoś przyczepić - Pilastrowi na ten przykład nie podobała się wizyta Pitera de Vries na Salusa Secundus - przecież to miała być tajna planeta szkoleniowa sardaukarów, (oficjalnie więzienna), a tu imperator wpuszcza tam osoby postronne i to jeszcze tak niebezpieczne jak Piter...
Drugi minus - jak baron Vladimir przeżył atak gazowy ze strony pojmanego Leto? W książce ma to logiczne wytłumaczenie, a tu nie bardzo - przecież pole Holtzmana nie zatrzymuje dyfuzji cząsteczkowej gazów, inaczej wojownicy by się w nim podusili.
Ale takie niewielkie minusy nie powinny przysłaniać ewidentnych plusów, zresztą już wyżej wymienionych.
Wyłania się pewien uniwersalny przepis na sukces kinowy. Mając świetny materiał literacki, wystarczy go po prostu wiernie, z szacunkiem dla oryginału i autora, przedstawić na ekranie, bez robienia jakiś udziwnień na siłę.
Oczywiście samo to nie wystarczy, ale jest warunkiem koniecznym
Oczywiście zawsze można się do czegoś przyczepić - Pilastrowi na ten przykład nie podobała się wizyta Pitera de Vries na Salusa Secundus - przecież to miała być tajna planeta szkoleniowa sardaukarów, (oficjalnie więzienna), a tu imperator wpuszcza tam osoby postronne i to jeszcze tak niebezpieczne jak Piter...
Drugi minus - jak baron Vladimir przeżył atak gazowy ze strony pojmanego Leto? W książce ma to logiczne wytłumaczenie, a tu nie bardzo - przecież pole Holtzmana nie zatrzymuje dyfuzji cząsteczkowej gazów, inaczej wojownicy by się w nim podusili.
Ale takie niewielkie minusy nie powinny przysłaniać ewidentnych plusów, zresztą już wyżej wymienionych.
Wyłania się pewien uniwersalny przepis na sukces kinowy. Mając świetny materiał literacki, wystarczy go po prostu wiernie, z szacunkiem dla oryginału i autora, przedstawić na ekranie, bez robienia jakiś udziwnień na siłę.
Oczywiście samo to nie wystarczy, ale jest warunkiem koniecznym

