pilaster napisał(a): Pilaster też nie jest astrofizykiem, ale takie podstawowe, elementarne rzeczy to jednak wie. A skoro Malinowski nie zna się na astrofizyce (ekologii, termodynamice, etc) to czemu się na ten temat wypowiada?
Wg Dammy w wywiadzie można mówić dowolne bzdury, bo odbiorcy i tak ich nie wyłapią? Naprawdę jest na odwrót. Kierując przekaz do laików trzeba być właśnie bardzo dokładnym i precyzyjnym, właśnie dlatego, że oni, nie znając się na temacie, mogą przekaz zrozumieć fałszywie. No chyba że właśnie o to chodzi, żeby zrozumieli. Wtedy bredzenie Malinowskiego staje się zrozumiałe.
I znów - laikowi wg Malinowskiego i dammy można opowiadać dowolne kłamstwa, bo przecież on sięnie zorientuje...
Nic takiego nie napisałem. Ani prof. Malinowski. Mało tego to pilaster potrafi oszukiwać przypisując innym twierdzenia, których nie wyrazili. Nieświadoma pomyłka nie jest kłamstwem tak jak pewne uproszczenia stosowane przy udzielaniu laikowi informacji w formie wywiadu.
pilaster napisał(a):Cytat: Za miliard lat promieniowanie elektromagnetyczne pochodzące od Słońca będzie co najwyżej o 10% wyższe niż obecnie. I z tego tytułu życie nie może wyginąć.
Wg wierzeń klimatystów rzekome antropogeniczne ocieplenie o 2-3 stopnie ma doprowadzić do takiej kaskady dodatnich sprzężeń zwrotnych, że życie na Ziemi ma wyginąć. A ocieplenie o 7 stopni, ale nie antropogeniczne do żadnych sprzężeń oczywiście nie doprowadzi.
To Ty walnąłeś totalną bzdurę (czyli denialista) o wymarciu życia za miliard lat więc nie mieszaj w to swoich oponentów, którzy nic takiego nie twierdzili.
pilaster napisał(a): Stężenie CO2 w plejstocenie miało, wg dogmatów klimatystycznych, spadać nawet poniżej 200 ppm. Przy takim stężeniu rośliny z fotosyntezą C3, mają już poważne problemy ze wzrostem i rozmnażaniem i przegrywają konkurencję z roślinami c4 niezależnie od pozostałych warunków środowiskowych (temperatury, wilgotności, etc).
Odp.:
https://ateista.pl/showthread.php?tid=14...#pid757176
pilaster napisał(a): Przekłamanie. Energia z jądra Słońca nie jest przekazywana w drodze konwekcji.
Nie pisz takich rzeczy. Oczywiście nie cała, ale jest. Fizycznie nawet brak przekazywania energii promieniowania z jądra Słońca w procesach konwekcji jest niemożliwy. Pewna ilość fotonów i elektronów oczywiście przez strefę konwektywną przelatuje, ale energia ze strefy promienistej odpowiada za ogromne różnice temperatur wewnętrznej do której się bezpośrednio przyczynia i zewnętrznej granicy strefy konwektywnej. Więc te procesy napędza aczkolwiek tam działają też pole elektromagnetyczne i in. czynniki.
"W gwiazdach występuje przenoszenie energii z ich gorącego wnętrza ku powierzchni, spadająca wraz z wysokością temperatura powoduje przenoszenie energii cieplnej przez promieniowanie, które może być wystarczające do odprowadzenia energii. Jeżeli promieniowanie nie jest wystarczające do odprowadzenia energii, to wewnętrzne warstwy stają się na tyle cieplejsze, że nie są w stanie równowagi hydrodynamicznej i następuje unoszenie ich części w górę."
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Strefa_konwektywna
W artykule "Wykład 8. Niestabilność konwektywna. Transport energii przez konwekcję i przewodnictwo."
https://www.google.pl/url?sa=t&source=we...ilq5BK6zN_
na str.9 jest pokazane, że tzw. liczba Rayleigha pomaga dowodzić prawdziwość tzw. kryterium Schwarzschilda dla matematycznego opisu gwiezdnych konwekcji, a ze str.4 dowiesz się, że ów matematyczny model wręcz zakłada konwekcję w środowisku radiacyjnym.
pilaster napisał(a):Cytat:Różnice między ciepłem atmosferycznym w atmosferze o różnym stężeniu CO2 wobec b. niskiego udziału tego gazu w powietrzu dotyczą ośrodków o takiej samej masie i cieple właściwym (są minimalne, pomijalne różnice) więc efekt cieplarniany generujący wzrost ciepła ma wpływ tylko na temperaturę
Tak twierdzi dammy. Niestety tak nie twierdzi Malinowski.
Prof. Malinowski też tak twierdził.
pilaster napisał(a): Bo to jest jakiś inny, magiczny CO2![]()
A wpływ CO2 na efekt cieplarniany nie tylko można, ale wręcz należy porównywać, jeżeli w ogóle coś z tego zjawiska chce się zrozumieć. No chyba, że się nie chce zrozumieć, wtedy oczywiście porównywać nie można.
Ależ można porównywać by stwierdzić, że wpływ CO2 na różnych planetach działa w odmiennych warunkach i skali.
pilaster napisał(a): Skoro klimatyści wymyślili sobie, ten nowy dogmat w celu ratowania dogmatu starego, to należałoby od nich oczekiwać przedstawienia ilościowego modelu, który pokazywałby jak wpływ CO2 na efekt cieplarniany zmienia się wraz z całkowitą gęstością atmosfery. Takiego modelu oczywiście klimatyści nie przedstawili.
W rzeczywistości ten efekt rozszerzania linii widmowych, nawet jeżeli istnieje, to i tak jego wpływ na pochodzący od CO2 efekt cieplarniany jest niemierzalnie znikomy. Atmosfera Wenus jest znacznie gęstsza od ziemskiej, nie mówiąc już o marsjańskiej, a wpływ CO2 na efekt cieplarniany na Wenus jest porównywalny z marsjańskim i znacznie niższy od tego co dogmaty klimatyzmu podają do wierzenia w przypadku Ziemi.
Gdy przyjmiemy za prawdziwy dogmat o 25% udziale CO2 w ziemskim efekcie cieplarnianym i dokonamy odpowiedniego obliczenia dla Wenus, otrzymamy temperaturę powierzchni planety na poziomie ...3113 Kelwinów Ponad połowa gwiazd w Galaktyce jest chłodniejsza....
Jakie Ty rzeczy piszesz. Daj spokój. To co pisał profesor musi mieć sens gdyż dzięki temu bardzo gęsta atmosfera Wenus wypracowuje w dużej mierze (do powierzchni dochodzi ok. 20% promieniowania słonecznego) najwyższe albedo wśród planet Układu Słonecznego. Tam oczywiście dochodzą związki tlenków siarki. Albedo Wenus jest prawie dwukrotnie wyższe niż ziemskie. Profesor pisał nie tylko o wpływie ciśnienia, ale również o składzie chemicznym. Jedno należy powiązać z drugim.
Narzucasz klimatystom dogmaty, których nigdy nie wyrazili. Więc po prostu kręcisz. Jako "klimatysta" mogę Cię poinformować, że warunki efektywności działania CO2 na temp. przy powierzchni na Wenus są diametralnie różne od marsjańskich czy ziemskich. Ponad połowa promieniowania słonecznego jest odbijana w kosmos (chmury związków tlenków siarki też tu się kłaniają), część jest pochłaniana zaś zatrzymywane przez CO2 jest głównie tylko promieniowanie podczerwone emitowane przez Słońce, trochę z zakresu innych częstotliwości i ta niewielka część promieniowania odbitego od powierzchni, które dostatecznie przesunęło się ku podczerwieni oraz ciepło oddawane przez planetę. I z powodu b. wolnego ruchu obrotowego przez wiele miesięcy wiele obszarów Wenus nie jest w ogóle oświetlonych. Wyrównywanie temperatury odbywa się poprzez cyrkulację tamtejszej atmosfery. A przez atm. takiego Marsa fale elektromagnetyczne przechodzą jak przez masło. Twoje obliczenia nadają się do kosza.
pilaster napisał(a): Znów mamy do czynienia z zasadą, że laikom można i należy opowiadać dowolne bzdury, skoro nie są oni w stanie ich zweryfikować. Jest to właściwa postawa wśród kreacjonistów, ale jednak nie jest powszechnie w społeczeństwie podzielana.
To jest zasada denialistów, którzy nie wstydzą się żadnej głupoty by toczyć swoją krucjatę.
pilaster napisał(a):Cytat: I da się to porównać gdyż ośrodek emitujący ciepło (oddający ciepło) jest w "środku" w obu przypadkach.
Nie jest "w środku" w obu przypadkach. Zresztą podstawowa różnica pomiędzy tą klimatystyczną alegorią, metaforą, przenośnią, a prawdą naukową tkwi nie w tym jak dany obiekt pobiera energię, tylko w tym, jak ta energię oddaje. (Ziemia przez promieniowanie, budynek przez przewodnictwo i konwekcję). To są zupełnie różne, nieporównywalne procesy.
Jest w "środku" w obu przypadkach i jeśli chodzi o podobieństwo tylko o to prof. Malinowskiemu chodziło.
pilaster napisał(a):Cytat:To bzdura do kwadratu. Ciepło atmosfery planety zależy od ilości kwantów energii dostarczonej przez gwiazdę. Czyli od temperatury, wielkości gwiazdy, typu gwiazdy, odległości planety od niej, przepuszczalności atmosfery, efektu cieplarnianego, albedo, składu i ciśnienia atm. i in.
Gdyby dammy potrafił przeczytać, to co napisał pilaster, to zapoznałby się z definicją "energii życiowej", która jest czymś innym niż po prostu "energia" (gdyby była tym samym, przymiotnik byłby niepotrzebny) i wiedziałby, że tak zdefiniowana energia życiowa zależy właśnie wyłącznie od temperatury gwiazdy. (dokładnie zależy od różnicy temperatur gwiazdy i planety, ale przyjmuje się że temperatura planety zdatnej do życia, ze względu na warunek występowania ciekłej wody na powierzchni, jest z grubsza stała). Argument w stylu "A u was biją.
Niezależnie od definicji jest to zupełna nieprawda. Różnice temperatur gwiazdy i planety nie mogą bezpośrednio i wyłącznie odpowiadać za energię życiową gdyż w tym przypadku energia życiowa na Ziemi bardziej zależałaby od Syriusza czy Rigela niż od Słońca. Liczą się dostarczone kwanty energii w ramach fal elektromagnetycznych.
pilaster napisał(a): Ale najlepszy numer jest w 19 minucie, kiedy Malinowski pokazuje malunek z atmosferą. Na malunku tym atmosfera promieniuje w obie strony tak samo (z tym samym strumieniem promieniowania). Tak samo, a nie "raczej w dół".
To już żałosne. Przecież atmosfera ziemska promieniuje zarówno do powierzchni jak i w kosmos. Więc rysunek jest prawidłowy. Gdyby był inny to pilaster przyczepiłby się o co innego. A że ciepło oddawane przez atmosferę planecie jest dużo większe niż wylatujące w kosmos to profesor powiedział. Myślę, że pilaster chce ukryć swoją ciężką bzdurę jakoby równowaga termiczna atmosfery jest uwarunkowana równym oddawaniem ciepła przez wypromieniowanie go na zewnątrz z oddawaniem go planecie.



