Lubię Interstellar. Mogę oglądać i oglądać. Hipnotyzuje mnie ten film, a ta scena w ogóle mi nie przeszkadzała.
Ach jo
Jak to nie były? Ciekawość nowej planety, gdy studiuje encyklopedię na jej temat, niechęć do używania głosu wobec matki, tudzież na jej polecenie, krnąbrność i duma wobec matki przełożonej, szacunek do Fremenów mimo nie spotkania ich wcześniej oraz ich agresywnej postawy, szacunek do ojca i Duncana, Haleka, honor odwaga i męstwo, i ten przytłaczające wszystko (bo tak miało być zgodnie z Kwisatz Haderach) wizje.
Nie widziałeś tych elementów? Jak powinno to być przedstawione żebyś to widział?
Rambo to jest typowy film akcji. Obejrzyj sobie Lawrence'a z Arabii. Diuna to jest właśnie ten drugi, a nie pierwszy przypadek. W dodatku właśnie w duchu starego kina nakręcony.
Bez przesady. To jest film zrobiony z artyzmem, ale nie w sposób hermetyczny. Jeśli ktoś go obejrzy i nie znudzi się, to powinien wiedzieć o co chodziło. Nie zrozumie niuansów i tła akcji w pełni, ale nie powinien czuć zrezygnowania. Zresztą, można łatwo to ocenić patrząc na zarobki. Jest w czołówce za ten rok. Typowy film akcji z wielopokoleniową widownią zarobił ponad dwa razy tyle i jest podobnej długości, ale no właśnie, Bond jest filmem akcji ze swego rodzaju certyfikatem jakości. Diuna jak na "nową" historię z mieszanymi ocenami co do jej przeszłych realizacji wypada dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. Masowy widz jednak coś zrozumiał.
zefciu napisał(a): A to akurat inna sprawa:
Ach jo
Glassius napisał(a): Tu jest problem. Wiadomo, w filmie trzeba pominąć bardzo dużo szczegółów wyjaśniających świat by zrobić miejsce na inne, ważniejsze rzeczy. Niestety, nie były nimi przedstawienie relacji, motywacji i ludzkiej strony Paula. Były nimi panoramiczne ujęcia wnętrz i krajobrazów, nużąca końcówka gdy Paul błąkał się z matką po pustyni i... akcja! Bo wbrew pozorom
Jak to nie były? Ciekawość nowej planety, gdy studiuje encyklopedię na jej temat, niechęć do używania głosu wobec matki, tudzież na jej polecenie, krnąbrność i duma wobec matki przełożonej, szacunek do Fremenów mimo nie spotkania ich wcześniej oraz ich agresywnej postawy, szacunek do ojca i Duncana, Haleka, honor odwaga i męstwo, i ten przytłaczające wszystko (bo tak miało być zgodnie z Kwisatz Haderach) wizje.
Nie widziałeś tych elementów? Jak powinno to być przedstawione żebyś to widział?
Glassius napisał(a): To jest film akcji. Mamy: trening walki, ratowanie załogi kombajnu, atak na miasto, ucieczkę Duncana, ucieczkę Paula z thoptera, walkę w bazie ekologów, ucieczkę z bazy ekologów, ucieczkę przed czerwiem, walkę z Fremenem i przyszłą walkę Paula-wodza z już niebieskimi oczami. Nie wliczam scen zamachów To wszystko dobrze wygląda. Film zmienia tempo, ma dobrze rozłożone akcenty między akcją a ujęciami artystycznymi. Tylko że ma on sporo ujęć niepotrzebnych (jak pokazanie ucieczki Duncana, groteskowy pająk) i zwyczajnie za długich. Zabrakło miejsca na dialogi, mięsko aktorskie, i budowanie świata, czyli na narrację. Jako pomniejszy fan Pratchetta i fanatyk zjawiska zwanego imperatywem narracyjnym, nie mogę tego nie wytknąć
Rambo to jest typowy film akcji. Obejrzyj sobie Lawrence'a z Arabii. Diuna to jest właśnie ten drugi, a nie pierwszy przypadek. W dodatku właśnie w duchu starego kina nakręcony.
Glassius napisał(a): Ale konieczność przeczytania książki już nie świadczy dobrze o filmie. Odwrotnie trylogia Władcy Pierścieni. Tam wszystko co zbędne dla narracji usunięto, dodano parę rzeczy aby ją poprawić. I ta trylogia się broni bez książek.
Niektórzy widać wolą dobrą opowieść od wielkiej sztuki.
Bez przesady. To jest film zrobiony z artyzmem, ale nie w sposób hermetyczny. Jeśli ktoś go obejrzy i nie znudzi się, to powinien wiedzieć o co chodziło. Nie zrozumie niuansów i tła akcji w pełni, ale nie powinien czuć zrezygnowania. Zresztą, można łatwo to ocenić patrząc na zarobki. Jest w czołówce za ten rok. Typowy film akcji z wielopokoleniową widownią zarobił ponad dwa razy tyle i jest podobnej długości, ale no właśnie, Bond jest filmem akcji ze swego rodzaju certyfikatem jakości. Diuna jak na "nową" historię z mieszanymi ocenami co do jej przeszłych realizacji wypada dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. Masowy widz jednak coś zrozumiał.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

