zefciu napisał(a):Problem w tym, że naturalne emisje są częścią obiegu węgla w przyrodzie. Natomiast emisje ludzkie dodają węgiel wydobyty spod ziemi.Łomatko.
Problem w tym - jeśli już wprowadzamy dychotomię naturalne/ludzkie - że ludzie pojawili się na planecie w warunkach nienormalnych, a uważają ze za normalne. Akurat przez większość swojego istnienia (na ile można wierzyć rekonstrukcjom paleogeografów) Ziemia nie miała czap polarnych, albo miała je bardzo małe i otoczone przez puszczę, nie przez tundrę. Dlaczego? Bo z reguły masy kontynentalne były rozproszone po całym globie, w związku z czym istniał silny prąd równikowy, roznoszący swoimi odnogami ciepło do obu biegunów. Odkąd zamknęło się Morze Tetydy i wykwitł Przesmyk Panamski, taki prąd nie istnieje. Istnieje natomiast Ocean Atlantycki, którego prądy działają jak globalna chłodziarka.
Przy czym, jeżeli już bronimy podejścia naukowego, to ludzie ani nie zostali cudem stworzeni w celu gospodarowania pod sklepieniem niebieskim, ani z tych Niebios nie zstąpili na ziemię X wieków temu, tylko sobie na niej naturalnie wyewoluowali; są tworem przyrodniczym jak każde zwierzę i wobec tego dychotomia naturalne/ludzkie nie ma sensu. Ludzkie jest tak samo naturalne, jak krowie, bobrze czy termicie. Używając języka Ery Wodnika: najwidoczniej planeta chce się ogrzać, więc wyprodukowała sobie ludzi, którzy ją ogrzewają; jak już ją ogrzeją ile trzeba, to planeta doprowadzi do ich wymarcia i zajmie się czym innym. To, co da się w takiej sytuacji powiedzieć bez ujmy dla rozumu, włożył Michael Crichton w usta Iana Malcolma jakieś trzydzieści lat temu: nie mamy tyle mocy, żeby planetę zniszczyć, ani żeby ją uratować, ale przynajmniej możemy spróbować uratować samych siebie.
Tylko że wtedy trzeba skończyć z przeżywaniem winy białego człowieka, tudzież z jałowym napierdalaniem w denialistów. Trzeba przestać kłamać sobie i ludziom, że to cokolwiek zmienia na lepsze. Potrzeba przymusić decydentów, żeby siedli do rachunku i symulacji na serio; żeby wyciągnęli z nich wnioski, sformułowali skuteczne rozwiązania, zlecili prawdziwą pracę i zapłacili za nią obniżeniem standardu życia swoich wyborców. I jeszcze żeby poszli na wojnę z Chinami (i chyba też z Indiami), które industrializują się na potęgę i nie zamierzają przestać.
Awykonalne? No właśnie.
