zefciu napisał(a): Z bardzo, bardzo nielicznych zalet PRL trzeba wymienić sensownie zaprojektowane osiedla. Gdyby wziąć filozofię z tamtych czasów (a odrzucić szarzyznę i bylejakość) oraz dzisiejszą jakość (a odrzucić patodeweloperkę i płotozę), to żylibyśmy w raju.
Ty tak na serio? PRLowskie osiedla to był jeden wielki chaos urbanizacyjno-przestrzeny.
Zdarzyło się na mieszkać na takim megaosiedlu-sypialni.
Zero infrastruktury handlowo-usługowej, wygwizdów, bloki porozrzucane bez składu i ładu (jak u Barei).
Jedna wielka tragedia.
Przy pierwszej nadarzającej się okazji przenieśliśmy się do centrum, na normalną ulicę, gdzie wszystko można załatwić w 10 minut w promieniu 300 m.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

