Nie dziwne, że bierze mniej, skoro: "(...) wiedza z zakresu kręgarstwa przekazywana jest najczęściej w formie sukcesji rodzinnych, a przez to jest nieweryfikowalna i obarczona szkodliwymi wyobrażeniami, co do biomechanicznych uwarunkowań powstawania zespołów bólowych i dysfunkcji ruchowych w obrębie kręgosłupa i stawów kończyn" 
Natomiast argument z weterynarzami znowuż przypomniał mi krulowe czasy, o których wspominałem w wątku Konfederacji. Ech, wtedy to brzmiało sensownie, no ale dzisiaj już nie. Mówiąc o radzących sobie doskonale bez NFZ weterynarzach, weźmy na tapet zwierzęta domowe.
1) Zwierzaki te żyją znacznie krócej od ludzi. I jak w przypadku psów czy kotów jest to przeciętnie kilkanaście lat, tak u chomików mówimy o 2-3 latach. Wiele dolegliwości przechodzi przez to niezauważonych lub zwala się je już na karb starości zwierzęcia. No i przez to jest tych dysfunkcji przez okres ich życia po prostu mniej.
2) W związku z powyższym, u starego, schorowanego zwierzaka często nie walczy się o tydzień czy miesiąc życia tylko podejmuje cholernie trudną, ale na swój sposób humanitarną decyzję o skróceniu jego męki. W przypadku ludzi, kiedy wystąpią przeciwwskazania odstępuje się od ciężkich operacji , ale mimo tego obejmuje się takich pacjentów opieką paliatywną do samej śmierci. O homo sapiensa walczy się do końca, nawet jak owa walka to patyki przeciw czołgom. Eutanazja nie jest zaś dopuszczalna zarówno prawnie, jak i w większości etycznie.
3) Nawet jeżeli dochodzi do porównywalnej u obu gatunków operacji, to jej koszty różnią się diametralnie. Ryzyko śmierci zwierzęcia podczas operacji usunięcia nowotworu jest znacznie bardziej akceptowalne niż ryzyko śmierci człowieka. Nie mówiąc o aspektach czysto technicznych - jednak przeciętny człowiek ma i większą masę ciała, i większe organy niż przeciętny pies, o kocie czy króliku nie wspominając. Szybki research w Google - przykładowy koszt leczenia chłoniaka u psa to całościowo od 8 do 10 tys. zł*. Koszt miesięcznej terapii (i mowa tu o samych lekach!) chłoniaka u człowieka to 20 - 40 tys. zł**.
4) Mimo tego, że koszty leczenia poważniejszych chorób u psów czy kotów zamykają się zazwyczaj w kilku tysiącach złotych, to w wielu takich przypadkach i tak uruchamia się zbiórki. Jeżeli chodzi o ludzi, to zbiórki ruszają gdy mowa o terapiach wycenianych na kilkaset tysięcy, a nawet i miliony złotych.
Reasumując - z dzisiejszej perspektywy argumentum ad vetum to typowe, korwinowskie pierdololo. Mówimy tu o zupełnie innej skali dolegliwości, zupełnie innych kosztach leczenia i przede wszystkim zupełnie innym podejściu do dalszego życia tychże. A i tak temat jest zapewne znacznie szerszy i głębsza analiza uwypukliła jeszcze bardziej, dlaczego to weterynarze bez NFZ dają radę, a kardiolodzy czy onkolodzy już nie bardzo.
Źródełka:
* - https://fera.pl/chloniak-u-psow-czy-jest...zalny.html
** - https://chloniak.org/badania-klicznine-chloniakow/

Natomiast argument z weterynarzami znowuż przypomniał mi krulowe czasy, o których wspominałem w wątku Konfederacji. Ech, wtedy to brzmiało sensownie, no ale dzisiaj już nie. Mówiąc o radzących sobie doskonale bez NFZ weterynarzach, weźmy na tapet zwierzęta domowe.
1) Zwierzaki te żyją znacznie krócej od ludzi. I jak w przypadku psów czy kotów jest to przeciętnie kilkanaście lat, tak u chomików mówimy o 2-3 latach. Wiele dolegliwości przechodzi przez to niezauważonych lub zwala się je już na karb starości zwierzęcia. No i przez to jest tych dysfunkcji przez okres ich życia po prostu mniej.
2) W związku z powyższym, u starego, schorowanego zwierzaka często nie walczy się o tydzień czy miesiąc życia tylko podejmuje cholernie trudną, ale na swój sposób humanitarną decyzję o skróceniu jego męki. W przypadku ludzi, kiedy wystąpią przeciwwskazania odstępuje się od ciężkich operacji , ale mimo tego obejmuje się takich pacjentów opieką paliatywną do samej śmierci. O homo sapiensa walczy się do końca, nawet jak owa walka to patyki przeciw czołgom. Eutanazja nie jest zaś dopuszczalna zarówno prawnie, jak i w większości etycznie.
3) Nawet jeżeli dochodzi do porównywalnej u obu gatunków operacji, to jej koszty różnią się diametralnie. Ryzyko śmierci zwierzęcia podczas operacji usunięcia nowotworu jest znacznie bardziej akceptowalne niż ryzyko śmierci człowieka. Nie mówiąc o aspektach czysto technicznych - jednak przeciętny człowiek ma i większą masę ciała, i większe organy niż przeciętny pies, o kocie czy króliku nie wspominając. Szybki research w Google - przykładowy koszt leczenia chłoniaka u psa to całościowo od 8 do 10 tys. zł*. Koszt miesięcznej terapii (i mowa tu o samych lekach!) chłoniaka u człowieka to 20 - 40 tys. zł**.
4) Mimo tego, że koszty leczenia poważniejszych chorób u psów czy kotów zamykają się zazwyczaj w kilku tysiącach złotych, to w wielu takich przypadkach i tak uruchamia się zbiórki. Jeżeli chodzi o ludzi, to zbiórki ruszają gdy mowa o terapiach wycenianych na kilkaset tysięcy, a nawet i miliony złotych.
Reasumując - z dzisiejszej perspektywy argumentum ad vetum to typowe, korwinowskie pierdololo. Mówimy tu o zupełnie innej skali dolegliwości, zupełnie innych kosztach leczenia i przede wszystkim zupełnie innym podejściu do dalszego życia tychże. A i tak temat jest zapewne znacznie szerszy i głębsza analiza uwypukliła jeszcze bardziej, dlaczego to weterynarze bez NFZ dają radę, a kardiolodzy czy onkolodzy już nie bardzo.
Źródełka:
* - https://fera.pl/chloniak-u-psow-czy-jest...zalny.html
** - https://chloniak.org/badania-klicznine-chloniakow/
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.

