geranium napisał(a):Przynajmniej ja nie wiem nic o spotkaniu lub próbie komunikacji ze stronymarekmosiewicz napisał(a):W sumie pewnie znany argument przeciwko wszystkim religiom poza tymi, które zakładają reinkarnację.Mógłbyś wyjaśnić to prościej?
Skoro zmarli kochają swoich bliskich, którzy zostali na Ziemi, to gdyby po śmierci dalej istnieli,
to powinni mieć możliwość kontaktu z tymi bliskimi. Skoro zmarli "przepadają" to znaczy, że już rzeczywiście nie żyją.
Jedyny kontrargument, to "tworzenie nadziei". Wyobraźmy sobie, że nie ma śmierci i istnieją istoty które żyją
np już miliard lat. Takie istoty będą miały pytanie czy kiedykolwiek umrą. Jeżeli nigdy nie przeżyły śmierci, to może być
dla nich poważny problem. Wtedy pewne "zdołowanie" istoty na początku jej istnienia (czyli nas) i zmuszenie
do myślenia o śmierci, bez podania odpowiedzi MOŻE spowodować, że uzyskanie nadzwyczaj pozytywnej odpowiedzi
po śmierci zlikwiduje lęk przed unicestwieniem. Taki psychologiczny trick.
bliskich mi zmarłych osób. Zakładam, że to jest powszechne.
Skoro tak, to najprostszym wyjaśnieniem jest że naprawdę nie żyją ostatecznie i nie ma
żadnego nieba. Bo przecież gdyby było to zmarli powinni mieć możliwość powiadomienia
nas że nie ma się czego bać i będziesz żył po śmierci. Czemu mieli by tego nie robić ?
Jedyne co może tłumaczyć, że jednak żyje się po śmierci, ale zmarli się nie kontaktują
to swoista lekcja do odrobienia. Bo nie da się udowodnić, że istnieje nieśmiertelność.
Każde nawet niewiarygodnie długie życie (załózmy tryliardy lat) w dowolnie starym świecie jest skończone.
Nawet gdybyśmy znali przypadki przeżycia, czy odrodzenia życia istoty w epicentrym wybuchu
bomby jądrowej, to też nie dowodzi jeszcze nieśmiertelności. Po prostu nie wiązalibyśmy
życia z ciałem, ale pytanie by nie zniknęło.
Dlatego mogę sobie wyobrazić sytuację, w której obecne ciało jest balastem, który jest tak zrobiony,
że ma nam maksymalizować obawy (nie tylko związane ze śmiercią), aby potem być
mentalnie wolnym.
Serdecznie pozdrawiam,
Marek
Marek

