marekmosiewicz napisał(a):zefciu napisał(a):No myślę, że wymienione przez Ciebie przypadki możemy wyciąć brzytwą Ockhama. Przytoczony przeze mnie kontrargument zalicza się do tłumaczenia dlaczego kontakt ze światem zmarłych nie jest pożądany. Czyli w sumie może i też by należało go wyciąć.marekmosiewicz napisał(a): W sumie pewnie znany argument przeciwko wszystkim religiom poza tymi, które zakładają reinkarnację.I tymi, którzy w ogóle żadnego „życia po śmierci” nie uznają. I tymi, które przewidują zmartwychwstanie w czasie ostatecznym, bez żadnego funkcjonowania do tego czasu. I tymi, które jakoś tłumaczą, czemu kontakt zmarłych i żywych nie jest pożądany.
Bardziej wyciąć można Twoją definicję. Na początku wykluczasz religie dharmistyczne (nie wiem, dlaczego, ale niech będzie). Potem zakładasz, że miłość ludzi umarłych do ludzi żywych implikuje jakieś kontakty, ich konieczność. To oznacza, że dana religia nadaje miłości jakąś wartość dodatnią, a tutaj IMHO tylko chrześcijaństwo podpada (o judaizmie nie wypowiadam się, islam raczej wykluczam). A na końcu jeszcze dookreślasz ten zakręg chrześcijaństwa, który zakłada "koegzystencję" duszy żywych i umarłych (jak to było w Składzie Apostolskim, "świętych obcowanie"). Wbrew pozorom, to nawet nie całe chrześcijaństwo obejmuje, szczególnie w protestantyzmach popularna jest teza, według której dusze są niejako "uśpione" do momentu Sądu Ostatecznego.
Na końcu dnia okazuje się, po raz nie wiem który, że cała ta argumentacja podobnie jak cały a-teizm jest nadal chrystocentryczna, a nawet katoliko-centryczna. A na Twój dylemat jest całkiem proste rozwiązanie. Jeżeli zmarli mają potrzebę kontaktu z osobami przez nie kochanymi, i jeżeli przyjąć nawet, że nie mają możliwości kontaktu z żywymi (założenie które można podważyć, ale przyjmijmy), to w tym przypadku tacy zmarli muszą tylko poczekać, aż żywi przeniosą się do świata zmarłych. Co w naszych warunkach biologicznych nie przekracza znacząco jakichś 120 lat nawet przy idealnym odżywianiu i sporcie. Oczywiście pomijam tutaj kwestie ewentualnego rozdzielenia w zaświatach na sfery nieba, piekła i innych obszarów, ale nie tematyzowałeś tego we wstępniaku więc nie widzę potrzeby wzmacniania argumentacji, która i tak dotyczy tylko chrześcijan.
Jak o tym pomyślę, to nawet chrześcijanie mają lepiej niż buddyści, gdyż osoba reinkarnowana ma obecnie statystyczne szanse 1/7 miliardów (minus jeden) na spotkanie osoby, którą kocha(ła) w następnym wcieleniu, no chyba że karma pomoże, ale nie można tego zakładać. Natomiast w religiach typu chrześcijańskiego szansa na spotkanie zmarłej osoby sięga 100%, oczywiście po jakimś czasie, ale czym jest 120+ lat w porónaniu do wieczności. Więc po co się martwić o jakieś kontakty w międzyczasie?
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

