bert04 napisał(a): @TeistaOK. Teraz rozumiem. Jeśli tak analizujesz ten proces, to pełna zgoda. Ale ja już Cię znam i wiem (w pewnym zakresie) co Ci chodzi po głowie
Dałem dla obu religii warianty optymalne, to jest a) wszyscy ludzie idą do Nieba i b) wszyscy ludzie reinkarnują się w ludzi. Jeżeli już robisz zastrzeżenia, że w "prawdziwym buddyzmie" człowiek może być dałngrejdowany do robaka, rośliny i kamienia, to należałoby też uwzględnić, że w "prawdziwym chrześcijaństwie" istnieje niezerowy odpad na Piekło. Więc o ile szanse buddysty są nikłe, to pozostają stale powyżej zera, gdzieś w wieczności może się dwie osoby na nowo spotkają (nawet jeżeli jako dwa robaki, niech będzie), natomiast w przypadku katolików jakaś część bliskich i znajomych będzie w innej sferze, ten, niedostępnej. Przy odrobinie pecha można samemu się znaleźć tam, gdzie brukują dobrymi chęciami.
.W "prawdziwym chrześcijaństwie" istnieje niezerowy odpad na Piekło ale tylko w trakcie życia biologicznego, a nie w zaświatach. Podobnie jest w pierwotnym judaizmie. Natomiast katolicka i buddyjska teoria życia pozaświatowego, w opozycji do pierwotnych tez, przewiduje możliwość spotkania po śmierci, na różne sposoby.
Bo widzisz, Bert. Ja mam taki zdiagnozowany defekt w moim umyśle. Interesują mnie wyłącznie podstawowe założenia każdej filozofii/religi, a interpretacje już tak mnie nie zajmują. U chrześcijan nie będzie żadnego kontaktu z zmarłymi. W buddyzmie jest podobnie. Jezus wyraźnie powiedział, by chowanie zmarłych pozostawić tym, którzy już umarli. Podobnie Gautama jasno przedstawił swoje zdanie na temat reinkarnacji, uznając ten proces jako zabobon, utrudniający prostym ludziom zwykłe życie. Jezus i Gautama mówili jedno, a ludzie (ci apostołowie) zrobili z ich nauką to co zawsze ludzie robią - dostosowali prosty przekaz tak, by dobrze funkcjonował w społeczeństwie ludzi zdegenerowanych/cywilizowanych - by cywilizacja nadal trwała - bo trwa mać.

