Dragula napisał(a): hehe no nie jest i w ogóle po chuj nam onaWydaje mi się, że rozumowanie IG bierze się z dualistycznego przedzałożenia. Piszę to jako wcześniejsza ofiara podobnego podejścia.
No bo tak — skoro postrzegamy świadomość jako coś odrębnego od ciała, to w zasadzie wszystkie te mechanizmy, które pozwalają nam przeżyć mogłyby istnieć równie dobrze bez tej świadomości. Czyli mielibyśmy „filozoficzne zombie” — istotę, która na zewnątrz zachowuje się jak człowiek, ale nie ma „wewnętrznych przeżyć”. Taka istota z zasady byłaby tak samo dostosowana ewolucyjnie, a nie miałaby świadomości. Ergo — świadomość jest niepotrzebna do przeżycia.
Problem w tym, że jeśli świadomość jest (a wszystko na to wskazuje) emergencją układu nerwowego, to takie „filozoficzne zombie” nie ma racji bytu. I to że możemy sobie wyobrazić takie coś niczego nie zmienia (tak jak fakt, że można sobie wyobrazić perpetuum mobile nie zmienia praw termodynamiki). Świadomość może być po prostu konsekwencją procesów neurologicznych, które służą mapowaniu otoczenia i własnego ciała w tym otoczeniu, czy komunikacji (Helen Keller nazywała moment nauczenia się języka „narodzinami swojej duszy”).
