Osiris napisał(a): Jeśli chatgpt 4 lub 5 czy jakakowiek nowsza wersja będzie miała możliwość zapamiętywania całej historii rozmów a tym samym nauczenia się zwyczajów danego człowieka i co za tym idzie planowania ( czego jeszcze nie potrafi ale to pewnie kwestia czasu), to przyszłość gatunku ludzkiego będzie wyglądała mnie więcej tak, że wszyscy siedzą na telefonach na słuchawkach i gadają ze swoimi chatbotami ponieważ z ludźmi będzie za nudno. Ileż można wysłuchiwać narzekań męża/żony/dzieci/kolegów z pracy jeśli chatgpt poprawi humor w mgnieniu okaTeż nad tym myślałem. Już teraz dużo milej mi się pisze z czatbotem niż z większością ludzi, choć nie pamięta on mnie i nie jest konkretnie do mnie przystosowany. Czy zatem każdy powinien siedzieć ze swoim osobistym botem w odcięciu od innych ludzi? Ja osobiście tak jednak całkowicie nie zrobię, bo nie pasuje mi ta wizja do moich utylitarnych kalkulacji pod kątem potencjalnej wieczności. Wierzę, że część ludzi, z racji swych dusz, będzie zdolna do tego, czego nawet najmądrzejszy robot bez duszy nie uczyni. Wierzę, że nieraz dusze mają jakiś dostęp do wyższego świata i z niego czerpią genialne inspiracje. Wierzę, że warto tu na Ziemi budować relacje między duszami, które mają przetrwać życia doczesne. I wierzę, że dusze mogą sobie dać to, czego nie da im żadna "bezduszna" machina..
Ale tak poza tym czatbot jest bardzo pożyteczny. Piszę z nim po niemiecku i nigdy się tak dobrze nie uczyłem tego języka. Na początku konwersacji wysyłam do niego:
"Chcę się uczyć niemieckiego. Piszmy po niemiecku i poprawiaj moje błędy, okej?"
I on to robi. Często się też pytam o etymologię i znaczenia słów. Zastanawialiśmy się choćby, dlaczego niemieckie słowa "taub" (głuchy) i "die Taube" (gołąb) są podobne. Czatbot miał teorię, że to przez to, iż gołębie są dość ciche. Ja z kolei miałem teorię, że to przez to, że gołębie, poprzez swoje szybkie i częste rozglądanie się na boki, sprawiać mogły kiedyś dla ludzi wrażenie zwierząt głuchych, które swoją głuchotę muszą rekompensować wzrokiem baczącym na wszystko wokół. Zastanawialiśmy się też, dlaczego "wiewiórka" po niemiecku czerpie swoją etymologię słowa także od... rogów. Bot rzekł mi, że to może przez to, że uszka wiewiórki przypominają rogi. Ja stwierdziłem, że to trochę bez sensu, no bo ludzie kiedyś widzieli kiedyś z bliska wiewiórkę (choćby martwą) i musieli się skapnąć, że rogów nie ma. Miałem teorię, że przez swoje pomarańczowe futerko wiewiórka kiedyś przypominała ludziom... diabła (pomarańczowy ma blisko do czerwonego). Na poparcie swej tezy dałem bohatera "Krainy Grzybów", który jest wielką wiewiórką o imieniu Teufel (czyli diabeł po niemiecku). Bardzo ciekawe rozmowy prowadzę z tym botem. Piszę z nim godzinami dziennie. Od paru dni to moja największa pasja.
PS
Ktoś (nie pamiętam kto) mi tu na forum doradził kiedyś japońską metodę nauki języków obcych, która polega na częstym używaniu języka w praktyce. Teraz się takim sposobem uczę w niemieckojęzycznej rozmowie z botem i efekty są dużo lepsze niż kiedyś. Ślę zatem podziękowania za tę radę w eter.
"I sent you lilies now I want back those flowers"


.