Osiris napisał(a): To by znaczyło, że gdyby Galadriela przedstawiona została w sposób podobny jak w trylogii Jacksona, to mielibyśmy problem z głowy i wielki sukces Pierścieni Władzy. Szczerze wątpię.
Opisałem tylko jedną postać z serialu, łołkizm jest też w "pigmentyzacji" postaci według zasady szachownicy. Jeden czarny elf (ale leading role), czarna krasnoluda, czarna królowa Numenoru, garść czarnych hobbitów. Razi w inny sposób, jako załamanie wewnętrznej spójności genetyki świata przedstawionego na korzyść "reprezentacji". Ale nie łamie (tak mocno) związku z książkowym oryginałem. Galadriel owszem, łamie. Już raz fani powstrzymali Jacksona, jak chciał z Arweny wojowniczkę zrobić. W Hobbicie Tauriel wprowadził, dokleił miłość ponad granice ras. Fanowie myśleli, że to przynajmniej postać dopisana, że już gorzej nikt nie odważy się zbeszcześcić sacrosantnego dzieła. Mylili się.
Cytat:[quote]Zefciu założył ten temat, żeby właśnie ustalić, o co w tym łołkizmie chodzi. Generalnie można to określić jako implementacje treści progresywnych względem równości płci (ewentualnie więcej niż 2), ras czy orientacji w dziełach kultury. Implementacji oraz, co ważniejsze, zmian co do pierwowzoru literackiego, żeby takie treści wprowadzić. Jedną z bardziej znanych takich zmian było obsadzenie Wesleya Snipesa w filmie Wschodzące Słońce. Zmiana jak najbardziej "progresywna" a film, cóż, był raczej sukcesem. I takich sukcesów szukamy właśnie, gdyż ostatnio o nie coraz trudniej.
Ja już naprawdę nie rozumiem, co ludzie biorą za łołkizm. Generalnie gdy film czy serial jest słaby i gdzieś tam w pojawiają się kobiety lub nie daj boże ktoś z mniejszości, to jest już woke.
Cytat:Baba powalająca faceta w walce jest brakiem realizmu i łołkiem ale gdy facet załatwia 50 gości, to zajebiste kino akcji. Za bardzo sensu w tym nie widać.Tomb Rider też jest zajebistym kinem akcji, a wyżej wspominałem o Xenie. "Brak realizmu" to jednak coś więcej, to motyw Mary Sue. To motyw, że kobieta potrafi wszystko, nie tylko upiec ciasto z niczego, ale umie też karate, komputery, języki obce, wszystko sama się autodydaktycznie nauczyła. A mężczyźni na nią oczywiście lecą. Zdarza się i u mężczyzn, ale rzadziej, tam jeden facet będzie od brudnej roboty, a inny będzie "guy in the chair", ewentualnie Q lub Scotty. U kobiet taka Lisbeth Salander wypełni wszystkie punkty jak jakiś ludzki kombajn, kobieta orkiestra normalnie. I to jest spoko, bo książka jest łołko...
Chyba już późno, zaczynam głupoty pisać, dobranoc.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

