bert04 napisał(a): "Tokenizm", "obowiązkowe cycki" czy "obowiązkowa gonitwa" to przykłady używania wyżej wspomnianych trendów w najprostszy sposób. W bardziej rozbudowanych to może być "Serial o dwóch rycerzach jedi, lesbijkach czarnych, których walka z Sithami jest przyciemniana przez walkę z uprzedzeniami i dyskryminacją". Albo "Banalny kryminał, w którym główni bohaterowie ciurlają się we wszystkich kombinacjach, a fabuła nie wychodzi ponad ramy pretekstu czy filmów pornograficznych.". Albo "Do filmu o symbolologu w Watykanie dorzucimy mnicha albinosa, pogonie samochodami, desant z helikoptera czy walkę pod wodą". Przykłady niekoniecznie wzięte dosłownie z prawdziwych dzieł, raczej oparte na motywach, więc proszę się nie czepiać.Ale istnieje głęboka różnica między krytyką „łołkizmu”, a krytyką tokenizmu, czy pokrewnego mu queerbaitingu.
Primo — krytyka tokenizmu czy queerbaitingu jest zarzutem dosyć konkretnym — stwierdza ona iż użyto w filmie jakiegoś elementu, ale element ten nie ma wpływu na fabułę. Natomiast krytyka „łołkizmu” stwierdza, że w filmie występuje element, a poza tym film jest kiepski (bez wskazania związku między tymi faktami).
Secundo — co jest różnica jeszcze oczywistszą krytyka łołkizmu nie polega na tym, że ktoś stwierdza, że danego elementu powinno być w filmie więcej, a wtedy film się naprawi. Wręcz przeciwnie — jej celem jest sugerowanie, że gdyby sztukę „oczyścić” od mniejszości, to byśmy mieli raj.
