Slup napisał(a): To zdanie jest bardzo dobrym streszczeniem pewnej fundamentalnej zasady przyjętej przez Kościół Katolicki. Jednym z wniosków z tej zasady, jest to, że celem i funkcją współżycia seksualnego jest (w przypadku człowieka) rozumna reprodukcja. Cała reszta czyli przyjemność, oksytocyna, dopamina itd. są w tym kontekście instrumentalne i należy korzystać z nich tylko w ramach głównego celu. Tymczasem nawet ogólnie stateczni oraz dobrze zaznajomieni z tą zasadą i powyższym wnioskiem ludzie mają problem z jej zastosowaniem do swojej praktyki życiowej.
Oczywiście dalej nie chcesz zaakceptować, że seks może być moralny nie tylko na polu reprodukcji. Jeśli partnerzy w dobrym związku uprawiają seks, by pogłębić bliskość, intymność i ogólną jakość swej relacji i swych żyć, to seks nie jest zły, tylko dobry. Seks może mieć bardzo dużo zbożnych skutków, które nie skutkują reprodukcją. Seks może: polepszać samoocenę, zbliżać emocjonalnie-uczuciowo partnerów, pozwalać na głębsze zrozumienie siebie i partnera, rozładowywać męczące libido, koić traumy (np. dzięki dobremu dotykowi, który przysłania zły dotyk przeszłości), i tak dalej, i tym podobne.
Dziad Borowy już to tu tłumaczył w innych wątkach.
Poza tym, warto rozmawiać o super-AI, a nie o stosunku i wpływie seksu analnego na "immanentyzowanie eschatonu". Wiem, że wielu ludzi ten temat rajcuje, ale są tematy ważniejsze.
"I sent you lilies now I want back those flowers"

