Osiris napisał(a): No tak, wiadomo, że w kraju z tysiącletnią tradycją chrześcijańską, przesiąkniętą do cna katolicką propagandą, gdzie przytłaczająca większość społeczeństwa w taki czy inny sposób jest związana kulturowo z takim światopoglądem, wierni czują się zaszczuci przez nienawiść ze strony mniejszości w Polsce której siła polityczna jest znikoma w porównaniu prawicy. Komu niby zostały zamknięte usta? Przypomina to biadolenie pewnego malarza austriackiego w stosunku do Żydów i ich rzekomych wpływów.Działania propagandowe mają być skuteczne i służyć temu, kto je wprowadza, a nie otrzymywać certyfikat zasadności od oponentów politycznych. Na ten nigdy nie ma co liczyć. A te ogólnikowe pitolenie o szczuciu i nienawiści to taki tępy młoteczek, który dobrze aby prawica od lewicy przejęła. Może toporne, ale skuteczne w napędzaniu histerii zagrożenia i kreowaniu marki złooooola.
Cytat:Prawica jest zaszczuta w Polsce. Nie wiem czy da się wymyślić bardziej oderwany komentarz od rzeczywistości.Jeśli to miała być parafraza to spróbuj jeszcze raz, bo nie zrozumiałeś.
Cytat:Teraz ty nie bądź taki skromny. Cała kinematografia jest przesiąknięta prawicową propagandą od początku istnienia. Na przykład, można obejrzeć jakikolwiek film amerykański sprzed paru dekad i nie znajdziesz tam innego przykładu niż tradycyjny model rodziny.
Typowe bredzenie z błędem ahistoryzmu. Wyobraź sobie, że pewien stan rzeczy był kiedyś powszechny i ogólnie przyjęty. Prawica ani lewica nie miały tu nic do rzeczy. Jeśli pijesz do tego, że alternatywny model rodziny może zakładać np. parę lesbijek to patrzysz na to z perspektywy agendy ideologicznej współczesnej lewicy. Przez dłuższy czas nie było to jednak częścią agendy lewicy (która nie promowała alternatywnych form rodziny), a co za tym idzie na tym gruncie nie istniał konflikt światopoglądowy. Żadna rzekomo prawicowa propaganda nie była potrzebna, bo ten porządek istniał na długo przed tym zanim ktokolwiek zaczął w ogóle definiować coś takiego jak prawicowość. W tym czasie nie ma mowy o jakimś "tradycyjnym modelu rodziny", ponieważ w świecie zachodu do pewnego czasu nie istniał żaden model nietradycyjny.
Kino, podobnie jak inne środki kulturowego wyrazu w dużym stopniu stanowi reakcję na ewoluującą rzeczywistość i gdy rzeczywistość społeczna zaczęła się obyczajowo zmieniać w latach 60-tych to kino natychmiast zareagowało. Dlatego też kolejny raz ten twój kwantyfikator duży rozbija się w starciu z rzeczywistością, bo w kinie przełomu z lat 60/70, w związku z pewnymi nowymi zjawiskami kulturowymi, pojawiły się już wizje alternatywnych struktur rodzinnych. Oczywiście mowa tu o ruchu hippisowskim i ich komunach. Obrazobójczość w uderzaniu w dotychczasowy świat nawet dzisiaj robi wrażenie, a mam teraz na myśli film z 1969 roku - Easy Rider, na temat którego napisałem 10 lat temu mini recencję:
https://ateista.pl/showthread.php?tid=82...#pid635074
I to nie jakiś niszowy tytulik, tylko film, który osiągnął ogromny sukces kasowy, wybił w górę kilku aktorów i pomógł w rozpropagowaniu zespołów ze ścieżki dźwiękowej. "Born to be wild" Steppenwolf nie byłby tym samym bez tego filmu.
Cytat:Wyjątki potwierdzają regułę i fakt, że nikt tego nawet nie zauważa świadczy o wpływie konserwatyzmu na świat sztuki filmowej.No tak, tylko ty taki łoświecony, że dostrzegasz tą ukrytą prawdę.
Wytłumaczenie jest o wiele prostsze - większość ludzi nie jest ideologicznie zaczadzona do tego stopnia aby w kontekście rodziny dostrzegać domniemaną prawicową, czy tam reptiliańską propagandę w kinie sprzed kilkudziesięciu lat. Nie zapomnij tylko o folii na głowie, co by ci jakiś seans starszego kina nie zaszkodził...
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
