Slup napisał(a): Na potrzeby dyskusji zapomnij też proszę o istnieniu Kościoła Katolickiego. To tylko wprowadza zbędny szum i sprawia, że schodzimy z tematu.Wybacz, ale trudno jest zapomnieć o istnieniu Kościoła Katolickiego, jak się gada z katolickim księdzem, który wyznaje paradygmat filozoficzny utrwalany i nauczany przez Kościół Katolicki.
Cytat:Weźmy jakąś (względnie skomplikowaną) maszynę. Powiedzmy, że ta maszyna w pewnych sytuacjach może przełączyć się w tryb realizacji ustalonej funkcji.Tylko że ta analogia ma taką dziurę, że maszyna jest zbudowa z perspektywy pewnej teleologii. Maszynę budujemy do realizacji pewnej funkcji. Natomiast życie sobie po prostu powstało i sobie po prostu ewoluuje. Mamy jego różne formy, te formy przejawiają różne aktywności i te aktywności mogą być ewolucyjnie korzystne bądź niekorzystne. I to wszystko.
I o ile rzeczywiście u gąbek płciowość zdaje się nie spełniać żadnej innej roli, niż rozród, o tyle u waleni, bonobo czy człowieka już spełnia. I znowu - nie ma tu żadnej teleologii. Po prostu tak to wyewoluowało. Czasem tak się zdarza, że jakiś organ spełnia jakąś rolę, a potem ta rola się w toku ewolucji zmienia.
Twoim i innych spadkobierców scholastyki problemem jest to, że z jednej strony uznaliście, że nie ma co walczyć z Darwinem; a z drugiej — nadal stosujecie, choćby i podświadomie kreacjonistyczny paradygmat, według którego życie ma jakiś obiektywny cel.
Cytat:Jeśli (...) założymy, że rzeczywistość zbudowana jest z organicznych całości, które powinny charakteryzować się spójnością funkcji i celówNo jeśli coś takiego założymy, to nam wyjdą różne absurdalne wnioski. Nie wiem jednak, po co coś takiego zakładać (poza chęcią redukcji teleologii do absurdu). Rzeczywistość bowiem, jeśli jej się przyjrzymy obiektywnie w ogóle takiej spójności nie posiada.
Cytat:Myślę, że uznałby to za paradneJa też czasem myślę, że potencjalny przybysz z innej planety wyznawałby to co ja uważam za mądre i słuszne. No ale nie pozwalam takiemu myśleniu dyktować mojej linii argumentacyjnej.
kmat napisał(a): Nie ma. Wyobraź sobie Starship Troopers, tylko że na serio. To też byłaby padaka.Ale nie trzeba sobie wyobrażać. Dzieła skrajnie prawicowe, które są strawne i mają wartość artystyczną od czasu do czasu powstają. Takim był np. film "300". Takimi były dawno temu dzieła Reni Riefenstahl.
Więc da się stworzyć skrajnie prawicowe dzieło, które nie będzie gniotem. Jest jednak bardzo trudno.
Zwraca uwagę, że o ile dzieła określane jako "łołk" jednak funkcjonują jakoś w mainstreamie, mimo narzekania, to póki co większość kina skrajnie prawicowego, to są jakieś małe wytwórnie, których produkcję oglądają tylko albo skrajni prawicowcy, albo breadtuberzy, żeby zrobić o nich wideoesej

kmat napisał(a): Zawsze były jakieś pluskwy, które ten przekaz sączyły. Ale żreć zaczęło to niedawno. Na moje świat się zepsuł w 2008. Od tego czasu co chwila jest jakiś kryzys.A weź kmacie pod uwagę jeszcze, że jeśli świat się zepsuł w 2008 roku, to obecnie prawa wyborcze zdobywają osoby, które nie pamiętają już niezepsutego świata. To może być dla Ciebie jakimś wyjaśnieniem, dlaczego sympatie polityczne młodych są tak skrajnie różne niż sympatie starych.

