Sebrian napisał(a): Inna sprawa, że to wcale nie są kwestie wagi ciężkiej, ale stale im się to przypisuje. Jestem przekonany, że gdyby zmierzyć zaangażowanie szeroko pojętej, unijnej biurokracji w poszczególnych tematach, to największy nacisk (zarówno w kontekście priorytetów politycznych, jak i zaangażowania kadry i środków finansowych) jest położony na kwestie uważane powszechnie za najistotniejsze, tj. bezpieczeństwo, polityka spójności, energetyka czy klimat. Nie wiedzieć czemu, w dyskursie publicznym nierzadko przedstawia się to jednak zupełnie inaczej - że te oczadzone urzędasy siedzą i się zajmują bzdetami jak kotlet roślinny* czy krzywizna banana. Nie wiem czemu tak jest, ale się domyślam ;-)Może właśnie dlatego, że część urzędników właśnie takimi rzeczami się zajmuje i efekty ich pracy są widoczne i odczuwalne. Takie regulacje generują chociażby konieczność dostosowania opakowań przez producentów, duże ilości takich zmian stają się upierdliwe, przez co także ważne regulacje budzą bunt, bo są kolejną upierdliwością. I owszem, nazwy kotletów i kabanosów roślinnych to jest pierdoła. Jeśli żywnościowcy nie mają innych zajęć, to rzeczywiście należy ich zmniejszyć ich liczbę. Pieniądze unijne też nie spadają z nieba i nie powinny być przeznaczane na zatrudnianie nadmiernej liczby urzędników tylko po to, żeby mieli oni pracę.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.

