fciu napisał(a): Ale paradygmat, jaki tutaj prezentuję jest w zasadzie 100% empiryzmem. Tzn. jeśli widzimy, że u jakiegoś osobnika seksualność spełnia funkcję taką a nie inną, to stwierdzamy, że tak właśnie jest. I nie ma sensu sięgać metafizyczną prawą ręką przez ontologiczne lewe ucho, żeby uzasadnić, że natura tego nie chciała.
Co to znaczy "widzimy, że spełnia funkcję"?
Mnie na przykład interesuje, co ma w tej sprawie do powiedzenia biologia. Sprawa jest skomplikowana, ale zasadniczo biologia uznaje, że główną funkcją seksu jest reprodukcja. Są gatunki, gdzie pełni też inne funkcje np. u ludzi wspomaga wychowanie potomstwa. U bonobo pełni też rozbudowane funkcje społeczne. Czy to są empiryczne ustalenia? Jak się mają do (wymyślonej przez filozofa, a nie naukowców) falsyfikowalności, które miało rzekomo być kryterium naukowości danej teorii?
fciu napisał(a): Oczywiście. Dlatego próba regulacji będzie prawie zawsze oznaczała represję.
Nie jestem zwolennikiem żadnych regulacji w tym zakresie.
fciu napisał(a): I znowu udawanie, że się nie widzi różnicy między prześladowaniem gejów, a zaleceniem, aby nie złapać syfa.
Po pierwsze te publicznie toczone dyskusje nie dotyczą tylko chorób wenerycznych, ale często też wchodzą w zalecenia dotyczące sfery emocjonalnej, dopuszczalnego kontekstu (i nie chodzi tylko o konsensualność).
Poza tym stanowisko, które reprezentuje, jest bardzo restrykcyjne, ale wobec wszystkich tj. bez względu na orientację. Możesz to nazwać dowolnie.

