fciu napisał(a): Niepewność.
To zbyt proste ujęcie. Gdy pojawiło się pojęcie prekariatu to bardzo mocno akcentowano, że to niepewność związana konkretnie z formą zatrudnienia. Ta niepewność wyrażała się śmieciówkami lub płaceniem pod stołem z umową na kwotę minimalną.
Cytat:Bo to jest właśnie specyfika dzisiejszej korpopracy w wielkim mieście. Dziś fajnie zarabiasz, masz mądrze brzmiący tutuł i zapraszają cię do Paryża na imprezę firmową. Jutro są zwolnienia grupowe i dostajesz informację, że nie jesteś potrzebny 4h przed zablokowaniem wszystkich dostępów.Ale tego rodzaju niepewność to domena wszystkich pracujących poza częścią budżetówki. Musi być zatem coś co pozwoli doprecyzować kim dokładnie są prekariusze. Przykładem są te umowy.
Cytat:Czy oprócz stabilnych umów o pracę w korpo w Twoim świecie są też smoki? Lubię smoki.No to zapraszam Cię do mojego świata smoków. Świata, w którym umowa o pracę w korpo to powszechność, praca w której nie ma płacenia pod stołem, itd. Z mojej własnej autopsji taki jest właśnie ten obraz. I z autopsji wielu innych znajomych. Nie tylko z jednej branży. Teraz to ja czuję się jakbyś przyleciał z jakiegoś Marsa. Gdzie to taka lipa jest, w jakich konkretnie organizacjach?
Takie miejsca mają swoje wady, ale kto nie zaznał pracy w Januszeksie ten wuja tam wie o niepewności i lichych umowach. Ja mam za sobą takie doświadczenie i jak słucham tego jojczenia jak to w korpo jest źle to zaczynam ciebie rozumieć z tym całym uprzywilejowaniem, co poniektórych…
Czasem są jacyś ludzie na B2B ale to zwykle już bardzo wysoka półka płacowa i wszem wobec promują takie rozwiązanie, głoszą jego zalety i przedstawiają jako wybór a nie przymus. Nie mam powodu, żeby im nie wierzyć. W pewnych sytuacjach zawodowych, na wysokich stanowiskach rzeczywiście może być to dla kogoś atrakcyjne.
W dużym mieście łatwo znaleźć nową pracę. Owszem, są ludzie którym korpotytuły na tyle zryły ambicje, że wolą rok siedzieć na bezrobociu (i szukać tylko i wyłącznie analogicznego, super stanowiska) niż np. pójść do pracy w urzędzie, ale to tylko obraz czyjegoś mentalu, tego że nie chce sobie „zbrukać” CV, a nie realnych możliwości.
Cytat:Ależ oczywiście. Ale jeśli takiej nieruchomości nie ma, to pojawia się jeszcze jeden problem, wzmacniany przez ww. niepewność.
Ktoś zawsze zostanie, ale cebulka została już obrana i początkowa baza wyborcza nie utrzyma się na tym samym, wysokim poziomie.
Prekariusz to imigrant z pcimia dolnego, który przyjeżdża do dużego miasta za pracą - bez kapitału, bez nieruchomości, bez rodziny na miejscu, a nie jakiś miejscowy razemek, który studiuje dziennie i mamusia mu kieszonkowe wypłaca. Taki tam z niego prekariusz jak i z ciebie.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
