To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Prawa autorskie & patentowe vs infoanarchizm (oraz nurty pokrewne)
Mr R.I.P. napisał(a):Opłata za śpiewanie??? W sumie niezła myśl. Tylko ile by biedna Mandaryna musiała zapłacić aby ją chcieli słuchać?:lol2:

Ile to kosztuje zależy od rynku i tego, ile jesteś gotowy za to zapłacić. Jeśli nie chcesz za określoną cenę kupić, to nie kupujesz.
Mr R.I.P. napisał(a):Czy "artysta" wykonuje pracę za KAŻDYM razem gdy jego utwór jest odtwarzany lub powielony?
Czy artysta musi ściągać za to opłatę za jednym razem a nie z tantiemów?
Skoro on jest autorem to chyba ma prawo wyznaczać cenę za swoje usługi. Nie podoba się, nie kupuj. Forma zapłaty również zależy od sprzedającego, a nie nabywcy. Nie podoba się, nie kupuj.
Odpowiedz
Powtórzę się po raz setny. Egzekwowanie "własności" intelektualnej wymaga ciągłego naruszania własności materialnej oraz prywatności, w skali globalnej. Nie zgadzam się z twierdzeniem, jakoby jakakolwiek "praca" mogłaby dawać komuś częściową władzę nad komputerami i inną własnością materialną niecałych siedmiu miliardów ludzi.

Piotr Ratajczak napisał(a):Avx: jak rozumiem w "twoim" libertarianizmie miałaby obowiązywać pełna swoboda zawierania umów, tak?

Czemu więc w tym konktekście nie mógłbym:
  1. Stworzyć utworu A
  2. Dokonać pierwotnego aktu "sprzedaży" utworu A/ udzielenia licencji na korzystanie z utworu A w postaci umowy, w której:
    1. pozwalam nabywcy na enumeratywnie określone co do sposobu i zakresu korzystanie z utworu A
    2. Zabraniam nabywcy (nabywca zobowiązuje nabywcę do nie czynienia) dalszego rozpowszechniania utworu A, wytwarzania kopii utworu A, udostępniania utworu A innym osobom etc.
    3. Wyrażam zgodę, by nabywca sprzedał utwór (scedował prawa) innej osobie pod warunkiem, że zobowiąże ją do korzystania z niego na takich samych zasadach, jakie odnosiły się do niego, oraz sam przestanie z niego korzystać.
    4. Zobowiązuję nabywcę (nabywca zobowiązuje się do) zapłaty mi n-krotności opłaty jaki mi wniósł, za każda kopię utworu A która została wprowadzona do obrotu z jego winy, a powstała w wyniku złamania przez nabywcę warunków umowy.
    5. etc
  3. etc
Zaznaczam, że jest to model koncepcyjny, bez wnikania w szczegóły. Możemy założyć że jest to umowa co do charakteru bardziej zbliżona do umowy najmu niż sprzedaży (co do koncepcji).

Mamy w ten sposób z grubsza rzecz biorąc dzisiejsze prawa autorskie opakowane w umowę dwustronną. Skoro mam pełną swobodę kształtowania umów, dlaczego nie mógłbym zawrzeć takiej.

Możesz zawrzeć taką.
Istnieje ogromna różnica pomiędzy nią a obecnym systemem prawnym.
Różnica to odpowiedzialność wyłącznie tej strony, która jest winna łamiącego ww. umowę wprowadzenia do obrotu.

Jeżeli z winy pana A program wycieknie nielegalnie do miliona osób, to pana A można ukarać pozbawieniem całego majątku jaki posiada (domyślam się, że owe milion kopii jest warte więcej od jego majątku), ale miliona osób (które żadnej umowy nie podpisały) karać nie można w ogóle. To ogromna różnica pomiędzy tą umową a stanem aktualnym, astronomiczna.

Ze względu na ryzyko pozbawienia całego majątku (z butami łącznie, toż gdyby przypadkiem program jednak wyciekł, nie wypłaciłbym się do końca swoich dni - trzeba by to w sejfie trzymać i uruchamiać tylko na maszynach bez połączenia z siecią), osobiście nie podpisałbym takowej.
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).
-----------------------------------
2025r- Prywatnie tworzę postapo grę, jeśli lubisz czarny humor to polecam.
DARMOWE Demo-  Because The World Died by liberty90
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
Odpowiedz
Avx napisał(a):Powtórzę się po raz setny. Egzekwowanie "własności" intelektualnej wymaga ciągłego naruszania własności materialnej oraz prywatności, w skali globalnej. Nie zgadzam się z twierdzeniem, jakoby jakakolwiek "praca" mogłaby dawać komuś częściową władzę nad komputerami i inną własnością materialną niecałych siedmiu miliardów ludzi.

Dlatego nie uznaję patentowania algorytmów, czy praw fizyki. Jednak gotowe rozwiązania to już inna kwestia. Nie podoba mi się patentowanie np. paneli multi-touch. Uważam, że jeśli wykonasz swój własny od początku, to nikt Ci nie może tego zakazać. Jednak skopiowanie schematu budowy i produkcja na własną rękę to już nie uwzględnia tego, że ktoś te pracę w opracowanie schematów włożył.

Sporo nie podoba mi się z obecnych rozwiązań w dziedzinie patentów i podobnie jak Ty myślę o niektórych z nich w ten sposób, ale nie jestem generalnie przeciwko patentom. Uważam, że są sytuacje gdy Ty masz zupełne prawo do swojego produktu(czy to schematy, czy innej rzeczy).

EDIT: To prawo jest co najwyżej niedoskonałe, ale nie znaczy to, że sama idea nie ma zupełnie sensu.
Odpowiedz
Avx napisał(a):Możesz zawrzeć taką.
Istnieje ogromna różnica pomiędzy nią a obecnym systemem prawnym.
Różnica to odpowiedzialność wyłącznie tej strony, która jest winna łamiącego ww. umowę wprowadzenia do obrotu.

Jeżeli z winy pana A program wycieknie nielegalnie do miliona osób, to pana A można ukarać pozbawieniem całego majątku jaki posiada (domyślam się, że owe milion kopii jest warte więcej od jego majątku), ale miliona osób (które żadnej umowy nie podpisały) karać nie można w ogóle. To ogromna różnica pomiędzy tą umową a stanem aktualnym, astronomiczna.
tylko, ze w wiekszosci gier/programow podczas instalacji musisz zapoznac sie z licencja i wyrazic na nia zgode. co za tym idzie - jesli ten milion osob zainstalowal program (co jest rownoznaczne z tym, ze zaakceptowali moja licencje) to zawarli ze mna umowe. i mam w powazaniu jak sie w swoja kopie zaopatrzyli - skoro zaakceptowali licencje to ich problem i moge ich scigac.
I am virgin
I'm a whore
Giving nothing
The taker
The maker of war
Odpowiedz
El Commediante napisał(a):Ich wdzięczność i gotowość do pomocy w trudnej sytuacji. Dla nich odrobienie zadania domowego stanowiło wartość, a Ty twierdzisz, że dla Ciebie nie stanowiło żadnej, więc to złoty interes - pieniądze leżące na ziemi. Dlaczego więc tego nie robiłeś?

Wydumałeś to strasznie. Wartością odrobienia pracy domowej jest nauka jaką się podczas jej odrabiania zdobyło, nie mierzy się jej ani w pieniądzach ani w wdzięczności, ani tym bardziej w prawach autorskich.

Pomagałem czasem w odrabianiu zadań, miałem wymagać, żeby dopisano moje nazwisko do każdego zeszytu? :lol2:

Cytat:tylko, ze w wiekszosci gier/programow podczas instalacji musisz zapoznac sie z licencja i wyrazic na nia zgode. co za tym idzie - jesli ten milion osob zainstalowal program (co jest rownoznaczne z tym, ze zaakceptowali moja licencje) to zawarli ze mna umowe. i mam w powazaniu jak sie w swoja kopie zaopatrzyli - skoro zaakceptowali licencje to ich problem i moge ich scigac.

Gdyby tylko umowy były problemem ludzie potworzyliby cracki i bez umów instalowali by gry/programy. :]
Give me your lips for just a moment,
And my imagination will make that moment live.
Give me what you alone can give,
A kiss to build a dream on.
Odpowiedz
eheon napisał(a):Wartością odrobienia pracy domowej jest nauka jaką się podczas jej odrabiania zdobyło, nie mierzy się jej ani w pieniądzach ani w wdzięczności, ani tym bardziej w prawach autorskich.

Więc tym bardziej powinieneś odrabiać za nich zadanie. Może nawet powinieneś im za to płacić? :lol2: Przecież podczas tej pracy czerpiesz korzyści w postaci zwiększania zasobu wiedzy. A co dajesz w zamian? Nic. Jak Twoje sumienie mogło sobie z tym poradzić?
Odpowiedz
El Commediante napisał(a):Więc tym bardziej powinieneś odrabiać za nich zadanie. Może nawet powinieneś im za to płacić? :lol2: Przecież podczas tej pracy czerpiesz korzyści w postaci zwiększania zasobu wiedzy. A co dajesz w zamian? Nic. Jak Twoje sumienie mogło sobie z tym poradzić?
Tylko dlaczego mam wykonywać za kogoś pracę? Jak ktoś chciał to mógł sobie zadanie przepisać i to jest analogia bliższa prawdzie.
Give me your lips for just a moment,
And my imagination will make that moment live.
Give me what you alone can give,
A kiss to build a dream on.
Odpowiedz
eheon napisał(a):Tylko dlaczego mam wykonywać za kogoś pracę? Jak ktoś chciał to mógł sobie zadanie przepisać i to jest analogia bliższa prawdzie.

Czyli jednak przyznajesz, że to jest praca, czyli ma wartość?
Odpowiedz
eheon napisał(a):Tylko dlaczego mam wykonywać za kogoś pracę? Jak ktoś chciał to mógł sobie zadanie przepisać i to jest analogia bliższa prawdzie.

Hehe, dokładnie Oczko Wiele razy dałem komuś odpisać moją pracę, sam też nie raz z czyjejś skorzystałem. To tylko szkoła.

Poza tym wszystkim warto też rozróżniać plagiat od praw majątkowych. O ile plagiat to zwykłe oszustwo (bo niby czemu ktoś ma sobie przypisywać autorstwo pracy, której autorem nie jest?), to autorskie prawa majątkowe są durnym wymysłem interwencjonistów, którzy nie rozumieją istoty handlu informacją.
Odpowiedz
Czy ściąganie liczby binarnej z internetu jest przestępstwem ?
Czy można opatentować konkretna liczbe binarną a później rościć sobie do niej prawa autorskie ?
Czy istnieje człowiek, który otwiera plik mp3 w notatniku Microsoftu ?
Załóżmy, że kompozytor żyje w pustelni i komponuje tam swoje kawałki. Pewnego razu przypadkowo odwiedza jakieś miasto i słyszy w taxi jakąś melodię. Po 5 latach w pustelni nagle ta melodia mu sie przypomniała, choć nie pamieta skąd ani gdzie ją słyszał. Uznaje to jako swoją kompozycję. Na koniec życia opuszcza pustelnię, wydaje swoje dzieła i ktoś go pozywa do sądu o naruszenie praw autorskich. Czy wygra rozprawę w sadzie ?
Odpowiedz
Brz przesady, to jest nieco wydumane.
Po pierwsze nikt nie patentuje liczby samej w sobie, ale konkretny kod na konkretny komputer. Nikt Ci u używanie liczb nie zakaże, ale jeśli chodzi o program to już inna kwestia. Program spełnia swoje funkcje i działa na maszynie więc jest to nieco inny przypadek.

Co do muzyki pustelnika to może on wytworzyć nowy utwór i mało prawdopodobne, aby trafił idealnie w to co usłyszał, a takie przypadki raczej się kończą bez wielomilionowych odszkodowań. Nawet jeśli trafiłby idealnie, to nie oznacza, że jakąś karę zapłaci. Jak wszystko w życiu zależy wiele od sytuacji. Natomiast jeśli to nie są jego utwory to nie jest ich autorem mimo wszystko.
Odpowiedz
Tak wydumane, gdzieś się po prostu spotkałem z takim podejściem - może na jakimś forum nie pamiętam. Można próbować to na siłę bronić, ale po co.
Odpowiedz
hehe napisał(a):Brz przesady, to jest nieco wydumane.
Po pierwsze nikt nie patentuje liczby samej w sobie, ale konkretny kod na konkretny komputer. Nikt Ci u używanie liczb nie zakaże, ale jeśli chodzi o program to już inna kwestia. Program spełnia swoje funkcje i działa na maszynie więc jest to nieco inny przypadek.
A czymże jest program jak nie liczbą? Przecież nasz program to "100111010101(...)010111000101" co można przełożyć na całkiem konkretną liczbę.

Odpowiedz
Rexerex. napisał(a):A czymże jest program jak nie liczbą? Przecież nasz program to "100111010101(...)010111000101" co można przełożyć na całkiem konkretną liczbę.

Jeśli będziesz chciał policzyć coś przy użyciu tej liczby lub wstawić w równanie, to będzie liczbą.

Natomiast program sam w sobie spełnia określone funkcje i działa na określonej maszynie. To są zdecydowanie dwa różne przypadki. Liczby nikt Ci nie zakaże używać, ale za to programu już tak. Tym bardziej, że liczba jest tylko jednym z zapisów programu, równie dobrze można go zapisać (for(;;Oczko{}) i co wtedy? Nie możemy używać alfabetu łacińskiego i niektórych znaków?

Ja nie mam żadnego problemu z rozróżnieniem kiedy co jest czym i Ty też nie masz, więc po co pisać takie rzeczy...
Odpowiedz
Cytat:A czymże jest program jak nie liczbą? Przecież nasz program to "100111010101(...)010111000101" co można przełożyć na całkiem konkretną liczbę.

Bzdura. Proste pytanie: 1011, jaka to jest liczba?

Szybka odpowiedź: 11.
A niby dlaczego? Kto powiedział, że to jest liczba w naturalnym kodzie binarnym (który wcale nie jest podstawowym na poziomie maszynowym). A dlaczego nie -5 w kodzie U2? A dlaczego nie 4 w kodzie +7? A dlaczego nie -3 w kodzie znak-moduł? A dlaczego nie 2,75 w jakimś rodzaju kodu stałoprzecinkowego?

Wniosek: ciąg zer i jedynek bez kontekstu nie jest liczbą. Ciąg zer i jedynek ma znaczenie tylko w konkretnym przypadku maszynowym, wykonując określone działanie i nie może być rozpatrywany jako liczba.

Karta papieru na której napiszesz wiersz też jest na odpowiednio małym poziomie unikalna spośród innych kartek papieru, ale to nie ona podlega ochronie, nie podlega ochronie tusz, którym to napisałeś tylko treść.
Piotr Ratajczak - redaktor, webmaster
Odpowiedz
O właśnie, jeszcze trzeba napisać jak wyżej co jest czym dokładnie. Zresztą sam czasami pisuję programy i zapewniam, że jest to włożenie cholernie wielkiej pracy w to i nie widzi mi się, aby ktokolwiek je sobie tak używał bez mojej zgody. Jeśli udostępnię sam niech sobie używa a jeśli nie udostępnię niech sobie sam napisze.

Trzeba lat nauki(przynajmniej jednego roku na dobre poznanie sensownego języka) aby napisać sensowny program i to nie przychodzi za darmo.
Odpowiedz
dobra, to może ja:
co stworzę to moje. pozwolę komuś z tego skorzystać na okreslonych zasadach. on zacznie to rozpowszechniać - to on w tym momencie łamie umowę. i już. tu rzeczywiście dochodzi do złamania moich praw.
Największy polski ateista. 110 kilo wagi.

konkluzja, po pewnej rozmowie - by pobić posąg ze Świebodzina, należy wybudować 34-metrową Sashę Grey, miażdzącą obcasem głowę biskupa.
Przerobienie wyspy Niue na raj podatkowy i BDSM-land też w planach.

"Zadbałem o o tę ponurą reputację, by odstraszyć podstępne zło, które dręczy nasz przeklęty kraj. Wiesz o czym mówię? o podatkach." Duży uśmiech

Harry Potter niesie lepsze przesłanie niż biblia.
Odpowiedz
666gonzo666 napisał(a):dobra, to może ja:
co stworzę to moje. pozwolę komuś z tego skorzystać na okreslonych zasadach. on zacznie to rozpowszechniać - to on w tym momencie łamie umowę. i już. tu rzeczywiście dochodzi do złamania moich praw.

Zgodzisz się żebym też głosił takie poglądy? Oczko To jest właśnie to, o czym cały czas piszę. Powinienem mieć prawo decydowania komu moja praca przyniesie największy pożytek.

Cytat:Poza tym wszystkim warto też rozróżniać plagiat od praw majątkowych. O ile plagiat to zwykłe oszustwo (bo niby czemu ktoś ma sobie przypisywać autorstwo pracy, której autorem nie jest?)

A niby czemu ktoś ma sobie przypisywać korzyści z korzystania programu, którego autorem nie jest?

Cytat:to autorskie prawa majątkowe są durnym wymysłem interwencjonistów, którzy nie rozumieją istoty handlu informacją.

:lol2: Czyli istota handlu polega na rozdawaniu za darmo? Ciekawe jak długo przetrwa ta szkoła...
Odpowiedz
Jeżeli coś sprzedajesz, to to coś przestaje być Twoje. Chyba, że potrafisz sprzedać dom i mieć cały czas ten dom :lol2: Informacja jest towarem dość specyficznym. Nie można jej "wypożyczyć", bo niby w jaki sposób wyegzekwować jej "zwrot"?
Odpowiedz
kkap napisał(a):Jeżeli coś sprzedajesz, to to coś przestaje być Twoje. Chyba, że potrafisz sprzedać dom i mieć cały czas ten dom :lol2: Informacja jest towarem dość specyficznym. Nie można jej "wypożyczyć", bo niby w jaki sposób wyegzekwować jej "zwrot"?
tylko, ze jesli napisze program to trzeba rozroznic 2 rzeczy.

czym innym jest sprzedaz kodu programu jako takiego innej osobie wraz z wszelkimi prawami do tego programu.

czym innym jest sprzedaz licencji na korzystanie z programu - a w taki sposob moze nabyc program przecietny uzytkownik w sklepie. w tym przypadku nie nabywam programu i praw do niego. nabywam mozliwosc uzytkowania go na okreslonych przez tworce zasadach.

przeciez to jest proste jak budowa cepa.

a niektorzy tutaj nie widza roznicy miedzy sprzedawaniem kodu zrodlowego programu a mozliwosci uzytkowania programu.
I am virgin
I'm a whore
Giving nothing
The taker
The maker of war
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości