Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Żarłak
Spoiler!
a) proszę Cię. Idź do pierwszego lepszego stowarzyszenia New Age - tam masz takie rzeczy
b) dylatacja czasu, horyzont zdarzeń, warunki panujące wokół czarnej dziury - to tyle ode mnie
Reżyser może umieścić w środku czarnej dziury nawet Shreka, ale nie zmieni to sposobu podejścia do takiej dziury.
Wilk napisał(a):Film nie opowiada o przyszłości tylko jest alegorią teraźniejszości. Tzw. "sci-fi" to zaledwie forma. Niedoskonała forma bo służąca wypowiedzeniu czegoś poza sobą. Wiele filmów zawiera takie niedoskonałości na które zwraca się uwagę tylko wtedy, kiedy film odbiera się dosłownie. Np. Prometeusz. Ludziska żądne sensacji zauważyli w nim błędy i głupoty, bo skupiali się na dosłownym odbiorze. Rzeczywista treść im umknęła. Niestety, musimy brać pod uwagę krytykanctwo plebsu, bo współcześnie wszystko jest wystawione i dostępne dla wszystkich. Ludzie zdolni jedynie do odbioru czegoś, co ma kopiować rzeczywistość nie będą dostrzegać innych treści. Są jak ktoś, kto ogląda obraz przedstawiający danse macabre i śmieje się że to głupota, bo szkielety przecież nie tańczą... :]
Tako rzecze Roan: "A sama konwencja sci-fi, czy też po prostu konwencja fantastyczna zazwyczaj służy przekazaniu pewnych pomysłów oraz idei, a nie jest sztuką dla samej siebie."
Po drugie, nie ma sprzeczności pomiędzy logicznością a metaforycznością. No chyba, że dla niewydarzonych artystów, którzy nie potrafią myśleć, a chcą "przekazać swoje myśli".
Cytując klasyka:
Nietzsche napisał(a):Poeta wprowadza swe myśli uroczyście, na wozie rytmu; zwykle dlatego, że nie potrafią iść pieszo.
Powyższy cytat stosuje się również do innych rodzajów sztuki.
No i po trzecie, najważniejsze. Odróżniaj przekładanie zasad naszego świata na świat przedstawiony od wewnętrznej spójności dzieła.
Fantastyka polega na tym, że tworzy się świat z określonymi zasadami i potem się ich konsekwentnie trzyma. Dlatego mi pociąg-perpetuum mobile zupełnie nie przeszkadzał, jako że przyjmowałem to po prostu jako zasadę świata przedstawionego. Także raczej nikomu nie przeszkadzają elfy na seansie Władcy Pierścieni.
Przeszkadza mi natomiast film, gdzie w jednej scenie rozwodzą się nad dylatacją czasu, ba, robią ją kluczową dla pewnej sceny, a 20 minut później, w warunkach gdy powinna odgrywać większe znaczenie, zupełnie o niej zapominają. TO się nazywa sztuka dla plebsu, który ogląda film niczym owca malowany obraz i ani nie potrafi połączyć faktów w jedną całość, ani przypomnieć sobie rzeczy, które się wydarzyły 10 minut wcześniej.
Ale rozumiem, że w dzisiejszych czasach postmodernizmu świat stanął na głowie i teraz nielogiczność i niekonsekwencja jest zaletą, a myślenie - wadą.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 12,313
Liczba wątków: 81
Dołączył: 12.2009
Reputacja:
388 Płeć: nie wybrano
Obejrzałem film "Źródło".
Klapa. Ma swoje walory. Wizualnie film robi wrażenie, jako obraz wygląda świetnie.
Jednak zbyt duża ilość pseudointelektualnego bełkotania, onirycznych wizji, niepotrzebnych retrospekcji i new age wszystko zepsuła.
Gdybym był scenarzystą to pociąłbym ten film na dwa kawałki.
Z wątku konkwistadora zrobiłbym osobny film. To samo z wątkiem chorej Izzy.
Pierwszy film byłby filmem gdzie nacisk położony byłby na przygodę i akcję, drzewo byłoby odpowiednikiem El Dorado. Film o uporze, zuchwałości, itp.
Drugi byłby filmem o miłości, umieraniu.
I jeden i drugi odpowiednio wykonany mógłby być dobrym filmem, wartym uwagi.
Jednak miks wątków, do tego ten niepotrzebny (nie ze względu na pomysł ale raczej na to, że nie da się tego tak zrobić aby nie wyszło mętnie) z kosmiczną podróżą wyszedł źle. A jak się to podlało tym wszystkim co wcześniej wymieniłem (oniryczne wizje, itd.) to nic tylko stwierdzić iż zmarnowano potencjał na dwa, może nie jakieś innowacyjne fabularnie filmy, ale nie o to chodzi aby na siłę tworzyć coś niezwykłego. Raczej w kinie chodzi o to aby ze "zwykłej" fabuły wycisnąć wszystko co najlepsze i podać to w dobrej formie.
W tym złym kierunku w jakim poszło Źródło poszli później twórcy Atlasu Chmur.
Ale patrzenie na Rachel Weisz w wydaniu hiszpańskiej królowej o anielskim wyglądzie robiło wrażenie.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dlaniej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Liczba postów: 5,409
Liczba wątków: 79
Dołączył: 10.2009
Reputacja:
90
Interstellar byl dziwnym filmem. Obok genialnych rozwiazan, pomysłów i scen byly zupelnie beznadziejne.
Z jednej strony genialny jest motyw z tym ze ta naukowiec z planety wodnej przybyla tam poltorej gosziny wczesniej. Z drugiej strony kazdy wozny z NASA powinien to przewidziec. Nic dziwnego ze profesor nie potrafil rozwiazac rownania skoro nie wpadl na tak prosta rzecz.
Druga sprawa to czym kierowali sie bohaterowie ladujac na planecie Manna? Jedyny za tym argument to jego reputacja sprzed 10 lat. Tymczasem druga planeta miala pozytywna opinie astrobiolozki, ktora ma papier na bycie ekspertem w dziedzinie. To nie ma znaczenia dla glownego bohatera, bo babka zakochala sie w gosciu z tamtej planety...
Trzecia: po kiego grzyba byl motyw z indyjskim dronem?
Czwarta: olbrzymie propsy dla postaci robotów. Najlepsze aktorskie kreacje z calego filmu. To jednoczesnie wada i zaleta.
Piata: czy glowny bohater jest psychopata? Niby ma jakies uczucia, ale ucieka od swojej corki zaraz po przyjsciu do niej do szpitala, z rodzina w ogole nie gada, a na koniec manipuluje osobowoscia TARSa jakby za nic mial wiez ktora ich laczyla przez cala przygode.
Zadnych zastrzezen nie mam natomiast co do tego co znalazl w czarnej dziurze. Genialnt watek.
Liczba postów: 12,313
Liczba wątków: 81
Dołączył: 12.2009
Reputacja:
388 Płeć: nie wybrano
Ciekawe, ale jest dużo goryczy. Film miał naprawdę świetny potencjał.
Gdyby jednak zrezygnowano z części zabiegów, gdyby zadbano bardziej o spójność, wprowadzono mniej chaosu na ekranie.
Niestety tylko "gdyby".
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dlaniej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Liczba postów: 1,821
Liczba wątków: 32
Dołączył: 07.2012
El Commediante napisał(a):Oglądał ktoś "Deep Impact"? Neil de Grasse Tyson gada o nim przy każdej okazji. Jest tam co oglądać?
No i generalnie czy znacie fajne filmy sf z kosmosem w roli głównej. Najlepiej hard, soft, gwiezdnowojnoidy nie.
Debilstwo. 2-kilometrowy asteroid spada na Ziemię. Słup eksplozji sięga stratosfery i żadnej fali uderzeniowej, tylko tsunami, co prawda fajnie pokazane jak na tamte czasy (2 połowa lat 90.).
Co do filmów, polecam ,,Pitch Black'' z 2000 r. i kontynuacje, czyli ,,Riddicki''.
Liczba postów: 2,261
Liczba wątków: 25
Dołączył: 09.2014
Reputacja:
161 Płeć: mężczyzna
Mi się "Źródło" bardzo podobało, ale nie uważam żeby to był film z jakimś przekazem intelektualnym. Dla mnie to był film głównie emocjonalny, działający obrazem, dźwiękiem i atmosferą. Dodatkowo obejrzałem go z zaskoczenia (nie miałem pojęcia co oglądam) oraz byłem w wybitnie melancholijnym nastroju co było strzałem w dziesiątkę. Dla mnie to film o nieuniknionej stracie i tyle.
Ale nie dziwi mnie to że wielu ludziom się nie podoba, ciężko mi bronić ten film bo jego odbiór jest bardzo mocno subiektywny.
Atlas chmur był dla mnie praktycznie nieoglądalny. Bardzo się męczyłem.
Prometeusz to dla mnie zakała kina sci-fi i świata Aliena... ale ile można kopać martwego konia.
Liczba postów: 12,313
Liczba wątków: 81
Dołączył: 12.2009
Reputacja:
388 Płeć: nie wybrano
Emocjonalnie film także i na mnie podziałał. Wywołał to co miał wywołać, ale gdy do głosu dochodził rozum to już tak korzystnie dla filmu nie wychodziło.
Pomysł bardzo dobry, wykonanie (nie od strony wizualnej bo tutaj było świetnie) już gorzej.
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Roan Shiran napisał(a):Żarłak
Spoiler!
a) proszę Cię. Idź do pierwszego lepszego stowarzyszenia New Age - tam masz takie rzeczy
b) dylatacja czasu, horyzont zdarzeń, warunki panujące wokół czarnej dziury - to tyle ode mnie
Reżyser może umieścić w środku czarnej dziury nawet Shreka, ale nie zmieni to sposobu podejścia do takiej dziury.
Spoiler!
a) Nieładnie tak wysyłać na drzewo. Przeczytałem pewien komentarz w necie dot. zakończenia historii Coopera. Finał jest pośmiertną projekcją jego mózgu, a tak naprawdę zginął w czarnej dziurze
I spoko, rozumiem czepianie się kwestii uproszczeń naukowych, ale nie rozumiem zarzutów odnośnie wątku ścisle społecznego, kiedy to on jest najważniejszy w całym filmie, a nie naukowe wodotryski, lub ich brak
b) Od strony naukowej nie miałem zarzutu do czasu kiedy wylecieli z drugiej strony bramy. Rozjebało mnie jak zdecydowali żeby lecieć do planety najbliżej czarnej dziury. Nie sądzę, że naukowiec podjąłby taką decyzję. Jednak jako widz tez niewiele wiemy odnośnie podróży tam. Oceniając postępowanie należy mieć na uwadze, że twórcy gdzie tylko możliwe robili z postaci idiotów zeby móc widzowi, który nie interesuje się kosmosem wyjaśnić co właściwie się dzieje. Cierpi na tym naukowa wiarygodność filmu, ale jest konieczne w hollywood, niestety.
I właśnie kiedy miałem pierwsze zgrzyty zadałem sobie pytanie czy takie coś chciałem zobaczyć. Uznałem, że nie dałoby się przetrafić historii ściśle naukowej. Ba, nawet nie dałoby się tej historii opowiedziej w ten sposób. Przykre, że się zawiodłeś. Po zapowiedziach mogliśmy spodziewać się, że będzie hard SF z prawdziwego zdarzenia. I było tam gdzie możliwe. Zapomnieslimy tylko, że hollyód wymaga pewnych uproszczeń. Możemy czuć się oszukani, bo promocja filmu biła w tony hard sf.
Te uproszczenia i kłamstewka nie zmieniają faktu, że to dobry film SF. Może dzięki niemu pojawi się więcej równie dobrych produkcji; może pobudzi niezaleznych autorów do tworzenia swoich wizji.
jeahwe napisał(a):"prometeusz"? "zrodlo"? "interstaller"? wszyscy powinnisicie dostac po ostrzezeniu za pisanie o takich gniotach w watku o ambitnych filmach
Nie no. Nie bądź tak surowy dla Interstellar. Może jakieś uzasadnienie? To bardzo dobrze wykonany film z dobrą historią. Może niezbyt odkrywczy, ale jak najbardziej ambitny.
El Commediante napisał(a):Interstellar byl dziwnym filmem. Obok genialnych rozwiazan, pomysłów i scen byly zupelnie beznadziejne.
Spoiler!
Z jednej strony genialny jest motyw z tym ze ta naukowiec z planety wodnej przybyla tam poltorej gosziny wczesniej. Z drugiej strony kazdy wozny z NASA powinien to przewidziec. Nic dziwnego ze profesor nie potrafil rozwiazac rownania skoro nie wpadl na tak prosta rzecz.
Druga sprawa to czym kierowali sie bohaterowie ladujac na planecie Manna? Jedyny za tym argument to jego reputacja sprzed 10 lat. Tymczasem druga planeta miala pozytywna opinie astrobiolozki, ktora ma papier na bycie ekspertem w dziedzinie. To nie ma znaczenia dla glownego bohatera, bo babka zakochala sie w gosciu z tamtej planety...
Trzecia: po kiego grzyba byl motyw z indyjskim dronem?
Czwarta: olbrzymie propsy dla postaci robotów. Najlepsze aktorskie kreacje z calego filmu. To jednoczesnie wada i zaleta.
Piata: czy glowny bohater jest psychopata? Niby ma jakies uczucia, ale ucieka od swojej corki zaraz po przyjsciu do niej do szpitala, z rodzina w ogole nie gada, a na koniec manipuluje osobowoscia TARSa jakby za nic mial wiez ktora ich laczyla przez cala przygode.
Zadnych zastrzezen nie mam natomiast co do tego co znalazl w czarnej dziurze. Genialnt watek.
Dawno nie ogladalem tak nierownego filmu.
Wytłumaczyć tobie twoje wątpliwości?
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Zarłak
Spoiler!
a) Ależ ja się czepiam, bo ten wątek społeczny wcale nie był główny - tzn. był główny w ostatnich minutach filmu, ale wcześniej nic go nie zapowiadało. Wcześniej mieliśmy jedynie gadkę pani naukowiec o miłości, która wzięła się z kapelusza i przeciętny widz potraktował ją jako przedstawienie tego, że pani naukowiec odbiła szajba.
Ale ok, mogę zrozumieć, że komuś się to mogło spodobać, ale mnie to w ogóle nie podeszło.
A całego filmu jako snu DiCapria w śpiączce nie chce mi się rozważać
b) tak, do momentu przekroczenia bramy wszystko było ok (oprócz chyba już legendarnego wyjaśnienia kolistości bramy czasoprzestrzennej - "patrz, zrobię w kartce dziurę. Dziura jest okrągła. Czym jest dziura w trójwymiarze? Sferą!" - myślałem, że zasłabnę ).
Zresztą uproszczenia uproszczeniami, a głupoty głupotami. Najbardziej mnie chyba jednak drażni, że przy locie na tą planetę uwzględnili dylatację czasu, a godzinę później ta sama dylatacja im wyleciała z głowy, gdy pojawił się pomysł z przesłaniem przez robota informacji o wnętrzu czarnej dziury. To już nie są zwykłe uproszczenia i głupoty, a zwykła kpina z inteligencji odbiorcy.
Poza tym myślę, że dałoby się wyeliminować te najgorsze idiotyzmy i zrobić składną historię.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Roan Shiran
Spoiler!
>>a) Ależ ja się czepiam, bo ten wątek społeczny wcale nie był główny - >>tzn. był główny w ostatnich minutach filmu, ale wcześniej nic go nie >>zapowiadało.
a) dla mnie wątek społeczny był od początku. Przecież prawie godzina filmu dzieje się na Ziemi i nie ma ani grama kosmosu. Film o ludziach z finałowym twistemi (mam cię w stylu Nolanowskim) i tyle
Tak długi wstęp podyktowany jest osiągnięciem określonego efektu w finale. Gdyby go zabrakło to dopiero byłby dramat! Wyszło przyzwoicie i w ładnym papierku. Co doceniam.
Ale dlatego nie padam na kolana, bo błyskotliwie nie było 8)
>>A całego filmu jako snu DiCapria w śpiączce nie chce mi się rozważać
Eheh ; D
Pojawienie się Matta Damona było ekstra. To było jedno z lepszych wejść na ekran w kinie : D
>>Poza tym myślę, że dałoby się wyeliminować te najgorsze idiotyzmy i >>zrobić składną historię.
Pewnie tak. Nolan grzeszy na swój sposób. Lubi WOW i JEBUT.
b) No cóż. Ja się w pewnym momencie wyłączyłem, kiedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest hard sf i olałem żale w tej sprawie. Nie wierzę, że Hollywood kiedykolwiek zrobi dobre hard SF. Raczej twórcy niezależni albo z innego zakątka świata, może ktoś z Europy. Amerykanie, a producenci z H. mają to do siebie, że lubią szpadel jako główną metodę przekazywania historii, więc nie oczekuję od nich subtelności
Mnie to najbardziej szkoda fizyka, który im pomagał. Kurwa, chłop sprzedał skórę diabłu i pewnie jeszcze ma lojalkę, że nie może udzielac wywiadów. Jakkolwiek oceniać, pewnie kilku ludzi zainteresuje się nauką dzięki jego wkładowi, a także samemu filmowi. : )
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 564
Liczba wątków: 11
Dołączył: 05.2012
Reputacja:
19 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: czczący wyklętych
Polecam film "Dzika banda", absolutny klasyk, osadzony w realiach dzikiego zachodu. Na samym początku ukazana jest ciekawa sekwencja, w której skorpion zostaje zjedzony przez mrówki. Dobrze obrazuje to koniec pewnej epoki i początek nowych czasów, które trwają po dziś dzień. Tak samo w dzisiejszych czasach najwybitniejsze jednostki kończą na ulicy, zniszczone przez ludzką masę.
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Nie wiedziałem w którym temacie zamieścić tę wypowiedź, ale stwierdziłem, że chociaż to film za ambitny nie jest, to jednak dalej mu od kina lekkiego i przyjemnego.
Dogville
By to szlag... Dałem się namówić na ten film ze względu na zapewnienia, że to nie są kolejne emanacje chorej psychy reżysera. Niestety historia kobiety-nowoczesnego Jezusa okraszona mocnym sosem zdegenerowanej erotyki nie wymyka się ze schematu.
Nigdy więcej nie tknę czegokolwiek od von Triera.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)