Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
bert04 napisał(a): Było o tym w jednej z ostatnich książek Suworowa, ale nie mam jej teraz pod ręką. Mówiąc krótko: ZSRR dysponowało samolotem, który mógł lecieć bezpiecznie ponad obroną p-lot Niemców. Był to chyba w owym czasie jedyny samolot o tak wysokim pułapie na świecie o dosyć unikalnej wtedy konstrukcji: dodatkowy silnik był wykorzystywany do sprężania powietrza na wysokościach o rzadkiej atmosferze. Silnik ten był ukryty w konstrukcji samolotu tak, że z zewnątrz nie można było rozpozać tej tajemnicy funkcjonowania.
To tyle, myślę że nazwa samolotu nie jest potrzebna do uznania.
To był bombowiec dalekiego zasięgu TB7/Pe-8 Dzięki umieszczeniu w kadłubie dodatkowego silnika pełniącego rolę sprężarki TB-7 zachowywał dobre osiągi lotne nawet na pułapie powyżej 10 000 m dzięki czemu poza zastosowaniem stricte bojowym, wykorzystywano je również do podróży dyplomatycznych. To właśnie na pokładzie TB-7 numer 42066, w maju 1942 roku, Mołotow poleciał do USA trasą nad III Rzeszą z krótkim międzylądowaniem w Anglii, by omówić kwestię dostaw w ramach umowy Lend-lease oraz konieczności otwarcia 'drugiego frontu'.
Liczba postów: 211
Liczba wątków: 5
Dołączył: 01.2016
Płeć: inna
bert04 napisał(a):
Elis napisał(a): No dobra, a co z tym Mołotowem, dlaczego Niemcy pozwolili mu przejechać/przelecieć/przemknąć do Londynu i z powrotem, kiedy toczyli z ZSRR wojnę?
Było o tym w jednej z ostatnich książek Suworowa, ale nie mam jej teraz pod ręką. Mówiąc krótko: ZSRR dysponowało samolotem, który mógł lecieć bezpiecznie ponad obroną p-lot Niemców. Był to chyba w owym czasie jedyny samolot o tak wysokim pułapie na świecie o dosyć unikalnej wtedy konstrukcji: dodatkowy silnik był wykorzystywany do sprężania powietrza na wysokościach o rzadkiej atmosferze. Silnik ten był ukryty w konstrukcji samolotu tak, że z zewnątrz nie można było rozpozać tej tajemnicy funkcjonowania.
To tyle, myślę że nazwa samolotu nie jest potrzebna do uznania.
Sofeicz napisał(a):
bert04 napisał(a): Było o tym w jednej z ostatnich książek Suworowa, ale nie mam jej teraz pod ręką. Mówiąc krótko: ZSRR dysponowało samolotem, który mógł lecieć bezpiecznie ponad obroną p-lot Niemców. Był to chyba w owym czasie jedyny samolot o tak wysokim pułapie na świecie o dosyć unikalnej wtedy konstrukcji: dodatkowy silnik był wykorzystywany do sprężania powietrza na wysokościach o rzadkiej atmosferze. Silnik ten był ukryty w konstrukcji samolotu tak, że z zewnątrz nie można było rozpozać tej tajemnicy funkcjonowania.
To tyle, myślę że nazwa samolotu nie jest potrzebna do uznania.
To był bombowiec dalekiego zasięgu TB7/Pe-8 Dzięki umieszczeniu w kadłubie dodatkowego silnika pełniącego rolę sprężarki TB-7 zachowywał dobre osiągi lotne nawet na pułapie powyżej 10 000 m dzięki czemu poza zastosowaniem stricte bojowym, wykorzystywano je również do podróży dyplomatycznych. To właśnie na pokładzie TB-7 numer 42066, w maju 1942 roku, Mołotow poleciał do USA trasą nad III Rzeszą z krótkim międzylądowaniem w Anglii, by omówić kwestię dostaw w ramach umowy Lend-lease oraz konieczności otwarcia 'drugiego frontu'.
Dokładnie!
Prawidłowa odpowiedź to TB-7.
Samolot, którego na maksymalnym pułapie niemieckie myśliwce nie mogły dogonić, ani artyleria przeciwlotnicza zestrzelić, czy też w ogóle DOSTRZEC. Zanim wybuchła II Wojna, jesienią 1939 ZSRR dysponował już tuzinem TB-7 i gdyby tylko Stalin zechciał mógłby ich wyprodukować setki, ale chwilowo nie chciał, bo potrzebniejsze wydawały mu się samoloty szturmowe.
Właśnie takim, przystosowanym do przewożenia pasażerów, zamiast bomb (do czego służył z założenia), Wiaczesław Mołotow przeleciał sobie nad Niemcami i mógł śmiać się z Wielkiego Goeringa.
Liczba postów: 4,465
Liczba wątków: 57
Dołączył: 02.2009
Reputacja:
51 Płeć: mężczyzna
Elis napisał(a): Warto wiedzieć, że po "prawdziwie rosyjsku" Niemcy to nie żadna Giermania, tolka Niemcy, zupełnie jak po polsku.
Język mają niemieckij , a Kruczkowski napisałby tam dramat pt. Niemcy, a nie Giermańce.
Podobnie jest w Italii, gdzie "urzędowo" istnieje Germania, a "rdzennie" te... no.... jak im tam... deski. Tedeski. Tedeschi!
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Cytat:Ciekawe skąd ta rozbieżność....
Niemcy jako takie (zjednoczone), to twór młody.
Kiedy kształtowały się te nazwy, to był konglomerat plemion, księstw i państewek, a każdy sąsiad nazywał ich tak, jakie było najbliższe plemię (a nasza okolica ogólnie nazywa ich 'niemotami')
Nie ma tu jakiejś metody. To wszystko niknie w pomroku dziejów.
Liczba postów: 7,127
Liczba wątków: 97
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
Xeo95 napisał(a): Najbardziej mnie śmieszy nazywanie przez Greków Niemców nazwą pochodzącą od... plemienia Franków
I to mówi obywatel Lechistanu...
Cytat:Ogólnie z perspektywy XIX i XX wieku trudno uwierzyć że Niemcy i Francja były kiedyś jednym państwem.
oraz Belgia, Holandia, Austria, Szwajcaria i parę pomniejszych, jeżeli liczyć tylko ten okres czasu. A jak cofniemy się przed rok 476 to otrzymamy jeszcze parę państw, także po drugiej stronie Morza Sródziemnego.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 7,127
Liczba wątków: 97
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
Wprawdzie nie wymieniłem typu samolotu w poprzednim pytaniu, ale jak nikt się nie zgłasza to zapodam jedną zagadkę.
-----------------------------
Omawiana historia dotyczy pewnego znanego incydentu dyplomatycznego. Odbił się on gromkim echem propagandowym. Do dziś istnieją dwie wersje:
- polski dyplomata ośmieszył się, przekroczył swoje obowiązki
- władca drugiego kraju zareagował przytomnie ripostując jego tezy, po czym opuścił salę.
- misja skończyła się ucieczką i kompromitacją własną dyplomaty i polskiego władcy
- polski dyplomata wypełnił sumiennie swoje obowiązki
- władca drugiego kraju zareagował emocjonalnym wybuchem, po czym wybiegł z sali.
- misja zakończyła się sukcesem, a pamięć po nim była honorowana w kraju jeszcze wieki później.
W internecie częściej da się wyguglować tę pierwszą wersję, nawet na polskich stronach.
HINT a jednocześnie pytanie dodatkowe: incydent opisywany wyżej znalazł też swój ślad w klasyce literatury światowej. Podać dzieło, autora i bonmot związany z tym incydentem.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Chodzi o skandal związany z misją Pawła Działyńskiego na dwór Królowej Elżbiety. Bon mot, który masz na myśli to chyba "Quam decepta fui? Legatum expectavi, Heraldum inveni!". A działo to Hamlet Szekspira i jego bohater Polonius, choć aluzje zatarły się z czasem (tutaj wyjaśnienie eksperta: http://triggs.djvu.org/global-language.c...raft15.pdf).
Moje pytanie dotyczy pewnego władcy. Oto kilka faktów z jego życia:
Władca dwukrotnie wchodził w związek małżeński. Pierwszy z nich został zerwany oficjalnie ze względu na rozmaite grzechy i wady wybranej osoby. Nieoficjalnie ze względu na jej rozbuchane ambicje dotyczące władzy. O ile pierwsze małżeństwo było zawarte pod naciskiem arystokracji, o tyle drugie było już właściwie osobistym wyborem tego władcy.
Historia pierwszego małżeństwa budziła emocje jeszcze w XX wieku, kiedy sztuka teatralna o nim opowiadająca została ocenzurowana z przyczyn politycznych.
Jego rządy uznaje się za złoty wiek w jego kraju mimo konieczności sprzeciwienia się wrogom zarówno wewnętrznym (niezadowolona arystokracja), jak i zewnętrznym.
Państwo obecnie dość małe w czasach tego władcy dominowało w swoim regionie, a także miało silne wpływy poza nim. Między innymi uczestniczyło w stworzeniu jednego z najdłużej istniejących kontynuatorów Cesarstwa Rzymskiego.
Władcy temu dedykowano poemat heroiczny zawierający w fabule jasne aluzje do jego życia. Obecnie uważany za jedno z najważniejszych dzieł w swoim języku.
Liczba postów: 7,127
Liczba wątków: 97
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
zefciu napisał(a): Chodzi o skandal związany z misją Pawła Działyńskiego na dwór Królowej Elżbiety. Bon mot, który masz na myśli to chyba "Quam decepta fui? Legatum expectavi, Heraldum inveni!". A działo to Hamlet Szekspira i jego bohater Polonius, choć aluzje zatarły się z czasem (tutaj wyjaśnienie eksperta: http://triggs.djvu.org/global-language.c...raft15.pdf).
Wszystko prawidłowo. Dodajmy, że ostatnio w internecie widziałem częściej angielską propagandową wersję nr. 1 na polskich portalach niby-historycznych ze znamienną aluzją do "dyplomatołków". A Działyński być może nie był jakimś okazem finezji czy strategii, niemniej wypełnił powierzoną mu misję zgodnie z nakazami władcy, osiągnął zniesienie blokady na towary z Gdańska i jego portret wisiał w sali rycerskiej Zamku Warszawskiego. Jak na "dyplomatołka" to sporo.
Dodam jeszcze, że o skandalu czytałem pierwszy raz w biografii Elżbiety I. Przekaz był zgodnie z wersją nr. 2, ale nie mam książki pod ręką. W pamięci pozstało mi dodatkowo, że dyplomata (czyli król jego ustami) krytykował królową za brak tolerancji religijnej. Ale moje aktualne źródła nie potwierdziły tego detalu.
Cytat:Moje pytanie dotyczy pewnego władcy. Oto kilka faktów z jego życia:
Władca dwukrotnie wchodził w związek małżeński. Pierwszy z nich został zerwany oficjalnie ze względu na rozmaite grzechy i wady wybranej osoby. Nieoficjalnie ze względu na jej rozbuchane ambicje dotyczące władzy. O ile pierwsze małżeństwo było zawarte pod naciskiem arystokracji, o tyle drugie było już właściwie osobistym wyborem tego władcy.
Historia pierwszego małżeństwa budziła emocje jeszcze w XX wieku, kiedy sztuka teatralna o nim opowiadająca została ocenzurowana z przyczyn politycznych.
Jego rządy uznaje się za złoty wiek w jego kraju mimo konieczności sprzeciwienia się wrogom zarówno wewnętrznym (niezadowolona arystokracja), jak i zewnętrznym.
Państwo obecnie dość małe w czasach tego władcy dominowało w swoim regionie, a także miało silne wpływy poza nim. Między innymi uczestniczyło w stworzeniu jednego z najdłużej istniejących kontynuatorów Cesarstwa Rzymskiego.
Władcy temu dedykowano poemat heroiczny zawierający w fabule jasne aluzje do jego życia. Obecnie uważany za jedno z najważniejszych dzieł w swoim języku.
Władca ów został kanonizowany po śmierci.
A to zadałeś łamigłówki. Dla moich potrzeb przekształciłem listę w cytacie na numerowaną
Najpierw co do rozwiązania. Oczywiście ważne jest to, co napisałeś, ale też to, czego tam nie ma.
Ad4, primo: uwzględniając Twoją konfesję można założyć, że pytanie - prawdopodobnie - nie będzie dotyczyło tzw. Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Czyli wzrok kierujemy ku Bizancjum
Ad6, utwierdza podejrzenie (na zachodzie władców kanonizowano jednak dosyć rzadko), a dodatkowo wyklucza Turków i inny muzułmanów.
Ad4, secundo: państwo istnieje obecnie, a więc odpadają państwa zanikłe lub bez kontynuatorów (przykładowo Republika Wenecka czy Księstwo Naksos).
Ad4, tertio: Przy pierwszym czytaniu źle zinterpretowałem to "uczestniczyło" (myślałem, że szukane państwo samo było kontynuatorem), niemniej to był mój główny trop.
Według polskiej wiki jest świętą prawosławną i ... katolicką ?. Co ciekawe, mimo schizmy, mimo niesławnej IV krucjaty, która tę schizmę utrwaliła... niemniej nie znalazłem dodatkowych źródeł potwierdzających katolicką kanonizację, więc może to tylko kolejny wygłup polskiej wikipedii. Prawosławna kanonizacja jest przynajmniej poświadczana powszechnie.
PS: Wiem, rozpisałem się. Ale przy tej ciekawej zagadce już droga dochodzenia robiła frajdę.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Jest tam wystarczająco dużo Lechistanów / Lahistanów / Lohestanów, chociaż AFAIK jako forma poboczna / przestarzała. Na określenie narodu polskiego Lachy / Lahy są jednak nadal w użyciu.
W sumie potocznie na określenie Brytyjczyków używamy starożytnej nazwy plemienia Anglów, a na określenie narodu niderlandzkiego - nazwy holtland, czyli "zalesionego kraju" (trochę przypomina etymologię Polan...); choć to trochę inne przypadki, bo tam historyczne państewka nadal mają silne odrębności. Szkot nazwany Anglikiem czy Zelandczyk nazwany Holendrem mogą się czuć nieco urażeni.
Natomiast jak już wyjechałeś z tymi Grekami, to ciekawe jest, że przejęliśmy takie nazywanie od Rzymian, którzy nazwali ich tak (najprawdopodobniej) od niewielkiej kolonii hellenistycznej na półwyspie apenińskim. A ta kolonia znowóż przejęła nazwę od niewielkiej osady w Beocji.
Sami Grecy zwą się nadal Ἕλληνες, czyli Hellenami. Chociaż, żeby dodać trochę zamętu, mieszkańcy Grecji od czasów starożytnych aż do nieomal czasów współczysnych na podstawie tradycji Bizancjum nazywali się... Ῥωμαῖοι/Rhomaioi. Czyli - Rzymianie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 4,465
Liczba wątków: 57
Dołączył: 02.2009
Reputacja:
51 Płeć: mężczyzna
Skoro już mówimy o Rzymianach...
Cytat: Termin cesarstwo bizantyńskie został stworzony przez nowożytnych historyków i nigdy nie był używany podczas istnienia imperium. W języku greckim nazwa cesarstwa brzmiała
Basileia tōn Rōmaiōn (Βασιλεία των Ρωμαίων) – „Cesarstwo Rzymian” (co było przekładem łacińskiej nazwy Cesarstwa Rzymskiego – „Imperium Romanōrum”) albo po prostu Rōmania (Ρωμανια). Sami Bizantyńczycy nazywali się Rzymianami (hoi Romaioi ) lub zwykle chrześcijanami [5] .
Określanie Cesarstwa jako „bizantyńskiego” rozpoczęło się w
Europie Zachodniej w 1557, kiedy
niemiecki historyk Hieronymus Wolf opublikował swoją pracę Corpus Historiæ Byzantinæ , która była zbiorem bizantyńskich źródeł. Publikacja w 1648 Byzantine du Louvre (Corpus Scriptorum Historiæ Byzantinæ ) i w roku 1680 Historia Byzantina Du Cangego spopularyzowały użycie określenia „bizantyński” pośród autorów francuskich, takich jak
Monteskiusz [6] .
Przedtem cesarstwo było nazywane przez zachodnich Europejczyków
Imperium Graecorum (cesarstwo Greków). Bizantyńskie pretensje do rzymskiego dziedzictwa były w sposób świadomy odrzucane co najmniej od koronacji Karola Wielkiego na cesarza (Imperator Augustus ) przez papieża
Leona III w roku 800. Zawsze kiedy papieże lub zachodni władcy chcieli użyć terminu rzymski w odniesieniu do cesarzy bizantyńskich preferowali termin Imperator Romaniæ zamiast
Imperator Romanorum , tytułu zarezerwowanego tylko dla Karola i jego następców [7] .
Bizantyńczycy w odpowiedzi zaczęli używać tytułu basileus ton Romaion (cesarz Rzymian), dla podkreślenia wyłącznych – w ich rozumieniu – praw do spuścizny po cesarzach starożytnego Rzymu. W czasach Paleologów stosowano formułę wierny w Chrystusie Bogu cesarz i autokrator Rzymian . Dla cesarza rezerwowano też tytuły „Augusta” oraz „Wielkiego Basileusa” (megas basileus), dla wyróżnienia go wśród współrządzących cesarstwem członków rodziny [8] .
Sam termin „bizantyński” pochodzi od „ Bizancjum”, nazwy Konstantynopola zanim stał się on stolicą Konstantyna.
Ogólnie nazwa Cesarstwo Bizantyjskie to dla mnie jakiś absurd. To tak jakby w 2100 roku historycy zaczęli mówić Związek Moskiewski zamiast Związek Radziecki. Jeśli już Cesarstwo Wschodniorzymskie ma być nazywane od nazwy stolicy to czemu od starej nazwy a nie używanej wtedy (Cesarstwo Konstantynopolskie/Konstantynopolitańskie)?
A teraz o współczesnych Rzymianach
Cytat: Nazwa Rumuni oznacza "Rzymianie, obywatele Rzymu ", dosłownie "pochodzący od Romulusa ". Nazwa ta została wprowadzona w XVIII wieku przez greckokatolickich duchownych z tzw. szkoły siedmiogrodzkiej . Do tej pory Rumunów nazywano Wołochami, a obywateli Mołdawii także Mołdawianami. Teoria o rzymskim pochodzeniu Wołochów istniała już w
XV wieku , o czym świadczą prace
węgierskiego historyka Nicolausa Olahusa . W 1521 r. w liście bojara Neacşa pojawiła się po raz pierwszy nazwa Ţeara Rumânească - "ziemia rzymska", mająca oznaczać jedną z krain historycznych późniejszej Rumunii - Wołoszczyznę (rum.
Valahia ). Jednak dopiero w XVIII w. teoria Nicolausa Olahusa stała się podstawą rodzącej się rumuńskiej ideologii narodowej, która zdobywała z czasem coraz większą popularność, a wraz z nią termin "Rumuni".
Dawniej Rumunów żyjących w
Siedmiogrodzie nazywano czasem
Wołocho-Węgrami, Rumunów z
Wołoszczyzny Wołocho-Bułgarami , a Mołdawian Wołocho-Rusinami. Nazwy te wynikały z wpływów kulturowych i politycznych dominujących w regionie mocarstw.
Polska nazwa
Polska nazwa "Rumuni" pochodzi od dawnej nazwy rumuńskiej "Rumâni". Sami Rumuni z nazwy tej zrezygnowali w XIX w., na rzecz "Români", która bardziej przypomina słowo "Roma", tzn. "Rzym". Jeszcze na początku XX wieku w literaturze polskiej Rumunów nazywano "Wołochami", a Rumunię "Wołoszczyzną" (tak samo jak jeden z regionów historycznych tego kraju).
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Cytat:[b]bert04[/b]
Sami Grecy zwą się nadal Ἕλληνες, czyli Hellenami. Chociaż, żeby dodać trochę zamętu, mieszkańcy Grecji od czasów starożytnych aż do nieomal czasów współczysnych na podstawie tradycji Bizancjum nazywali się... Ῥωμαῖοι/Rhomaioi. Czyli - Rzymianie.
Zauważcie też jaki zamęt nazewniczy panuje na kierunkach uniwersyteckich zajmujących się językami.
Język niemiecki - germanistyka
Język francuski - romanistyka
Język włoski - italianistyka
Język hiszpański - iberystyka
Język czeski - bohemistyka
Język węgierski - madziarystyka
Liczba postów: 4,465
Liczba wątków: 57
Dołączył: 02.2009
Reputacja:
51 Płeć: mężczyzna
Sofeicz napisał(a): Język francuski - romanistyka
To chyba polski wymysł, ogólnie jest to nauka o językach romańskich w ogóle.
Ja bym powiedział że to nauka o języku rumuńskim. A filologia rumuńska to jednak rumunistyka a nie romanistyka.
Poza tym:
Język białoruski - białorutenistyka (nawet mój słownik Mozilli nie łapie).
Język chiński - sinologia (czemu nie sinistyka?)
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Xeo95 napisał(a): Język białoruski - białorutenistyka (nawet mój słownik Mozilli nie łapie).
Rzeczywiście, słowo bardzo dziwne.
Na początku myślałem, że to coś związane z rutą, magiczną rośliną Słowian ale pochodzi od rdzenia rutenizacja (n.łc. Ruthenus 'ruski') poddawanie kogoś lub czegoś wpływom kultury i języka rusińskiego (ew. ukraińskiego).
Jeszcze jeden 'kwiatek' - język grecki / hellenistyka