To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Płaska/Wklęsła Ziemia?
Maciej1 napisał(a): Nie. Nie muszę. Dwa zbiory, których elementy da się ustawić w pary aby "niczego nie zabrakło i nic nie zostało niesparowane" są równoliczne.
Ale jak dowiedziesz, że niczego nie zabrakło?
Cytat:Nawet jeżeli nie wiem jak konkretnie poszczególne elementy są podobierane parami. Na przykład mam dwa zbiory ludzi; mężczyźni i kobiety, zawiązano mi oczy, wyłączono mi rozpoznawanie osób (w żaden sposób nie mogę rozpoznać kto jest kim). Wiem tylko tyle, że z lewej podchodzą mężczyźni, z prawej kobiety. Ustawiam w parę po kolei. Jeden mężczyzna-jedna kobieta. Następnie sprawdzam po lewej i po prawej czy "ktoś przypadkiem nie został". Jeżeli stwierdzę, że nikt nie został i jeżeli ustawiając w pary zawsze miałem sparowane, to wiem że zbiór mężczyzn i kobiet jest równoliczny.
Ale mamy tutaj do czynienia z sytuacją, gdzie oba zbiory mają skończoną moc. Zatem możemy rzeczywiście pseudolosowo przyporządkować elementy jednego elementom drugiego i zobaczyć co wyjdzie. My jednak mówimy o zbiorach, ktore nie są skończone.
Cytat:eraz wybieram dowolny punkt leżący między [0,1]….Wybieram teraz dowolną liczbę rzeczywistą z pierwszego przedziału"
Co to znaczy „dowolny punkt”? Przecież mówimy o funkcji. Funkcja, nawet pseudolosowa powinna deterministycznie przypisywać jednemu elementowi dziedziny jeden element przeciwdziedziny. A nie „dowolny”.
Cytat:No przecież wykazałem. Upuszczając "punkt po punkcie" na odcinek [0,1] wypełnię "krok po kroku, postępując w nieskończoność" [analogicznie jak z tymi kobietami i mężczyznami powyżej.] Nawet lepsza analogia: nie upuszczam punktów na odcinek, tylko "wyciągam punkty z odcinka", punkt po punkcie] cały odcinek zero-jeden. I nie zabraknie mi ani liczby R, ani liczby N.
Nie zabraknie Ci gdyż? Nijak nie uzasadniłeś tego, że Ci nie zabraknie. To nie jest dowód. To jest parafraza rzekomo dowodzonego sądu.
Cytat:W tej w której używa się "metody diagonalnej". Jakiej konkretnej liczby R tam nie ma ?
I to zdanie jest najlepszym dowodem na to, że nie rozumiesz dowodu diagonalnego. Ten dowód nie mówi o jakiejś konkretnej „tablicy” i o jakiejś konkretnej liczbie, której w tej tablicy nie ma. Ten dowód zakłada iż istnieje pewna bijekcja między zbiorami ℕ a ℝ. Założenie to niczego na temat tej bijekcji więcej nie stwierdza. Następnie z tego założenia wyciągany jest wniosek iż istnieje taka liczba r ∈ ℝ, która nie należy do przeciwdziedziny tej funkcji. Co jest zaprzeczeniem założenia. Mamy więc klasyczną redukcję do absurdu ((p ⭢ ¬p) → ¬p). Więc przestań bredzić o tym, po czym się poznaje prawdziwego mężczyznę i odnieś się do rzeczywistego dowodu Cantora.
Cytat:Brawo. To właśnie jest ten błąd logiczny "metody diagonalnej" !
Nie. To jest błąd (nie błąd logiczny, po prostu nieświadome przyjęcie aksjomatu) Twojej pseudometody. W „metodzie diagonalnej” nie ma mowy o żadnym procesie. Więc nie ma mowy o żadnym zaczynaniu czy kończeniu.
Cytat:Tak, a jak "znajdziesz" ? Byś znalazł to musiałbyś metodą "krok po kroku" dojść od początkowego elementu do elementu końcowego. Pierwszy- owszem istnieje. Początek tablicy. Ale końcowy nie istnieje. Jak więc chcesz dojść do tego co nie istnieje ?
Fakt, że nie potrafię zapisać wszystkich cyfr danej liczby nie oznacza, że ta liczba nie istnieje. Nie da się np. zapisać wszystkich cyfr liczby π. Czy to znaczy, że nasze definicje tej liczby są bez sensu?
Cytat:Ustawiałem kobiety i mężczyzn w pary i nie znam przyporządkowania. Nie znam funkcji. Znajomość funkcji, czyli konkretnego przyporządkowania nie jest konieczna dla stwierdzenia równoliczności.
Jeśli możesz jakoś pośrednio dowieść, że dana funkcja jest bijekcją, to nie jest. Ale Ty nie dowiodłeś ani pośrednio, ani bezpośrednio. Ba – nie potrafisz nawet wskazać konkretnej funkcji, tylko coś gadasz o „dowolnym elemencie”.
Cytat:Wystarczy, że elementy zbiorów się parują. Dlatego by udowodnić równoliczność R i N to wcale nie trzeba znaleźć konkretnej funkcji, by wiedzieć która konkretnie liczba R została przyporządkowana do której konkretnej liczby N,
Tutaj już totalnie widać Twoje niechlujstwo intelektualne. W tym samym akapicie raz litery R i N oznaczają zbiory, a raz liczby. Nic dziwnego, że sam się w swoim rozumowaniu nie możesz połapać.
Cytat:Jeżeli nieskończoność ma być rozumiana jako "liczba" to oczywiście, że nie. Koncepcja "liczby nieskończonej" to absurd w czystej postaci. To już Leibnitz pisał dawno temu.
Argumentum ad verecundiam.

Cytat:Nie możesz poznać wszystkich cyfr tej liczby metodą "krok po kroku", taką jak metoda  diagonalna.
Ale Cantor nie postuluje, że możesz poznać wszystkie cyfry. Więc nic z tego nie wynika.
Cytat:nie udowodniłeś, że liczba po przekątnej nie jest zapisana w tej tablicy.
Udowodnił (Cantor), bo liczba ta z definicji różni się przynajmniej jedną cyfrą od każdej innej „zapisanej w tablicy”.

Czyli tak jak się można było spodziewać – Maciej1 nie rozumie dowodu diagonalnego (bo twierdzi, że dowód ten opisuje jakiś proces, choć o żadnym procesie mowy w tym dowodzie nie ma).

matsuka napisał(a): Paradoks Banacha-Tarskiego uderza w to prawo w sposób oczywisty, gdyż skoro z jednego obiektu, poprzez reorganizację jego części, można utworzyć dwa obiekty identyczne z obiektem pierwotnym, to znaczy z ontologicznego punktu widzenia, że obiekt jest czymś więcej niż tym czym jest
Twierdziłeś, że pBT łamie zasady logiki. A teraz wjeżdżasz w jakąś pokraczną ontologię.
Cytat:co jest prawdziwe nie dla każdego elementu, a jedynie dla elementu neutralnego, który jak wiemy jest tylko jeden.
W klasycznej arytmetyce Peano – owszem. Ale przecież nic nam nie broni stworzyć takiej arytmetyki, która by pozwalała na więcej elementów neutralnych.
Cytat:Dostaje się te same kule co oryginalna, więc coś Ci nie wyszło.
Nie. Dostaje się kule o tej samej objętości co oryginalna.

Czyli tak jak się można było spodziewać – matsuka nie rozumie nawet, dlaczego pBT jest paradoksem (tzn. z jaką konkretnie intuicją się kłóci).
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Maciej1 napisał(a): ble, ble, ble...

matsuka napisał(a): ble, ble, ble...


Przypomina pilaster, że nadal nie ma merytorycznej odpowiedzi na poniższe pytania

1. Dlaczego na półkuli południowej widać zupełnie inne konstelacje gwiezdne niż na półkuli północnej, a te które są te same, są tam widoczne "do góry nogami" (tak samo jest z powierzchnią Księżyca)
2. Dlaczego nie można sobie z Warszawy oglądać (niechby i przez teleskop), Tokio, Rio de Janeiro, czy San Francisco?
3. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi i to w różnym czasie w różnych miejscach?
4. Dlaczego Księżyc, planety, gwiazdy, też wschodzą i zachodzą?
5. Dlaczego Ziemia jest płaska, a Księżyc, Mars, etc są kuliste?
6. W jaki sposób na płaskiej Ziemi powstają zaćmienia Księżyca?
7. Dlaczego cień Ziemi rzucany na Księżyc zawsze ma kształt wycinka koła?
8. Jak działa GPS, skoro nie działa?
9. Dlaczego na Morzu Śródziemnym Korsykę widać (zimą) z odległości ponad 200 km, a Sardynii z tej samej odległości w tych samych warunkach nie widać? I Łodzi z Warszawy też nigdy nie widać
10. Skoro Księżyc i Mars też są płaskie, to dlaczego widać je zawsze jako tarcze a nigdy jako krawędzie i jak powstają na nich fazy?

A teraz jeszcze dodatkowo

11. Na czym polega zaćmienie Księżyca? A Słońca?
12. O ile, wg prawa Lamberta - Beera, zmaleje strumień światła po przejściu przez warstwę (czystego) powietrza o ciśnieniu 1 atm i grubości

1 km
10 km
100 km
1000 km
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
zefciu napisał(a): Nie. Dostaje się kule o tej samej objętości co oryginalna.

W wyniku przekształceń izometrycznych otrzymuje się kule o tych samych promieniach co oryginalna, a miara objętości nie jest nawet określona na operowanych podzbiorach [latex]R^3[/latex]. Wyraźnie widać, że próbujesz grać mądrego w dziedzinie o której nie masz zielonego pojęcia.

Wykładasz się już na podstawie podstawy zachowując ton autorytetu matematycznego.
Niezły kabaret.




pilaster napisał(a):1. Dlaczego na półkuli południowej widać zupełnie inne konstelacje gwiezdne niż na półkuli północnej, a te które są te same, są tam widoczne "do góry nogami" (tak samo jest z powierzchnią Księżyca)
2. Dlaczego nie można sobie z Warszawy oglądać (niechby i przez teleskop), Tokio, Rio de Janeiro, czy San Francisco?
3. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi i to w różnym czasie w różnych miejscach?
4. Dlaczego Księżyc, planety, gwiazdy, też wschodzą i zachodzą?
5. Dlaczego Ziemia jest płaska, a Księżyc, Mars, etc są kuliste?
6. W jaki sposób na płaskiej Ziemi powstają zaćmienia Księżyca?
7. Dlaczego cień Ziemi rzucany na Księżyc zawsze ma kształt wycinka koła?
...


Jeśli Pilaster odpowie na poniższe pytania to pogadamy dalej

1. Dlaczego w dużym, oświetlonym, zamkniętym pomieszczeniu na suficie widać nad głową, w zenicie różne żarówki z zupełnie różnych miejsc tegoż pokoju?
2. Dlaczego po zanurzeniu głowy w jeziorze przy jednym brzegu nie widzimy drugiego brzegu spod wody.
3. Dlaczego samochód, który wyjechał z Krakowa do Warszawy widziany jest w Warszawie z pewnym opóźnieniem
4. Dlaczego gdyby pilaster zaczął kręcic nad głową kolorowym parasolem wszystkie wzorki na tym parasolu kręcą się razem a nie tylko niektóre?
5. Dlaczego bombki na choince są kuliste, ale podłoga na której stoi ta choinka już nie?
6. Dlaczego gdy ktoś lub coś przesłoni pewien obiekt ten obiekt nie jest w pełni widoczny
7. Dlaczego gdy coś okrągłego przesłoni okrągły obiekt to widoczna część obiektu ma kształ wycinka koła?
matsuka napisał(a): ble, ble, ble...

Przypomina pilaster, że nadal nie ma merytorycznej odpowiedzi na poniższe pytania

1. Dlaczego na półkuli południowej widać zupełnie inne konstelacje gwiezdne niż na półkuli północnej, a te które są te same, są tam widoczne "do góry nogami" (tak samo jest z powierzchnią Księżyca)
2. Dlaczego nie można sobie z Warszawy oglądać (niechby i przez teleskop), Tokio, Rio de Janeiro, czy San Francisco?
3. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi i to w różnym czasie w różnych miejscach?
4. Dlaczego Księżyc, planety, gwiazdy, też wschodzą i zachodzą?
5. Dlaczego Ziemia jest płaska, a Księżyc, Mars, etc są kuliste?
6. W jaki sposób na płaskiej Ziemi powstają zaćmienia Księżyca?
7. Dlaczego cień Ziemi rzucany na Księżyc zawsze ma kształt wycinka koła?
8. Jak działa GPS, skoro nie działa?
9. Dlaczego na Morzu Śródziemnym Korsykę widać (zimą) z odległości ponad 200 km, a Sardynii z tej samej odległości w tych samych warunkach nie widać? I Łodzi z Warszawy też nigdy nie widać
10. Skoro Księżyc i Mars też są płaskie, to dlaczego widać je zawsze jako tarcze a nigdy jako krawędzie i jak powstają na nich fazy?
11. Na czym polega zaćmienie Księżyca? A Słońca?
12. O ile, wg prawa Lamberta - Beera, zmaleje strumień światła po przejściu przez warstwę (czystego) powietrza o ciśnieniu 1 atm i grubości

1 km
10 km
100 km
1000 km
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
matsuka napisał(a): W wyniku przekształceń izometrycznych otrzymuje się kule o tych samych promieniach co oryginalna, a miara objętości nie jest nawet określona na operowanych podzbiorach [latex]R^3[/latex].
Miara objętości nie jest określona na tych podzbiorach. Ale jest określona dla kuli, od której wychodzimy i jest określona dla kul, które uzyskujemy na końcu.
Cytat:Wykładasz się już na podstawie podstawy zachowując ton autorytetu matematycznego.
To Ty i Maciej1 stawiacie z pozycji autoryetu różne tezy. Ja tylko pytam o podstawy tych tez.

Czyli się nie dowiemy, jakie dokładnie prawa logiki i w jaki sposób łamie pBT. Będzie tylko bredzenie o ontologii i uwagi ad personam.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
zefciu napisał(a): Miara objętości nie jest określona na tych podzbiorach. Ale jest określona dla kuli, od której wychodzimy i jest określona dla kul, które uzyskujemy na końcu.
Nie, błagam Cię, nie błaźnij się już.
Tożsamość kuli w matematyce określona jest poprzez jej promień, a paradoks Banacha-Tarskiego wytwarza z jednej kuli dwie kule w tym samym promieniu.
Uderza więc w prawo logiczne -  prawo tożsamości, na co zresztą otrzymałeś ode mnie nie tylko ontologiczny, ale również matematyczny dowód.

Miara objętości w sensie Lebesgue’a (o której wspominasz) nie zawsze jest określona na podzbiorach przestrzeni trójwymiarowej, co zresztą, jeśli mnie pamięć nie myli, udowodnił Giuseppe Vitali i ten fakt wykorzystuje się w paradoksie Banacha-Tarskiego.

Wiedziałeś więc, że coś gdzieś świta z tą objętością, ale nie masz bladego pojęcia co.


zefciu napisał(a):To Ty i Maciej1 stawiacie z pozycji autoryetu różne tezy. Ja tylko pytam o podstawy tych tez.
Tak? Np. jakie tezy to ja stawiam z pozycji autorytetu? Zakładasz, że ja z Maciejem coś twierdzimy, a ja wyraziłem tylko zainteresowanie tym co napisał Maciej1. Oprócz tego napisałem, że Paradoks Banacha-Tarskiego przeczy zdrowemu rozsądkowi i prawu logiki (bo przeczy - co zresztą udowodniłem). Co nie znaczy, że ich rozumowanie jest błędne, że jest sofizmatem  - ale Ty tego nie zrozumiałeś i postanowiłeś ze mną walczyć, w przegranej sprawie.

A najgorsze, że nie umiesz się do tego przyznać.



zefciu napisał(a):Czyli się nie dowiemy, jakie dokładnie prawa logiki i w jaki sposób łamie pBT. Będzie tylko bredzenie o ontologii i uwagi ad personam.

Proszę Cię przestań mijać się umyślnie z prawdą. Doskonale wiesz, że otrzymałeś ode mnie bardzo precyzyjną informację jakie konkretne prawo logiczne łamie pBT oraz dowód nie tylko ontologiczny, ale również matematyczny na potwierdzenie mojej tezy.

Co do uwag ad personam : zaatakowałeś mnie bez powodu udając, że znasz się na matematyce. Udowodniłem Ci tylko, że się na niej nie znasz i wcale nie muszę być eksperytem, by to zrobić.


Aż boję się czytać co tam napisałeś Maciejowi1 w sprawie jego matematycznego rozumowania, bo wiem jakie bzdury wypisujesz do mnie.
matsuka napisał(a): ble, ble, ble...

Przypomina pilaster, że nadal nie ma merytorycznej odpowiedzi na poniższe pytania

1. Dlaczego na półkuli południowej widać zupełnie inne konstelacje gwiezdne niż na półkuli północnej, a te które są te same, są tam widoczne "do góry nogami" (tak samo jest z powierzchnią Księżyca)
2. Dlaczego nie można sobie z Warszawy oglądać (niechby i przez teleskop), Tokio, Rio de Janeiro, czy San Francisco?
3. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi i to w różnym czasie w różnych miejscach?
4. Dlaczego Księżyc, planety, gwiazdy, też wschodzą i zachodzą?
5. Dlaczego Ziemia jest płaska, a Księżyc, Mars, etc są kuliste?
6. W jaki sposób na płaskiej Ziemi powstają zaćmienia Księżyca?
7. Dlaczego cień Ziemi rzucany na Księżyc zawsze ma kształt wycinka koła?
8. Jak działa GPS, skoro nie działa?
9. Dlaczego na Morzu Śródziemnym Korsykę widać (zimą) z odległości ponad 200 km, a Sardynii z tej samej odległości w tych samych warunkach nie widać? I Łodzi z Warszawy też nigdy nie widać
10. Skoro Księżyc i Mars też są płaskie, to dlaczego widać je zawsze jako tarcze a nigdy jako krawędzie i jak powstają na nich fazy?
11. Na czym polega zaćmienie Księżyca? A Słońca?
12. O ile, wg prawa Lamberta - Beera, zmaleje strumień światła po przejściu przez warstwę (czystego) powietrza o ciśnieniu 1 atm i grubości

1 km
10 km
100 km
1000 km
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
zefciu napisał(a):   Co to znaczy „dowolny punkt”?

To znaczy dowolny. To pojęcie jest często używane w matematyce.
Oczywiście, że moje rozumowanie jest błędne, bo ono jest takim samym rozumowaniem jak rozumowanie w klasycznym dowodzie Cantora. Nie tym z "metody diagonalnej" lecz tym "z podziałem odcinka". Tam Cantor (czy ktoś inny) również wybiera "dowolny nie należący do przedziału" itd.
Błąd polega na tym iż "postępując w nieskończoność krok po kroku" nie można skontruować (wypełnić, opróżnić) zbioru nieskończonego


Cytat:Nie zabraknie Ci gdyż?

Gdyż to oczywistość. Oba zbiory są nieskończone. Skoro Cantor "dzieląc odcinek na trzy części i wybierając ...itd.  (klasyczny "dowód") i tak w nieskończoność" może znaleźć jeden element nie spełniający założenia, to i ja "upuszczając punkty w nieskończoność, punkt po punkcie" mogę wypełnić odcinek [0,1].
Błąd leży w tym, że "postępując w nieskończoność" nie można "zbudować lub wyczerpać" zbioru nieskończonego. Z definicji nieskończoności.


Cytat:W „metodzie diagonalnej” nie ma mowy o żadnym procesie. Więc nie ma mowy o żadnym zaczynaniu czy kończeniu.


"Metoda diagonalna" to jest hochsztaplerka logiczna. Nawet większego kalibru, niż metoda Cantora z "podziałem odcinka i wyborem tego co nie należy do przedziału" (Ale wszystko to jest oczywiście innym obliczem tego samego błędu logicznego dotyczącego rozumienia nieskończoności)
"Gdyby zbiór R był równoliczny ze zbiorem N to dałoby się wszystkie liczby R zapisać w tabeli takiej jak ta z metody diagonalnej"- tak się zaczyna "dowód z metody diagonalnej".
Oczywiście, że nie. I nie ze względu na "równoliczność" lub "nie-równoliczność" (którą badamy w tym dowodzie) tylko ze względu na nieskończoność.
Nieskończoność polega na tym: dla każdego n istnieje n+1 różny od wszystkich poprzednich n => nawet zbioru liczb naturalnych nie da się zapisać w tabeli, czy w ciągu. Można zbiór N zapisywać (w nieskończoność) nie można zapisać. Podobnie dowolny inny zbiór nieskończony.
Zapis 0,1,2,3.... nie oznacza, że "są zapisane wszystkie liczby naturalne" tylko, że nie są zapisane. Nie są, bo zapisać się nie da. Z definicji nieskończoności. Nie da się "zaktualizować nieskończoności" metodą "małych kroków". Cantor traktuje nieskończoność jako "byt aktualny, który może być  zbudowany/zaktualizowany metodą krok po kroku, metodą postępowania w nieskończoność" 
Czyli np. Liczby naturalne, zatem 1, 2,3,4..... I niech ten zapisa oznacza, że mamy zapisane wszystkie liczby naturalne. Nie. Ten zapis oznacza, że nie mamy zapisanych wszystkich. Nie da się zapisać, zaktualizować zbioru N w ten sposób.
W przypadku metody diagonalnej (zapis binarny):
01011...
10010...
……
I "niech tez zapis oznacza, ze mamy zapisane wszystkie liczby rzeczywiste, wtedy wykażemy, że jednak nie mamy zapisanej jednej liczby (idąc po przekątnej).
Nie! Ponieważ już ten zapis nie oznacza, że mamy zapisane wszystkie liczby R, Nie da się zapisać, zaaktualizować zbioru R w ten sposób. Bez względu na "równoliczność, czy nierównoliczność z innym zbiorem". Nie da się zaktualizować żadnego zbioru nieskończonego metodą "postepowania w nieskończoność, metodą "małych kroczków".
Czym innym jest nieskończoność aktualna, czym innym potencjalna.

Rozważanie nad "tablicą z metody diagonalnej" jest rozważaniem nad tym czego nie ma (nie ma takiej tablicy). Ponieważ z definicji nieskończoności wynika, że nie da się żadnego zbioru nieskończonego zapisać w tablicy, czy w ciągu, element po elemencie.


Cytat:Udowodnił (Cantor), bo liczba ta z definicji różni się przynajmniej jedną cyfrą od każdej innej „zapisanej w tablicy”.

Ale najpierw z definicji nieskończoności wynika, że takiej tablicy (*patrz niżej) w ogóle nie ma.


To jest hochsztaplerka logiczna.  Nieskończoność oznacza, że dla każdego istnieje następny różny od wszystkich poprzednich => nie da się zapisać całego zbioru nieskończonego w żadnym ciągu, można tylko zapisywać w nieskończoność, "postępować (z zapisem) w nieskończoność" => nie może istnieć żadna tablica*, czy nawet tylko "wiersz" lub "kolumna" taka by w niej były zapisane wszystkie elementy jakiegoś zbioru nieskończonego, element po elemencie => tablica z metody diagonalnej nie istnieje bez względu na to, czy zbiory N i R są równoliczne, czy nierównoliczne, lecz ze względu na nieskończoność (zbioru R, czy N).

Właśnie to staram Ci się wytłumaczyć, że nie można zaktualizować nieskończoności "postępując w nieskończoność". I wydawało mi się, że to załapałeś.


Cytat:Czyli tak jak się można było spodziewać – Maciej1 nie rozumie dowodu diagonalnego (bo twierdzi, że dowód ten opisuje jakiś proces, choć o żadnym procesie mowy w tym dowodzie nie ma).

Dowód ten zaczyna się od procesu, którym jest narysowanie/opisanie-zdefiniowanie tablicy, której nie ma.   "Procesu" ponieważ tego typu rozumowanie "1,2,3...itd., w nieskończonośc i mam wszystkie elementy" jest próbą aktualizacji nieskończoności potencjalnej metodą "krok po kroczku", metodą "postepowania w nieskończoność". Czysty absurd, wynikający z niezrozumienia istoty nieskończoności.
Maciej1 napisał(a): To znaczy dowolny. To pojęcie jest często używane w matematyce.
Ale nie do definiowania funkcji.
Cytat:Oczywiście, że moje rozumowanie jest błędne, bo ono jest takim samym rozumowaniem jak rozumowanie w klasycznym dowodzie Cantora. Nie tym z "metody diagonalnej" lecz tym "z podziałem odcinka". Tam Cantor (czy ktoś inny) również wybiera "dowolny nie należący do przedziału" itd.
Tylko że Cantor dowodzi, że bisekcja nie istnieje. Dlatego on właśnie zakłada, że istnieje jakaś bisekcja. I dowodzi, że ta bisekcja z założenia bisekcją nie jest. Natomiast Ty chcesz udowodnić, że bisekcja istnieje. Masz łatwiejsze zadanie – wystarczy, że takową wskażesz.
Cytat:Skoro Cantor "dzieląc odcinek na trzy części i wybierając ...itd.  (klasyczny "dowód") i tak w nieskończoność" może znaleźć jeden element nie spełniający założenia, to i ja "upuszczając punkty w nieskończoność, punkt po punkcie" mogę wypełnić odcinek [0,1].
Skoro Cantor nie może, to Ty możesz. Zaiste żelazny dowód.

Cytat:
Kod:
[color=#333333][size=small]W „metodzie diagonalnej” nie ma mowy o żadnym [/size][/color][color=#333333][size=small][i]procesie[/i][/size][/color][color=#333333][size=small]. Więc nie ma mowy o żadnym [/size][/color][color=#333333][size=small][i]zaczynaniu[/i][/size][/color][color=#333333][size=small] czy [/size][/color][color=#333333][size=small][i]kończeniu[/i][/size][/color][color=#333333][size=small].[/size][/color]
Pojebało Cię? Czy po prostu wiesz, że nie masz racji, więc starasz się utrudniać mi cytowanie?
Cytat:"Metoda diagonalna" to jest hochsztaplerka logiczna.
Przez powtarzanie tej tezy w kółko nie dowiedziesz, że tak jest w istocie.
Cytat:"Gdyby zbiór R był równoliczny ze zbiorem N to dałoby się wszystkie liczby R zapisać w tabeli takiej jak ta z metody diagonalnej"- tak się zaczyna "dowód z metody diagonalnej".
Nie. Tak się nie zaczyna dowód z metody diagonalnej. Tak się zaczyna bardzo nieformalne, popularnonaukowe przedstawienie metody diagonalnej. Oczywistym jest bowiem, że nie da się stworzyć fizycznej tabeli i w niej wypisać wszystkich liczb naturalnych. Dowód diagonalny nie mówi nic o żadnej „tabeli”. Nie mówi też o żadnym „zapisywaniu”. Zakłada on istnienie bisekcji między zbiorami ℕ a ℝ.
Cytat:Nieskończoność polega na tym: dla każdego n istnieje n+1
Co to znaczy n+1? Dodajesz 1 do zbioru? Znowu niechlujstwo.

Dalej Maciej1 powtarza to samo kilka razy w kółko, więc nie komentuję.

Czyli nadal Maciej1 nie wyjaśnił, co jest sprzecznego logicznie w teorii Cantora.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Maciej1 napisał(a): ble, ble, ble...

Przypomina pilaster, że nadal nie ma merytorycznej odpowiedzi na poniższe pytania

1. Dlaczego na półkuli południowej widać zupełnie inne konstelacje gwiezdne niż na półkuli północnej, a te które są te same, są tam widoczne "do góry nogami" (tak samo jest z powierzchnią Księżyca)
2. Dlaczego nie można sobie z Warszawy oglądać (niechby i przez teleskop), Tokio, Rio de Janeiro, czy San Francisco?
3. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi i to w różnym czasie w różnych miejscach?
4. Dlaczego Księżyc, planety, gwiazdy, też wschodzą i zachodzą?
5. Dlaczego Ziemia jest płaska, a Księżyc, Mars, etc są kuliste?
6. W jaki sposób na płaskiej Ziemi powstają zaćmienia Księżyca?
7. Dlaczego cień Ziemi rzucany na Księżyc zawsze ma kształt wycinka koła?
8. Jak działa GPS, skoro nie działa?
9. Dlaczego na Morzu Śródziemnym Korsykę widać (zimą) z odległości ponad 200 km, a Sardynii z tej samej odległości w tych samych warunkach nie widać? I Łodzi z Warszawy też nigdy nie widać
10. Skoro Księżyc i Mars też są płaskie, to dlaczego widać je zawsze jako tarcze a nigdy jako krawędzie i jak powstają na nich fazy?
11. Na czym polega zaćmienie Księżyca? A Słońca?
12. O ile, wg prawa Lamberta - Beera, zmaleje strumień światła po przejściu przez warstwę (czystego) powietrza o ciśnieniu 1 atm i grubości

1 km
10 km
100 km
1000 km
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Vanat napisał(a):  Tyle masz do powiedzenia na temat matematyki a dalej nie pokazałeś nam jak naprawdę działa GPS Smutny


Nie wiem jak działa GPS. Ale wiem jak nie działa: nie działa tak jak nam to mówią, że działa. 

To znaczy ogólnie wiem, jak działa pozycjonowanie w przestrzeni oparte na radiolokacji. Trzeba minimum 4 nadajników, jednego odbiornika i obróbki danych. Według tej zasady działa więc GPS. Ogólnie więc, wiem jak działa. Lecz diabeł jak zwykle siedzi w szczegółach.
Wszystkich szczegółów nie znam, bo skąd mam znać ? US Army, która jako organizacja charytatywna dała światu GPS powie mi o wszystkich szczegółach, wszystko mi wyjaśni ?

Nie wiem więcjak GPS działa w szczegółach, ale powiem Ci o tych szczegółach, oficjalnie podawanych do wierzenia przez organizację charytatywną US Army, które na pewno nie są prawdziwe.
Otóż GPS nie może działać na tej zasadzie, że wokół "kuli ziemskiej o promieniu 6371-6378 km" krążą satelity ponieważ ziemia nie jest taką kulą, gdyż przeczą temu obserwacje powierzchni ziemi, co samemu możesz sprawdzić.
Ponadto GPS nie może również działać w oparciu o nadajniki oddalone od powierzchni ziemi o ok. 20 tys km - niezależnie od kształtu ziemi. I zaraz Ci pokażę dlaczego:
[Obrazek: WZjp2TQ.jpg]

Patrz na powyższy schemat, na którym pokazano oficjalny model rzeczywistości.
Otóż to, że GPS pracuje na falach (praktycznie) takiej samej częstotliwości co fale telefonii komórkowej oraz to, że odbiornik GPS jest porównywalnej wielkości co odbiornik telefonii komórkowej jest prostym dowodem na to, że źródło obu sygnałów GPS i telefonii komórkowej musi być w porównywalnej odległości.

Maszt telefonii komórkowej w terenie porozstawiane są co kilka km, w mieście muszą być gęściej. Rozważmy te w terenie, w szczerym polu, na podwyższeniu, promieniujące wąskim pasmem w horyzont dookoła. Otóż jeżeli te porozstawiane są co kilka km, to znaczy że tyle trzeba by "sygnał się nie zgubił". Jeśli będą rzadziej, to sygnał się zgubi. Przyjmijmy więc zasięg przeciętnego masztu telefonii komórkowej na 20 km, to jest i tak za dużo, ale niech będzie dla uproszczenia.  Reszta jest opisana na schemacie. Patrz wyżej. Przemyśl sobie.
Aby "tam w kosmosie 20 tys. km od powierzchni" wygenerować sygnał, który po dojściu do powierzchni ziemi będzie miał moc (natężenie promieniowania odebrane w jednostce czasu-natężenie na czas) porównywalną do sygnału wygenerowanego z masztu telefonii komórkowej po przejściu 20 km (zasięg przeciętnego masztu telefonii komórkowej), to trzeba tam "w kosmosie, 20 tys km od powierzchni ziemi" mocy milion razy większej, niż moc przeciętnego masztu telefonii komórkowej.
Bo natężenie promieniowania spada z kwadratem odległości od źródła, a wedle oficjalnej wersji rzeczywistości opowiadanej przez organizację charytatywną czyli US Army "satelity latają 20 tys km nad ziemią" czyli 1000 razy dalej, niż 20 km.1000^2= 1 =milion.


Problem jest jednak taki: tam w kosmosie nie ma elektrowni i kabli z prądem takich jak te które doprowadzają prąd do masztu telefonii komórkowej. Tam można polegać jedynie na bateriach słonecznych. Te są jednak bardzo słabe. Nie wygenerują mocy milion razy większej, niż moc przeciętnego nadajnika telefonii komórkowej wiszącego na przeciętnym maszcie. Nie wygenerują nawet mocy większej milion razy, niż moc przeciętnego telefonu komórkowego. "Miasto baterii słonecznych" tam w kosmosie nie fruwa. Patrz oficjalne opowieści o "wyglądzie satelitów GPS".

Jest więc oczywistością dla człowieka myślącego, że źródła obu sygnałów (GPS i telefonii komórkowej) muszą być porównywalnie blisko, ponieważ oba systemy pracują na tych samych falach i ponieważ odbiornik GPS wygląda mniej więcej tak samo co odbiornik telefonii komórkowej (nie ma mowy o "wielkim talerzu zbierającym promieniowanie z wielkiej powierzchni" w odbiorniku GPS).

Jeśli kto uczy się historii to dowie się, że GPS i telefonia komórkowa rozwinęły się w tym samym czasie. Jak to mówią nie ma przypadków, tylko znaki.
Jest oczywistością, że system GPS bazuje na nadajnikach będących blisko powierzchni ziemi, ponieważ reguł fizyki nie da się przeskoczyć.
Zapewne są to...maszty telefonii komórkowej i nisko latające obiekty (samoloty) oraz nisko pływające obiekty. Mogą to tez być balony stratosferyczne unoszone prądami powietrza nad powierzchnią ziemi? Czemu nie?

Jedno jest pewne: to, że są to "satelity oddalone o 20 ooo km od powierzchni ziemi" to bajki.
Czyli jak można się było spodziewać – Maciej1 rzucił oszczerstwo na temat Cantora. Ale nijak tego oszczerstwa nie potrafi uzasadnić.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Maciej1 napisał(a): Wszystkich szczegółów nie znam, bo skąd mam znać ? US Army, która jako organizacja charytatywna dała światu GPS powie mi o wszystkich szczegółach, wszystko mi wyjaśni ?

Nie wiem więcjak GPS działa w szczegółach, ale powiem Ci o tych szczegółach, oficjalnie podawanych do wierzenia przez organizację charytatywną US Army, które na pewno nie są prawdziwe.

Macieju, a czemu nie zapytasz Rosjan, którzy mają własną sieć nawigacji, na wypadek gdyby amerykańskiej coś przykrego się przydarzyło? Swój własny system Galileo buduje Unia Europejska, zaczynają też Chiny a nawet Indie. Jeśli te wszystkie państwa należą do jednego Spizgu, to co im tak zależy na niezależności od amerykańskich satelitów? A jeśli nie są, to czemu wszyscy tak samo kłamią?
Maciej1 napisał(a): Otóż GPS nie może działać na tej zasadzie, że wokół "kuli ziemskiej o promieniu 6371-6378 km" krążą satelity ponieważ ziemia nie jest taką kulą,

Faktycznie! jak można było na to nie wpaść! Ziemie nie jest kulą, na co dowodem jest to że GPS nie może działać. A nie może działać, ponieważ Ziemia nie jest kulą  Cwaniak 


Cytat:Aby "tam w kosmosie 20 tys. km od powierzchni" wygenerować sygnał, który po dojściu do powierzchni ziemi będzie miał moc (natężenie promieniowania odebrane w jednostce czasu-natężenie na czas) porównywalną do sygnału wygenerowanego z masztu telefonii komórkowej po przejściu 20 km (zasięg przeciętnego masztu telefonii komórkowej), to trzeba tam "w kosmosie, 20 tys km od powierzchni ziemi" mocy milion razy większej, niż moc przeciętnego masztu telefonii komórkowej.
Bo natężenie promieniowania spada z kwadratem odległości od źródła, a wedle oficjalnej wersji rzeczywistości opowiadanej przez organizację charytatywną czyli US Army "satelity latają 20 tys km nad ziemią" czyli 1000 razy dalej, niż 20 km.1000^2= 1 =milion.


Proszę zauważyć, że nawet im się nie chce sprawdzić jaka jest naprawdę moc sygnału GPS. Bo każdy użytkownik tego systemu wie, że faktycznie moc sygnału GPS jest znacznie słabsza niż moc sygnału telefonii komórkowej. Telefon np bez problemu działa wewnątrz budynków (poza jakimiś schronami atomowymi), a GPS nie.  Niemniej całkowicie to wystarcza dla celów nawigacyjnych, bo ilość przesyłanych informacji w tym sygnale też jest znacznie od telefonicznego mniejsza.  Cwaniak 

dołożywszy fakt, że satelity GPS nie nadają sygnału ortotropowo (we wszystkich kierunkach z jednakową mocą), tylko są skierowane ku Ziemi, wychodzi na to, że wcale jakichś fantastycznych mocy nadawczych mieć nie muszą.


Cytat:Jest więc oczywistością dla człowieka myślącego, że źródła obu sygnałów (GPS i telefonii komórkowej) muszą być porównywalnie blisko, ponieważ oba systemy pracują na tych samych falach i ponieważ odbiornik GPS wygląda mniej więcej tak samo co odbiornik telefonii komórkowej (nie ma mowy o "wielkim talerzu zbierającym promieniowanie z wielkiej powierzchni" w odbiorniku GPS).

Można by się ich zapytać dlaczego w takim razie GPS działa nawet na środku oceanu, gdzie żadnych sieci telefonii komórkowych nie ma, ale przecież wiadomo że nie odpowiedzą.  Duży uśmiech



Cytat:Jeśli kto uczy się historii to dowie się, że GPS i telefonia komórkowa rozwinęły się w tym samym czasie. 



Oczywiście kolejne łgarstwo, bo GPS był już testowany w latach 70 XX wieku, kiedy o żadnej telefonii komórkowej nie było jeszcze mowy.

Cytat:Mogą to tez być balony stratosferyczne unoszone prądami powietrza nad powierzchnią ziemi? Czemu nie?

No własnie - oni nawet nie wiedzą czemu nie mogą.  Cwaniak

I jeszcze taka perełka:

Cytat:Maszt telefonii komórkowej w terenie porozstawiane są co kilka km, 

a przecież na płaskiej Ziemi nie byłoby takiej potrzeby. W zupełności by wystarczyła sieć co kilkaset, czy nawet kilka tysięcy kilometrów.


Przypomina pilaster, że nadal nie ma merytorycznej odpowiedzi na poniższe pytania

1. Dlaczego na półkuli południowej widać zupełnie inne konstelacje gwiezdne niż na półkuli północnej, a te które są te same, są tam widoczne "do góry nogami" (tak samo jest z powierzchnią Księżyca)
2. Dlaczego nie można sobie z Warszawy oglądać (niechby i przez teleskop), Tokio, Rio de Janeiro, czy San Francisco?
3. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi i to w różnym czasie w różnych miejscach?
4. Dlaczego Księżyc, planety, gwiazdy, też wschodzą i zachodzą?
5. Dlaczego Ziemia jest płaska, a Księżyc, Mars, etc są kuliste?
6. W jaki sposób na płaskiej Ziemi powstają zaćmienia Księżyca?
7. Dlaczego cień Ziemi rzucany na Księżyc zawsze ma kształt wycinka koła?
8. Jak działa GPS, skoro nie działa?
9. Dlaczego na Morzu Śródziemnym Korsykę widać (zimą) z odległości ponad 200 km, a Sardynii z tej samej odległości w tych samych warunkach nie widać? I Łodzi z Warszawy też nigdy nie widać
10. Skoro Księżyc i Mars też są płaskie, to dlaczego widać je zawsze jako tarcze a nigdy jako krawędzie i jak powstają na nich fazy?
11. Na czym polega zaćmienie Księżyca? A Słońca?
12. O ile, wg prawa Lamberta - Beera, zmaleje strumień światła po przejściu przez warstwę (czystego) powietrza o ciśnieniu 1 atm i grubości

1 km
10 km
100 km
1000 km

I jeszcze jedno pytanie które przyszło do głowy pilastrowi. W jaki sposób nad płaską Ziemią lata ISS?
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
matsuka napisał(a): Tożsamość kuli w matematyce określona jest poprzez jej promień
Co to jest „tożsamość kuli”? Czy Twoim zdaniem nie mogą istnieć dwie różne kule o tym samym promieniu?

Poza tym objętość kuli jest różnowartościową funkcją jej promienia. Jeśli znamy jedno, możemy policzyć też to drugie.
Cytat:a paradoks Banacha-Tarskiego wytwarza z jednej kuli dwie kule w tym samym promieniu.
Czyli Twoim zdaniem problemem z pBT jest fakt, że w paradoksie tym istnieją dwie kule o tym samym promieniu?
Cytat:Miara objętości w sensie Lebesgue’a (o której wspominasz) nie zawsze jest określona na podzbiorach przestrzeni trójwymiarowej, co zresztą, jeśli mnie pamięć nie myli, udowodnił Giuseppe Vitali i ten fakt wykorzystuje się w paradoksie Banacha-Tarskiego.
Owszem. Ale dla kuli objętość określić możemy.
Cytat:Tak? Np. jakie tezy to ja stawiam z pozycji autorytetu?
Np. taką, że pBT wprowadza błędy logiczne. Ale cały czas nie potrafisz wyjaśnić, jakie błędy logiczne (poza tym, że mamy tam dwie kule o tym samym promieniu, co Twoim zdaniem burzy logikę, ale to przecież niedorzeczność).
Cytat:Zakładasz, że ja z Maciejem coś twierdzimy
Nie zakładam, tylko czytam.
Cytat:Proszę Cię przestań mijać się umyślnie z prawdą. Doskonale wiesz, że otrzymałeś ode mnie bardzo precyzyjną informację jakie konkretne prawo logiczne łamie pBT oraz dowód nie tylko ontologiczny, ale również matematyczny na potwierdzenie mojej tezy.
Nie interesuje mnie żaden „dowód ontologiczny”. Interesuje mnie jasne wskazanie, jaki błąd logiczny wprowadza pBT. Bez wdawania się w ontologię.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Cytat:Dowód diagonalny nie mówi nic o żadnej „tabeli”. Nie mówi też o żadnym „zapisywaniu”. Zakłada on istnienie bisekcji między zbiorami ℕ a ℝ.
Na pewno ? A to bardzo ciekawa teza, bo "przekątna tabeli" jest niezbędnym elementem tego dowodu.

Cytat:Czyli nadal Maciej1 nie wyjaśnił, co jest sprzecznego logicznie w teorii Cantora.

Błąd polega na niezrozumieniu nieskończoności. Na twierdzeniu, że "postępując krok po kroku, w nieskończoność" możemy zaktualizować ("utworzyć/opróżnić") zbiór nieskończony.

Cytat:Co to znaczy n+1? Dodajesz 1 do zbioru? Znowu niechlujstwo.

Przecież wiesz co mam na myśli. Nie udaj, że nie wiesz. Dla każdego zbioru nieskończonego, dla każdego jednoelementowego podzbioru zbioru nieskończonego zachodzi następująca zależność: jeżeli istnieje n różnych (rozdzielnych) jednoelementowych podzbiorów tego zbioru, to istnieje i n+1 podzbiór jednoelementowy tego zbioru nieskończonego, różny od wszystkich poprzednich.
Czyli mówiąc prostym językiem: wyciągając ze zbioru nieskończonego po jednym elemencie (czy nawet po skończonej ilości elementów) zawsze mogę wyciągnąć następny element różny od wszystkich innych, które już wyciągnąłem i zbiór się nie wyczerpie => nie mogę opróżnić zbioru metodą "krok po kroku" => nie mogę wypełnić zbioru nieskończonego w ten sposób, krok po kroku "postępując w nieskończoność" => postępowanie w nieskończoność oznacza niemożność aktualizacji zbioru "krok po kroku".
Problem z błędem Cantora sprowadza się do tego jak rozumieć zapis "1,2,3,4.... itd" gdzie kropki oznaczają "i tak dalej w nieskończoność".
Czy rozumieć to w ten sposób, że "właśnie zapisaliśmy cały zbiór N" ?
Czy w ten sposób, że "właśnie nie zapisaliśmy całego zbioru, bo zapisać w ten sposób, po jednym elemencie zbioru N nie można" ?
Jeżeli przyjmiemy rozumienie pierwsze, to znaczy, że zaprzeczamy definicji nieskończoności, bo właśnie za pomocą takiego zapisu oraz zwrotu "itd w nieskończoność" zaktualizowaliśmy zbiór N. Lecz takie rozumienie prowadzi nieuchronnie do sprzeczności. {Chyba wiesz, że w teorii mnogości jest pełno "paradoksów" i nawet przebąkują o potrzebie "zmiany logiki, bo logika dwuwartościowa nie pasuje do teorii mnogości"?}
Maciej1 napisał(a): ble, ble, ble...
Przypomina pilaster, że nadal nie ma merytorycznej odpowiedzi na poniższe pytania

1. Dlaczego na półkuli południowej widać zupełnie inne konstelacje gwiezdne niż na półkuli północnej, a te które są te same, są tam widoczne "do góry nogami" (tak samo jest z powierzchnią Księżyca)
2. Dlaczego nie można sobie z Warszawy oglądać (niechby i przez teleskop), Tokio, Rio de Janeiro, czy San Francisco?
3. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi i to w różnym czasie w różnych miejscach?
4. Dlaczego Księżyc, planety, gwiazdy, też wschodzą i zachodzą?
5. Dlaczego Ziemia jest płaska, a Księżyc, Mars, etc są kuliste?
6. W jaki sposób na płaskiej Ziemi powstają zaćmienia Księżyca?
7. Dlaczego cień Ziemi rzucany na Księżyc zawsze ma kształt wycinka koła?
8. Jak działa GPS, skoro nie działa? Jak działa na oceanie?
9. Dlaczego na Morzu Śródziemnym Korsykę widać (zimą) z odległości ponad 200 km, a Sardynii z tej samej odległości w tych samych warunkach nie widać? I Łodzi z Warszawy też nigdy nie widać
10. Skoro Księżyc i Mars też są płaskie, to dlaczego widać je zawsze jako tarcze a nigdy jako krawędzie i jak powstają na nich fazy?
11. Na czym polega zaćmienie Księżyca? A Słońca?
12. O ile, wg prawa Lamberta - Beera, zmaleje strumień światła po przejściu przez warstwę (czystego) powietrza o ciśnieniu 1 atm i grubości

1 km
10 km
100 km
1000 km


13. W jaki sposób nad płaską Ziemią lata ISS?
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Maciej1 napisał(a): Na pewno ? A to bardzo ciekawa teza, bo "przekątna tabeli" jest niezbędnym elementem tego dowodu.
Oczywiście że nie. Naprawdę wierzyłeś, że Cantor stworzył jakąś fizyczną „tabelę”?

Cytat:Na twierdzeniu, że "postępując krok po kroku, w nieskończoność" możemy zaktualizować ("utworzyć/opróżnić") zbiór nieskończony.
A gdzie konkretnie Cantor coś takiego bełkotliwego twierdził? Proszę o źródło.

Cytat:Przecież wiesz co mam na myśli.
Czasem wiem, a czasem nie mam pojęcia. Ale to, że czasem się domyślę, o co Ci chodziło nie jest usprawiedliwieniem dla Twojego skrajnego niechlujstwa.

Cytat:Dla każdego zbioru nieskończonego, dla każdego jednoelementowego podzbioru zbioru nieskończonego zachodzi następująca zależność: jeżeli istnieje n różnych (rozdzielnych) jednoelementowych podzbiorów tego zbioru, to istnieje i n+1 podzbiór jednoelementowy tego zbioru nieskończonego, różny od wszystkich poprzednich.
A ktoś temu przeczy?
Cytat:Problem z błędem Cantora sprowadza się do tego jak rozumieć zapis "1,2,3,4.... itd" gdzie kropki oznaczają "i tak dalej w nieskończoność".
Czy rozumieć to w ten sposób, że "właśnie zapisaliśmy cały zbiór N" ?
Dowód Cantora jest w ogóle niezależny od tego, jak go zapiszemy. Zafiksowałeś się na tej fizycznej „tabeli” i cały czas myślisz w jej kategoriach.

Cytat:zaktualizowaliśmy zbiór N.
Co to znaczy „zaktualizować zbiór N”? czym jest zbiór N? Zbiorem liczb naturalnych? Jak można „zaktualizować zbiór liczb naturalnych”? Nie wyobrażam sobie co sensownego można pod tym pojęciem rozumieć.

Cytat:i nawet przebąkują o potrzebie "zmiany logiki, bo logika dwuwartościowa nie pasuje do teorii mnogości"?
Konkretnie kto tak przebąkuje? Proszę o źródło.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
pilaster napisał(a): a przecież na płaskiej Ziemi nie byłoby takiej potrzeby. W zupełności by wystarczyła sieć co kilkaset, czy nawet kilka tysięcy kilometrów.

Tak by było, gdyby służyły one tylko do komunikacji oraz nawigacji. Zapomina pilaster jednakże o podstawowej funkcji tych nadajników, jaką jest nadawanie fal ultra-ultrakrótkich służących do kontroli umysłów. I to jest jednocześnie odpowiedź na pytanie, dlaczego NWO kłamie o kształcie Ziemi: w przeciwnym wypadku zaczęto by zadawać niewygodne pytania, po co tyle tych nadajników w tak dużym zagęszczeniu.
pilaster napisał(a):     Proszę zauważyć, że nawet im się nie chce sprawdzić jaka jest naprawdę moc sygnału GPS. Bo każdy użytkownik tego systemu wie, że faktycznie moc sygnału GPS jest znacznie słabsza niż moc sygnału telefonii komórkowej.    


Własnie o to mi chodziło . Aby ktoś to napisał.


Cytat z Twojego źródła:  

Zgodnie ze specyfikacją systemu, gwarantowana wartość mocy sygnału z kodem C/A na fali L1, na wejściu znajdującego się w pobliżu powierzchni Ziemi odbiornika GPS, wynosi przynajmniej –160 dBW, czyli 10–16 W.


Otóż według oficjalnej wersji rzeczywistości podawanej do wierzenia "moc" sygnału GPS przy ziemi jest rzędu attowatów. To jest 10 do minus 16 Wata. Lecz jeśli kto cokolwiek rozumie z fizyki i elektroniki to powinien wiedzieć, ze takiego sygnału wykryć nie można. Fluktuacje w obwodach elektronicznych są większe, tak przynajmniej ...bilion razy.

Ludziom jednak można zmydlić oczy w dowolny sposób.



Cytat:dołożywszy fakt, że satelity GPS nie nadają sygnału ortotropowo (we wszystkich kierunkach z jednakową mocą), tylko są skierowane ku Ziemi, wychodzi na to, że wcale jakichś fantastycznych mocy nadawczych mieć nie muszą.

Anteny na masztach telefonii komórkowej są jeszcze bardziej ukierunkowane, wiązka jest węższa, niż ta "z satelitów" według oficjalnej wersji rzeczywistości.
Antena telefonii komórkowej nie promieniuje ani w górę (w niebo), ani w ziemię, lecz wąską wiązką w horyzont.


Cytat:Można by się ich zapytać dlaczego w takim razie GPS działa nawet na środku oceanu, gdzie żadnych sieci telefonii komórkowych nie ma, ale przecież wiadomo że nie odpowiedzą.  [Obrazek: biggrin.gif]

Ale są samoloty, są statki i są balony. 

Poza tym "pokrycie siecią GPS całego globu" to fakt medialny, a nie fakt prawdziwy.



Cytat:a przecież na płaskiej Ziemi nie byłoby takiej potrzeby. W zupełności by wystarczyła sieć co kilkaset, czy nawet kilka tysięcy kilometrów.

No niestety nie. Najłatwiej możesz to zrozumieć w ten sposób: weź router jaki masz w domu, ustaw go na górce w miejscu gdzie nie ma przeszkód fizycznych i sprawdź czy w pobliskiej wiosce, kilkaset metrów dalej odbierzesz sygnał ze swojego router- ustaw się tak byś widział swój router.
Przeszkodą dla fal takiej częstotliwości  jak fale telefonii komórkowej są już powietrze i przestrzeń.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 12 gości