To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wątek zbiorczy o kształcie Ziemi
kilwater napisał(a): Co do samej nawigacji, to Sofeicz ma po części rację, większość typów statków ma obowiązek używać map elektronicznych (ECDIS). Nie są to zwykłe rastrowe kopie tradycyjnych map papierowych (chociaż taki system jest też w użyciu), ale tzw. mapy wektorowe. W skrócie- taka mapa jest "żywa", wszystko się pięknie skaluje przy zoomowaniu, można z menu kontekstowego odczytać dodatkowe informacje, ma "warstwy", które możesz konfigurować. Decydujesz ile danych chcesz zobaczyć, żeby nadmiar detali nie zaciemnił Ci obrazu. Możesz dodawać własne informacje na osobnej warstwie, tego używa się najczęściej przy robieniu planu podróży- nanosisz informacje dotyczące zmian kursu, ograniczeń prędkości, strefy bezpiecznej głębokości i rejony w które przy aktualnym zanurzeniu lepiej omijać.
Możesz otrzymać informacje dotyczące pływów, prądów pływowych i stałych, nawet są nakładki pogodowe. Ale z tym już się robi mały burdel na ekranie.
Aktualnie system bazuje na elipsoidzie WGS84.

Dlaczego Sofeicz ma rację po części:
Przepisy nadal wymagają używania dwóch niezależnych metod określania pozycji. GPS to jedna, nawet jak masz 2 osobne odbiorniki. Drugą może być nawigacja terestryczna, czyli klasyka w postaci zabawy w namiary, kąty lub z pomocą radaru- odległości. Namiar daje Ci jedną linię pozycyjną, odległość- okrąg pozycyjny. Na przecięciu otrzymasz pozycję. Tak,linia przetnie okrąg w dwóch punktach, teoretycznie dostaniesz dwie pozycje. Ale zawsze tylko jedna ma sens, druga wypada albo na lądzie, albo w miejscu gdzie nie masz prawa być. Kontrola pozycji to proces ciągły i jak jedna wypadnie tam, gdzie sugeruje kurs i prędkośc, a druga 100 mil dalej, to nie masz wątpliwości.
Oczywiście im więcej linii pozycyjnych, tym dokładniejszy pomiar. Tylko należy pamiętać, że to zajmuje czas...masz do wyboru dowiedzieć się gdzie byłeś 15 sek temu ( szybkie dwie linie), albo 15 minut temu (na przykład używając eleganckiej metody pomiaru kątów płaskich,która da Ci pozycję bez potrzeby mierzenia odległości do obiektów).
Tu może o astronawigacji troszeczkę. Bardzo lubiłem jako młody żagiel, GPS był wtedy w powijakach. Trzaskało się gwiazdki. Tu dowiesz się, gdzie byłeś 30 albo 60 minut temu, zależy ile gwiazd złapiesz. Obliczenia robiło się na kartce, najpierw nanosiło się "słupki" wzorów, a potem wpisywało i przeliczało dane. Trwało trochę jednak, ale na środku Atlantyku jakąś rozrywkę dobrze mieć. Konieczne było przeliczenie opóźnienia, przecież każda gwiazda była złapana w innym momencie, a statek cały czas płynął. Ale jaka satysfakcja, gdy na koniec wyszły "szprychy", czyli 5-6 linii pozycyjnych przecinających niemal ten sam punkt Oczko
Jednak trzeba mieć na to czas, na tłocznym jak Krupówki Morzu Północnym nie ma szans na astro. Za dużo sie dzieje, statki są też coraz szybsze.

Najprostszą chyba metodą jest zliczenie, czyli odłożenie spodziewanego dystansu na spodziewanym kursie (jeden masz z kompasu, inny rzeczywiście nad dnem, jeszcze inny po wodzie....prądy i wiatry ciągle nad tym pracują). Niedokładny, ale do zweryfikowania GPS wystarczy.
Na "swoim" statku mam dodatkowo rosyjski GLONASS, to jest liczone jako osobny system i załatwia sprawę. Jednak nadal używamy klasycznej nawigacji, terestrycznej.
Mapy papierowe trzeba wciąż mieć, mały zestaw "take me home". Na wypadek gdy elektronika pierdyknie. Mają kryć rejon pływania statku i głowne porty. Niewiele tego.
Życie na statku...zawsze jest co robić, nie ma nudy. Ja akurat od zawsze trzymam się tankowców, niewiele pływałem na "suchych". Suche to nie-tankowce po prostu  Oczko Cały osprzęt wymaga konserwacji, przeglądów, kalibracji, wymiany jak się zużywa. I tu komputery pomagają, tworzy się tzw. PMS- Planned Maintenance System. Często już na etapie konstrukcji, ale potem sporo sama załoga dodaje. I tu masz wszystko, zalecane daty przeglądów, kiedy to wymienić a tamto przesmarować. Każda z prac jest dokładnie rozpisana, zawiera potrzebne fragmenty z podręcznika producenta. Na statkach posiadanie takiego systemu to wymóg, tyle tego jest że nikt sam nie ogranie. Mówię o kilku tysiącach zagadnień.
Nie ma już zeszytów, karteluchów przypiętych klamerkami po całej kabinie, żeby nie zapomnieć. Siadasz rano do kompa , logujesz się do systemu i wiesz co Cie czeka. To wszystko w przelotach między portami, operacje ładunkowe to osobna bajka. Przepisy, inspekcje, audyty. Ten zawód jest chyba jedynym, który opiera się na tak wielkiej ilości międzynarodowych konwencji, ratyfikowanych przez niemal wszystkie państwa. No- te z dostępem do morza. Ale to też temat - rzeka.
No dobra, czas na aspekt rozrywkowy Oczko Chyba trochę będziesz zawiedziony, hehehe. Tankowce są najczęściej objęte polityką "zero alkoholu", czyli...zero. Nawet jak zejdziesz w porcie na ląd. Wejście na terminal ładunkowy nie jest proste, bramki, kontrole. Wyczują, że piłeś- dostaniesz balonik. Delikwent najczęściej zaraz poleci do domu, ale to nie koniec. Idzie skarga na firmę, że nie egzekwuje przepisów. Jest to jawne, dostępne i inni kontrahenci momentalnie reagują. Często następstwem jest zerwanie kontraktu na przewóz, straty idą w miliony. Nietrudno zgadnąć, że armatorzy mają na tym punkcie bzika.
Dziwki i te sprawy? Chyba tylko w Afryce jeszcze przychodzą pod statek. Ale trzeba mieć nierówno pod sufitem, żeby tam próbować zaliczyć. Brazylia to też ryzyko, tyle że tam naprawdę ciężko się oprzeć Duży uśmiech  Chociaż....ja już inaczej na to patrzę chyba niż młodsze roczniki. Jeśli się kiedy spotkamy przy piwie, to może się wyspowiadam z grzechów własnej młodości Duży uśmiech Duży uśmiech Duży uśmiech 
Jest też inny aspekt- nie ma czasu. Obowiązków dużo, załogi coraz mniejsze. W portach tankowiec załatwiany jest szybko, to się przelicza na gotówkę konkretną bardzo. Do tego nieodłączne inspekcje, serwisy. Naprawdę rzadko się trafi okazja wyjść. Byłem na przykład parę razy w Barcelonie, ale na lądzie nigdy. Zawsze coś...a wieczorem chcesz po prostu walnąć się spać, bo wyjście o 3 rano przed Tobą. A pojechać do Barcelony na 2-3 godziny to pod znęcanie się nad zwierzętami podpada Oczko
Jak szaleć, to jako pasażer. Na jakiejś Queen Elizabeth 2, hahaha.
-----------

Kurła,ale tego wyszło....

Konkret tekst Uśmiech Częste inspekcje i przeglądy to rozumiem, ale mam nadzieję, że chociaż dobrze płacą jak nawet po wyjściu na ląd obowiązuje zasada "zero alko".

Fizyk napisał(a): I w sumie jak już tak wymyślam kolejne metody, to jest jeszcze jedna wykonalna opcja, tylko wymaga wtargania teodolitu na 3 szczyty górskie i wykonania pomiarów z dokładnością poniżej minuty kątowej Język

Metoda jest taka: wybieramy 3 szczyty A, B, C, w odległości minimum ok. 100 km od siebie, takie, żeby były widoczne każdy z każdego. Wchodzimy z teodolitem na szczyt A i mierzymy kąt między kierunkami do szczytów B i C. Wchodzimy na szczyt B, powtarzamy analogicznie, potem na szczyt C. W efekcie otrzymujemy kąty wewnętrzne trójkąta ABC. Jeśli Ziemia jest płaska, suma tych kątów powinna być dokładnie 180 stopni. Jeśli nie jest - wyjdzie większa od 180 stopni, ale o pojedyncze minuty kątowe (dokładna wartość zależy od odległości między szczytami), dlatego potrzeba ogromnej dokładności w pomiarze kątów.

W zasadzie nie muszą to być szczyty górskie, ale muszą to być charakterystyczne punkty, widoczne z dużych odległości każdy z każdego - więc raczej poza szczytami nie zostaje wiele opcji.

Może trzeba podrzucić pomysł gościom z FECORE Oczko

EDIT: Z tego co czytam, współczesne teodolity mają dokładność nawet rzędu 0,2 sekundy kątowej. Przy takiej dokładności wystarczy pomierzyć kąty w trójkącie o polu ok. 120 km², co przekłada się na trójkąt równoboczny o boku ok. 17 km. Czyli nie trzeba nawet pchać się w góry, jeśli tylko potrafi się wykonać tak dokładne pomiary.

To co, Macieju? Wynajmujemy geodetę z teodolitem (albo wypożyczamy sam teodolit i uczymy się jego obsługi), jedziemy nad jakieś większe jezioro albo w inne miejsce gdzie widać punkty w odległościach ~20 km i mierzymy? Oczko
W tej metodzie refrakcja nie ma znaczenia, więc może być i nad wodą Oczko

Ciekawe zresztą, czy dałoby się znaleźć już wykonane wyniki pomiarów na tego rzędu odległościach. Może Sofeicz będzie w stanie coś podesłać?

EDIT 2: O proszę, co znalazłem:

https://en.wikipedia.org/wiki/Ramsden_su...nstruments

Cytat:Typical distances in the Anglo-French survey were less than 20 miles (32 km): at that distance one second of arc corresponds to lateral or vertical displacements at the target station of approximately 7 inches (17 cm). No other theodolite could match this precision at that time. It was the first instrument to be able to measure the spherical excess of large survey triangles.
No, Macieju. Już pod koniec XVIII wieku powstały przyrządy, które były w stanie zmierzyć - i mierzyły! - "spherical excess", czyli "nadmiar" sumy kątów wewnętrznych trójkątów wynikający z kulistości Ziemi. Czyli tak jak lubisz - czysta geometria powierzchni, czysta geodezja - i nawet przy pojedynczych trójkątach już wychodzi, że Ziemia jest kulą. Od ponad 200 lat!
Co Ty na to?

Pogoniłem do e-sklepu i taki teodolit kosztuje 5 kafli a te wyższej klasy jak Leica Builder 500 Total Station Set kosztują aż 35000zł za sztukę... 35 tysiaków, ło matko, drogo! Chyba szkoda kasy tylko po to by Macieja przekonywać, ale może da się gdzieś pożyczyć takiego teodolita.
Odpowiedz
Ziemowit napisał(a):Częste inspekcje i przeglądy to rozumiem, ale mam nadzieję, że chociaż dobrze płacą jak nawet po wyjściu na ląd obowiązuje zasada "zero alko".
Może nieścisłość się wkradła, bo statkowym slangiem pojechałem. Zejście na ląd to w sensie wyjścia do miasta podczas postoju w porcie. Nie zjazdu do domu, na urlop. Na urlopie hulaj dusza. No prawie- narkotyki odpadają, nawet trawka. Co najmniej raz w roku mamy niezapowiedziane kontrole na obecność alko i dragów właśnie. Jak na urlopie sobie zapalisz, możesz wpaść. A to oznacza bilecik powrotny.
Odpowiedz
Ziemowit napisał(a): Pogoniłem do e-sklepu i taki teodolit kosztuje 5 kafli a te wyższej klasy jak Leica Builder 500 Total Station Set kosztują aż 35000zł za sztukę... 35 tysiaków, ło matko, drogo! Chyba szkoda kasy tylko po to by Macieja przekonywać, ale może da się gdzieś pożyczyć takiego teodolita.
Pewnie da się pożyczyć... Ale z tego co widzę, to nawet ten za 35k ma wciąż za małą dokładność do wykrycia nadmiaru kąta w trójkątach o boku ~20 km (3 sekundy kątowe, a potrzeba poniżej 1 sekundy) Język

W ogóle pomiary z taką dokładnością to nie jest prosta sprawa Oczko Sama kalibracja przyrządu to skomplikowana procedura, tu jest opisana całkiem nieźle: https://pubs.usgs.gov/bul/0788b/report.pdf

Tu jeszcze fragment książki o geodezji, gdzie opisują jak sobie radzić z nadmiarem kąta: https://books.google.pl/books?id=8JeCGYu...ss&f=false
[Obrazek: style3,Fizyk.png]
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone - Wszechświat i ludzka głupota. Co do Wszechświata nie jestem pewien" - Albert Einstein
Odpowiedz
A 80-100km pomiędzy punktami np. w górach wystarczy, żeby zrobić to jakimś "tanim nie za 35tyś" teodolitem?
Odpowiedz
Fizyk napisał(a): No, Macieju. Już pod koniec XVIII wieku powstały przyrządy, które były w stanie zmierzyć - i mierzyły! - "spherical excess", czyli "nadmiar" sumy kątów wewnętrznych trójkątów wynikający z kulistości Ziemi. Czyli tak jak lubisz - czysta geometria powierzchni, czysta geodezja - i nawet przy pojedynczych trójkątach już wychodzi, że Ziemia jest kulą. Od ponad 200 lat!
Co Ty na to?

To może spytaj jeszcze M1 (bo z Tobą jeszcze jakoś dyskutuje), jak wg niego zachowuje się woda na płaskiej Ziemi, i jakim to sposobem nie ścieka do środka 'placka'?
Przecież wymyślenie sobie jakieś niekulistej bryły, na której wektor ciążenia jest zawsze prostopadły do powierzchni to istna kwadratura koła.
Barycentrum takiego hipotetycznego ciała musiałoby faktycznie znajdować się w nieskończoności, żeby działanie było takie, jak w realu.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Ogólnie sprawa wygląda tak: nadmiar kąta powyżej 180 stopni jest proporcjonalny do pola trójkąta - wynosi dokładnie [latex]\frac{A}{R^2}[/latex] w radianach, gdzie A to pole trójkąta, a R - promień Ziemi. Trójkąt równoboczny o boku 100 km ma pole w przybliżeniu [latex]100^2\frac{\sqrt{3}}{4} = 4330 km^2[/latex] - tzn. tyle miałby na płaszczyźnie, ale różnica na kuli rozmiaru Ziemi nie będzie duża. To podzielone przez kwadrat promienia daje ok. 0,0001 radiana, czyli jakieś 22 sekundy kątowe.

Tylko w celu zmierzenia tych 22 sekund kątowych potrzeba zmierzyć 3 kąty, a dokładność teodolitu ma wpływ na każdy z tych 3 pomiarów. Potrzebna dokładność pojedynczego pomiaru będzie wobec tego [latex]\sqrt{3}[/latex] razy mniejsza, czyli poszczególne kąty trzeba zmierzyć z dokładnością do ok. 12,5 sekundy łuku.

Czyli już wystarczy jakiś nieco prostszy teodolit - ale jednak wdrapywać się z teodolitem na góry oddalone o 100 km od siebie jest trudniej, niż ustawić się na brzegu jeziora albo morza na trójkącie o boku ~20 km. Całkiem dobrym miejscem do pomiarów mogłaby tu być np. Zatoka Pucka/Gdańska - tylko nie wiem, czy znalazłyby się odpowiednie punkty charakterystyczne, no i sam teodolit też trzeba by było ustawić cholernie precyzyjnie (1 sekunda kątowa z odległości 20 km to niecałe 10 cm, więc same mierzone punkty trzeba by było poustawiać z dokładnością do pojedynczych centymetrów).

EDIT: Można by było zmierzyć np. taki trójkąt:

[Obrazek: yaiSPHd.png]

Tylko problem jest taki, że odległości sięgają tu 27-30 km. Przy takich odległościach potrzeba punktów obserwacyjnych ok. 20 m n.p.m., żeby nie schowały się za horyzontem - nie wiem, czy są takie miejsca blisko brzegu. Jeśli jednak są, to można by było tam poustawiać tyczki, w miejscu jednej tyczki ustawić teodolit (z dokładnością do centymetrów, jak pisałem) i mierzyć kąty do pozostałych dwóch. Powinno być wykonalne, ale wymaga dużej precyzji i amatorzy tacy jak my pewnie by coś spieprzyli, nawet mając odpowiedni sprzęt.

Sofeicz napisał(a): To może spytaj jeszcze M1 (bo z Tobą jeszcze jakoś dyskutuje), jak wg niego zachowuje się woda na płaskiej Ziemi, i jakim to sposobem nie ścieka do środka 'placka'?
Przecież wymyślenie sobie jakieś niekulistej bryły, na której wektor ciążenia jest zawsze prostopadły do powierzchni to istna kwadratura koła.
Barycentrum takiego hipotetycznego ciała musiałoby faktycznie znajdować się w nieskończoności, żeby działanie było takie, jak w realu.
A na to sam Ci mogę odpowiedzieć, bo dał już sporo wskazówek. Po prostu według niego teoria grawitacji jest błędna, a rzeczy spadają na ziemię z bliżej nieokreślonych przyczyn. Więc po prostu na płaskiej Ziemi ciążenie działa w dół, bo tak i już.
[Obrazek: style3,Fizyk.png]
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone - Wszechświat i ludzka głupota. Co do Wszechświata nie jestem pewien" - Albert Einstein
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a):
Fizyk napisał(a): No, Macieju. Już pod koniec XVIII wieku powstały przyrządy, które były w stanie zmierzyć - i mierzyły! - "spherical excess", czyli "nadmiar" sumy kątów wewnętrznych trójkątów wynikający z kulistości Ziemi. Czyli tak jak lubisz - czysta geometria powierzchni, czysta geodezja - i nawet przy pojedynczych trójkątach już wychodzi, że Ziemia jest kulą. Od ponad 200 lat!
Co Ty na to?

To może spytaj jeszcze M1 (bo z Tobą jeszcze jakoś dyskutuje), jak wg niego zachowuje się woda na płaskiej Ziemi, i jakim to sposobem nie ścieka do środka 'placka'?
Przecież wymyślenie sobie jakieś niekulistej bryły, na której wektor ciążenia jest zawsze prostopadły do powierzchni to istna kwadratura koła.
Barycentrum takiego hipotetycznego ciała musiałoby faktycznie znajdować się w nieskończoności, żeby działanie było takie, jak w realu.

Dla płaskoziemcy grawitacja nie istnieje a istnienie siły ciążenia jest tajemnicą wiary, niewiary, nie wiadomo, w każdym razie tajemnicą.

Dla kuloziemcy to wzrór na konkretną wartość siły w newtonach do którego podstawiamy masę planety i odległość od jej środka.

Maciej1 pisał, że gawitacja nie istnieje a siła ciążenia istnieje. Pisał to z pełnym przekonaniem, ale nigdzie nie próbował tego wyjaśnić.
Odpowiedz
Fizyk napisał(a): EDIT: Można by było zmierzyć np. taki trójkąt:

[Obrazek: yaiSPHd.png]

Tylko problem jest taki, że odległości sięgają tu 27-30 km. Przy takich odległościach potrzeba punktów obserwacyjnych ok. 20 m n.p.m., żeby nie schowały się za horyzontem - nie wiem, czy są takie miejsca blisko brzegu.

Na Helu dałoby się taki punkt wyznaczyć na tarasie widokowym Muzeum (na zdjęciu po lewej).
W Gdyni pewnie też, bo tam zaraz zaczyna się wysoki klif (np. przy Muzeum Marynarki).
Trzeci punkt, to dokładnie miejsce, gdzie jest latarnia morska Nowy Port.

Tak więc jak najbardziej da się.


[Obrazek: maxresdefault.jpg]

Jakaś mała wyprawa badawcza się kroi, wchodzę w to? Uśmiech


PS. Aha Fizyku, spytaj M1 jeszcze, jeśli łaska, dlaczego latarnie morskie są takie wysokie i jeszcze dodatkowo lokowane najwyżej, jak się da?
Przecież przy płaskiej Ziemi to nie miałoby żadnego sensu - wręcz przeciwnie, poblask latarni usadowionej przy samej wodzie wzmacniałby jeszcze światło, które byłoby tylko osłabiane samą perspektywą powietrzną.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): To może spytaj jeszcze M1 (bo z Tobą jeszcze jakoś dyskutuje), jak wg niego zachowuje się woda na płaskiej Ziemi, i jakim to sposobem nie ścieka do środka 'placka'?
Przecież wymyślenie sobie jakieś niekulistej bryły, na której wektor ciążenia jest zawsze prostopadły do powierzchni to istna kwadratura koła.
Barycentrum takiego hipotetycznego ciała musiałoby faktycznie znajdować się w nieskończoności, żeby działanie było takie, jak w realu.
Grawitacja to spisek żydomasonów i gejoreptilian. Rzeczy po prostu spadają w dół.
No dobrze, może placek ruchem jednostajnie przyśpieszonym popierdala w górę Uśmiech
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a): No dobrze, może placek ruchem jednostajnie przyśpieszonym popierdala w górę Uśmiech

No faktycznie. W końcu Einstein w OTW wyszedł od tego, że nie da się odróżnić grawitacji od ruchu jednostajnie przyspieszonego.
Szach, mat kuloziemcy Uśmiech
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Maciej1 napisał:
Cytat:Nie istnieje ani jedno, przekonujące, empiryczne potwierdzenie istnienia "grawitacji".
Nie prawda! Jest takie jedno doświadczenie i to cholernie mocno przekonujące, które możesz sam wykonać:

1. Wejdź na dach 10 piętrowego budynku
2. Wyskocz
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Trzeci punkt, to dokładnie miejsce, gdzie jest latarnia morska Nowy Port.

Tak więc jak najbardziej da się.
Ta latarnia morska z tego co widzę jest niestety w innym miejscu, dużo bliżej Gdyni, więc i trójkąt robi się sporo mniejszy. Tam gdzie ja szukałem niestety nic w miarę wysokiego nie widać Smutny

Sofeicz napisał(a): Jakaś mała wyprawa badawcza się kroi, wchodzę w to? Uśmiech
Byłoby całkiem fajnie taką wyprawę zorganizować Oczko
[Obrazek: style3,Fizyk.png]
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone - Wszechświat i ludzka głupota. Co do Wszechświata nie jestem pewien" - Albert Einstein
Odpowiedz
Fizyku. A czy na sumę kątów w trójkącie pod czas pomiarów kulistości ziemi nie wpłynie zakrzywienie czasoprzestrzeni odpowiedzialne za pole grawitacyjne ziemi? Jak wiemy czasoprzestrzeń zagina się do środka i wpływa to na wszystko, w tym także ugięcie wiązki światła i zmniejszenie sumy kątów w trójkącie sferycznym.
Odpowiedz
Ziemowit napisał(a): Fizyku. A czy na sumę kątów w trójkącie pod czas pomiarów kulistości ziemi nie wpłynie pole grawitacyjne ziemi? Jak wiemy czasoprzestrzeń zagina się do środka i wpływa to na wszystko, w tym także ugięcie wiązki światła i zmniejszenie sumy kątów w trójkącie sferycznym.
Po pierwsze, nawet w czasoprzestrzeni ugiętej polem grawitacyjnym, sfery o środku w środku masy ciała centralnego pozostają sferami. Krzywizna jest "nie w tym kierunku" Oczko
No, chociaż Ziemia się obraca i to nie jest do końca tak, więc może jakieś tam zaburzenia są. Ale nawet jeśli tak, to o kolejne rzędy wielkości mniejsze, niż ten nadmiar kąta w trójkącie sferycznym - więc niezauważalne nawet w tak precyzyjnych pomiarach.
[Obrazek: style3,Fizyk.png]
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone - Wszechświat i ludzka głupota. Co do Wszechświata nie jestem pewien" - Albert Einstein
Odpowiedz
Skoro nie w tym kierunku to znaczy, że nie rozumiem jak działa i wygląda ugięcie czasoprzestrzeni.

Co jest nośnikiem pola grawitacyjnego? Z jaką szybkością przemieszcza się pole grawitacyjne?

Przykład: W układzie Słonecznym nagle natychmiastopo w odległości 10 minut świetlnych od ziemi pojawia się druga gwiazda o masie 1 masy słońca. Po jakim czasie zacznie oddziaływać grawitacyjnie na ziemię i jak to policzyć?
Odpowiedz
To jest obszerny temat, więc jeśli chcesz go kontynuować, sugerowałbym założenie osobnego wątku.

Tutaj tylko na szybko odpowiem:

Ziemowit napisał(a): Przykład: W układzie Słonecznym nagle natychmiastopo w odległości 10 minut świetlnych od ziemi pojawia się druga gwiazda o masie 1 masy słońca. Po jakim czasie zacznie oddziaływać grawitacyjnie na ziemię i jak to policzyć?
Standardowa odpowiedź byłaby "po 10 minutach" ze względu na to, że zaburzenia pola grawitacyjnego poruszają się z prędkością światła, ale ściśle rzecz biorąc taki przykład jest w ogóle niepoliczalny w ramach OTW. Pojawienie się znikąd gwiazdy w jakimś punkcie narusza pewną wbudowaną w OTW tożsamość matematyczną, więc nawet nie da się takich danych wstawić do równań.
[Obrazek: style3,Fizyk.png]
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone - Wszechświat i ludzka głupota. Co do Wszechświata nie jestem pewien" - Albert Einstein
Odpowiedz
Fizyk napisał(a):
Sofeicz napisał(a): Jakaś mała wyprawa badawcza się kroi, wchodzę w to? Uśmiech

Byłoby całkiem fajnie taką wyprawę zorganizować Oczko

I jakaś czeremchówka by się znalazła Uśmiech

Ale widzę kilka zasadniczych problemów metrologicznych.
Nawet najprecyzyjniejsze niwelatory i teodolity laserowe chyba by nie wyrobiły na takich odległościach.
Drgania atmosfery by były pewnie większe niż dokładność tych przyrządów.

Nie bez kozery w geodezji stosuje się metodę triangulacji w mniejszych skalach (do 3,5 km) i potem scala się wyniki.
Dlatego przy wielkoskalowych pracach stosuje się precyzyjny GPS, ale to odpada z wiadomych powodów.
Niemniej byłoby ciekawie.

PS. Pogadam z kolegą geodetą, może podrzuci jakiś dobry pomysł.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
A może w drugą stronę? Moskwa od Londynu oddalona jest o dokładnie 2500km. Ateny od Moskwy o 2225km. Londyn od Aten 2393km. Powierzchnia trójkąta to 2421247km2 więc nadmiar kątów to 0.05965 rad czyli 3.42 stopnia. Istnieje sposób aby chociaż z dokładnością co do jednego stopnia ocenić w którą stronę mamy Moskwę stojąc w Londynie?
Odpowiedz
Stosując postulowane przez płaszczaków chłopskie metody i nie tykanie GPSu, to byłoby trudno (chociaż jak najbardziej idzie to policzyć z sumowania osnowy geodezyjnej).
Chociaż wróć - osnowa to też element spisku.

PS.
Do Fizyka.
Można by wykonać pomiar przewyższenia geodezyjnego wykorzystując tzw. Cypel Rewski.
Jest to biegnąca od Rewy w stronę półwyspu helskiego ostroga, którą co roku organizowane są 'marsze' na płw. helski.
Głębokość wody nie przekracza tam 0,5 m.
Można by to wykorzystać umieszczając tam pływającą łatę geodezyjną (odpowiednio skalibrowaną do poziomu wody).
Tak się składa, że rzeczony Cypel jest akurat na linii Chałupy-Gdynia.
Ustawiając dwa teodolity (a właściwie niwelatory), jeden w Chałupach, a drugi w Gdyni można spokojnie wyczaić przewyższenie geodezyjne na Cyplu względem obu punktów bazowych.
Dość proste do wykonania.
Jedyne wymogi to małe falowanie i dobra widoczność.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): To może spytaj jeszcze M1 (bo z Tobą jeszcze jakoś dyskutuje), jak wg niego zachowuje się woda na płaskiej Ziemi, i jakim to sposobem nie ścieka do środka 'placka'?
Przecież wymyślenie sobie jakieś niekulistej bryły, na której wektor ciążenia jest zawsze prostopadły do powierzchni to istna kwadratura koła.
Barycentrum takiego hipotetycznego ciała musiałoby faktycznie znajdować się w nieskończoności, żeby działanie było takie, jak w realu.

Niekoniecznie. Teoretycznie podobny efekt dawałaby nieskończona płaszczyzna - wytworzyłaby ona nad sobą jednorodne pole grawitacyjne, czyli wektor ciążenia byłby zawsze prostopadły do powierzchni i miałby wszędzie taką samą wartość. Nieskończona naładowana płaszczyzna to taki standardowy przykład z elektrostatyki, na którym można ładnie pokazać zastosowanie prawa Gaussa - kilka linii znaczków i dostajemy w wyniku wzór na natężenie pola elektrycznego, które jest wszędzie stałe co do wartości. Rozumowanie dla pola grawitacyjnego byłoby zupełnie analogiczne, bo prawo powszechnego ciążenia (podobnie jak siłę Coulomba) wyraża tzw. inverse-square law. Rozmiar dysku w rzeczywistości nie musi być nieskończony - musi być tylko na tyle duży, żeby różnica na biegunie północnym i południowym (dla niektórych rozciągniętym do okręgu) była niewielka albo nawet niemierzalna.

Rodzi się natomiast pytanie jaka nieznana siła musiałaby trzymać takie skupisko materii w podobnie kuriozalnym kształcie. Sensownej fizyki się na tym zbudować nie da (w najlepszym wypadku jakąś pokraczną, która macha brzytwie Ockhama z daleka), raczej trzeba by się powołać na wróżki, anioły albo inny rodzaj magii. No i Maciek próbując zbudować na tym forum obraz nadgorliwego sceptyka sam się zapędził w kozi róg, bo współczesna nauka ma tak rozbudowany wachlarz teorii, których nitki się miejscami przeplatają, że w zasadzie niemożliwym jest przedstawienie do nich jakiejkolwiek rozumowej alternatywy (no chyba że są przypadkami teorii ogólniejszych, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi). Zatem chociaż wszędzie widzi spiski, manipulacje, głupotę innych i w ogóle podręcznikom do fizyki nie ufa, to problemu z dosłownym odczytywaniem ksiąg sprzed kilku tysięcy lat już nie widzi, a nawet chętnie ich elementy do swojego świata obrazu włącza jako te "prawdziwe". Moim zdaniem taka zabawa w kotka i myszkę niewarta jest świeczki, raczej ten wątek się nadaje na zagadkę dla początkującego psychologa, bo rzeczywiście ilość czasu jaką Maciek poświęca na swoje ściany tekstu i determinacja z jaką się tu udziela - niezależnie co o kształcie Ziemi naprawdę myśli - robią wrażenie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości