To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dialekty polonijne [oddzielony ze „Słodycze”]
#21
Cytat:Jak on to robił?
Pewnie czytał. Albo miał grupę ludzi podobnych sobie, z którymi rozmawiał. To nie jest jakieś dziwne i niespotykane, że ludzie znają kilka rejestrów, czy dialektów jednego języka i posługują się nimi w zależności od kontekstu kulturowego czy społecznego. Zwykle też kilka dialektów znamy dobrze biernie, ale nie potrafimy (ja np. zrozumiem Ślązaka, ale nie umiem wiarygodnie go naśladować). Czasem nawet normą jest znajomość dwóch wzajemnie niezrozumiałych języków (jak u Cyganów, Kaszubów, czy Swanów) – jednego wśród ziomków, a drugiego „na zewnątrz”.
Cytat:I nie był to człowiek zamknięty na UK - mówił świetnie po angielsku z typowym RP BBC.
Z kolei wielu z tych polonusów mówiących o klejmach i garbyciu nie potrafi kupić biletu na pociąg w Anglii. Tendencja do posługiwania się polonijną gwarą nie ma dużego związku ze znajomością angielskiego. To są dwa różne języki, które łączy tylko to, że jeden z drugiego pożyczył stosunkowo dużo słów.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#22
kmat


Cytat:Ja bym zauważył jedną rzecz. Gadanie o skipach i klajmach to nie jest Polak na obczyźnie.

A ja zauważyłabym coś innego. Przerzucasz własne, osobiste doświadczenie na innych (wszystkich innych) i na  podstawie tego doświadczenia przesądzasz o tychże innych.


Cytat:To jest polska społeczność na obczyźnie.


Jeśli rozmowę Polaka/ Polki za Polakiem/ Polką utożsamiasz ze stworzoną społecznością, to pewnie tak. Ale chyba sam rozumiesz, że kontakt rodzinny/ towarzyski/ służbowy nie równa się społeczności imigranckiej.


Cytat:chyba jedyny anglicyzm, jaki mi się przykleił do języka to benefit.


Ciekawe, dlaczego ;)

[wybacz złośliwostkę]


Przypuszczam, że nie mówisz po polsku w domu. I że nie pracujesz w firmie budowlanej/ remontowej/ zajmującej się recyclingiem. I że nie kupiłeś domu (chyba że nowy).
Gdybyś kupił dom, w którym trzeba dokonać remontu lub sam remontował, prowadząc firmę budowlaną bądź pracując w takiej i last but definitely not least mówił w domu po polsku, prawdopodobnie więcej słówek przyczepiłoby się do ciebie, włącznie z nieszczęsnym skipem, nie tylko zapomoga.

zefciu

Cytat:Bo to nie jest przecież tak, że człowiek się w pół zdania przełącza między językiem polskim a angielskim.


Może u ciebie czy kmata nie jest tak. U mnie bywa, że mózg bezwiednie przełącza się z jednego języka na drugi, a ja zauważam to po chwili. Najbardziej to widać, kiedy tłumaczę dwu osobom, z których jedna nie zna angielskiego, a druga polskiego. Ładnych parę razy złapałam się na tym, że w trakcie tłumaczenia zaczynam mówić np. do Angielki po polsku i zauważam to dopiero, kiedy widzę zdziwioną minę rozmówczyni.
Nie jestem zawodową tłumaczką, przypuszczam, że oni/ one robiąc to bardzo często są w stanie w inny sposób skoncentrować się na tym, w jakim języku mówią.

Cytat:To jest dialekt języka polskiego stosowany przez pewną społeczność, który zapożyczył pewne słowa, które były mu potrzebne.

I znowu bezsensowne uogólnienie. Wystarczy, że będziesz chciał sobie przybudówkę wybudować albo wyburzyć jakieś ściany (w swoim! domu), a już będziesz musiał zamawiać skip albo chociaż o wynajęciu takiego/ lokalizacji rozmawiać z firmą remontową.

Cytat:Hipotezę, iż kleim różni się od donosu, bo kleim jest czymś społecznie akceptowanym już podałem.

Bezsensowna hipoteza. Claim stosuje się głównie jakp czasownik i oznacza roszczenie, najczęściej finansowe. Może dotyczyć kmatowych benefitów
znowu złośliwostka ;)
może dotacji, płatności od ubezpieczyciela, zwrotu kosztów podróży od pracodawcy itp. itd.

Cytat:Z kolei wielu z tych polonusów mówiących o klejmach i garbyciu nie potrafi kupić biletu na pociąg w Anglii


Niestety, zefciu, zabrzmiało to nieżyczliwie i trąci przekonaniem o wyższości nad. Niestety.


Moje osobiste spostrzeżenie z kilku ostatnich lat: zmienił się trend wśród wielu mieszkających w moim regionie Polaków. Kiedyś bardziej szukano polskiej społeczności, w ostatnich latach wielokrotnie spotykałam się ze stwierdzeniem: ja z Polakami nie utrzymuję kontaktu, nie spotykam się, unikam, mam znajomych tylko Brytyjczyków. Inni Polacy (oczywiście, oprócz mnie ;) są be.
Równie idiotyczne co zamykanie się w polskiej społeczności. Moim zdaniem.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#23
znaLezczyni napisał(a): Może u ciebie czy kmata nie jest tak. U mnie bywa, że mózg bezwiednie przełącza się z jednego języka na drugi, a ja zauważam to po chwili.
Ale tutaj nie chodzi o takie trwałe przełączenie. Tylko o przekonanie, że Polak, który wypowiada zdanie „Wypuszczę psa na jard, niech se pobiega” mówi w tym jednym zdaniu czasem po polsku, a czasem po angielsku.

Cytat:I znowu bezsensowne uogólnienie.
Nie uogólnienie, tylko klasyfikacja. Taka, która ma sens.
Cytat:Wystarczy, że będziesz chciał sobie przybudówkę wybudować albo wyburzyć jakieś ściany (w swoim! domu), a już będziesz musiał zamawiać skip albo chociaż o wynajęciu takiego/ lokalizacji rozmawiać z firmą remontową.
No i dobrze. Ale co z tego wynika?
Cytat:Bezsensowna hipoteza. Claim stosuje się głównie jakp czasownik i oznacza roszczenie, najczęściej finansowe. Może dotyczyć kmatowych benefitów
Jak się claim w języku polskim stosuje jako czasownik? Ja claim, ty claisz?

Nie wiem, jakie jest dokładne znaczenie tego słowa w języku polonusów, bo się z nim nie spotkałem. Hipotezę postawiłem na podstawie tego, co tu powiedziano.
Cytat:Niestety, zefciu, zabrzmiało to nieżyczliwie i trąci przekonaniem o wyższości nad. Niestety.
Ale to jest fakt, niestety. Chciałbym aby tak nie było, ale jest. Znajomość języka angielskiego w polskich gettach w Anglii jest naprawdę fatalna.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#24
Tym razem skrótowo:

- zjawisko tłumaczenia "Niemcowi po polsku, Polakowi po niemiecku" znam z autopsji, niestety. Rozmowa idzie płynniej, kiedy wszyscy przerzucą się na angielski, ale nie zawsze się da.

- mieszanie języków i wtrącanie słówek - też znam. Używając dwóch języków naprzemiennie trzeba sporej dyscypliny, żeby nie robić. Często jest tak jak z tym nieszczęsnym hazelnut, po polsku trzeba całe zdanie napisać. Czasem polski odpowiednik jest równie niejednoznaczny, jak ta cała komórka (mam jedną w ogródku u jedną w kieszeni).

- Polacy nieznający tutejszego języka - ciągle się zdarzają. Ale zazwyczaj przy krótkich pobytach. Zjawisko mieszania języków to raczej faza przejściowa, młode rodziny które jeszcze nie wiedzą, czy zarabiają na domek w Polsce czy na mieszkanie w Niemczech. Odpowiednio "niestabilna" jest wtedy mowa.

- tak apropos, bo ktoś się tu chwalił znajomością śląskiego: czy stać na środku to jest "na micie"? Miodek kiedyś wspominał, że to od spolszczonego "Mitte".

- a co do rzemieślników, to i w Polsce sporo germanizmów pozostało. Heblować, raszplować i tak dalej, to trochę naturalne.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#25
bert04 napisał(a): - tak apropos, bo ktoś się tu chwalił znajomością śląskiego: czy stać na środku to jest "na micie"? Miodek kiedyś wspominał, że to od spolszczonego "Mitte".
Nie mam pojęcia. Tzn. moje „przechwałki” znaczą tyle, że generalnie (wydaje mi się, że) rozumiem, o czym Ślązacy mówią. Nigdy się nie uczyłem tego języka i nie czuję się specjalistą.

Taka ciekawostka – słuchaliśmy sobie Radia Koszalin kiedyś z żoną, bo akurat jechaliśmy z Gdańska. I była audycja po kaszubsku, a potem po ukraińsku. Ja rozumiałem po ukraińsku, a po kaszubsku ni w ząb. Żona twierdzi, że kaszubski rozumiała, z kolei. Nigdy żadnego z tych języków się nie uczyliśmy.
Cytat:a co do rzemieślników, to i w Polsce sporo germanizmów pozostało. Heblować, raszplować i tak dalej, to trochę naturalne.
No. Ale te słowa są już słowami polskimi. „Kupiłbym ancug, ale nie wiem jak to po niemiecku”.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#26
Polskie getta w Stanach czy Kanadzie tez specjalnie nie wyrozniaja sie znajomoscia angielskiego.
My z zona czytamy wylacznie po angielsku od jakichs 25 lat ( np cykl Gry o Tron mam przeczytany 2x od deski do deski ) ale niestety nie poprawia to wymowy.
Dla odmiany teraz z dziecmi staramy sie mowic po angielsku co jest odwroceniem sytuacji z lat ich nauki szkolnej gdy staralismy sie utrzymac ich jez. polski.
Odpowiedz
#27
Lekkie pobocze.
Moja kuzynka po studiach w Heidelbergu na biotechnologii wyemigrowała ze swoim mężem-Niemcem do Szwajcarii.
I pomimo, że mieszkają w kantonie niemieckojęzycznym, okazało się, że Thorsten (tak ma na imię rzeczony mąż) ni w ząb nie łapie szwajcarskiego niemieckiego.
A moja kuzynka, dla której niemiecki jest drugim językiem nie miała z tym źadnych problemów.
Musiała biednemu tłumaczyć, co autochtoni mówią.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#28
zefciu napisał(a): Nie mam pojęcia. Tzn. moje „przechwałki” znaczą tyle, że generalnie (wydaje mi się, że) rozumiem, o czym Ślązacy mówią. Nigdy się nie uczyłem tego języka i nie czuję się specjalistą.

Ach zefciu...

Po pierwsze:

znaLezczyni napisał(a): Mówię to jako osoba dwujęzyczna (z wiodącym językiem polskim), w dodatku wychowana dwujęzycznie, będąc narodowości śląskiej. Niestety, język śląski znam w tej chwili głównie biernie.

Podkreślenia własne.

Po drugie, po śląsku się nie mówi, po śląsku się goda.


Cytat:No. Ale te słowa są już słowami polskimi. „Kupiłbym ancug, ale nie wiem jak to po niemiecku”.

I tak hitem jest dla mnie "szyberdach". Taki akustyczny zlepek, bo to ani z szabrem ani ze szyprem nie ma nic wspólnego, a już do PWN zawędrował:

https://sjp.pwn.pl/sjp/szyberdach;2527451.html

Jak już jesteśmy przy zapożyczeniach akustycznych, w Niemczech kusza to "Armbrust". W tłumaczeniu dosłownym to "Ramię"+"pierś". Brzmi bez sensu bo jest bez sensu. Niemcy zapożyczyli kuszę od anglików, i tak poczciwy (choć niechrześcijański) "arcbow" stał się tym, co Niemcy słyszeli, lub myśleli że słyszeli.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#29
Być może jest w tym jakiś sens, bo napinając kuszę podciagasz ramionami cięciwę do poziomu piersi.

Ciekawe są nie tyle bezpośrednie zapożyczenia z niemieckiego (głównie technicznego) ale wiele kalek jezykowych, głównie dwuczłonowych.
Np. "zeitschrift/czasopismo", "dampfwagen/parowóz" etc.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#30
znaLezczyni napisał(a): A ja zauważyłabym coś innego. Przerzucasz własne, osobiste doświadczenie na innych (wszystkich innych) i na podstawie tego doświadczenia przesądzasz o tychże innych.
Przerzucam doświadczenia z dwóch różnych miejsc. Do wytworzenia pidginu dochodziło, gdy było więcej Polaków niż mniej.
znaLezczyni napisał(a): Jeśli rozmowę Polaka/ Polki za Polakiem/ Polką utożsamiasz ze stworzoną społecznością, to pewnie tak. Ale chyba sam rozumiesz, że kontakt rodzinny/ towarzyski/ służbowy nie równa się społeczności imigranckiej.
Jajco wiesz co z czym utożsamiam. Nie baw się we wróżkę.
znaLezczyni napisał(a): Ciekawe, dlaczego Oczko
Nie wiem, nie pobieram.
znaLezczyni napisał(a): Przypuszczam, że nie mówisz po polsku w domu.
Mógłbym, ale wynajmuję mieszkanie z Anglikami i Bułgarami i nieco się boję, że mogliby mnie nie zrozumieć. Natomiast w przeszłości mieszkało się z Polakami i Słowakami i kontakt z nimi był po polsku i nowocerkiewnosłowiańsku.
znaLezczyni napisał(a): I że nie pracujesz w firmie budowlanej/ remontowej/ zajmującej się recyclingiem. I że nie kupiłeś domu (chyba że nowy).
Gdybyś kupił dom, w którym trzeba dokonać remontu lub sam remontował, prowadząc firmę budowlaną bądź pracując w takiej i last but definitely not least mówił w domu po polsku, prawdopodobnie więcej słówek przyczepiłoby się do ciebie, włącznie z nieszczęsnym skipem, nie tylko zapomoga.
Pracowałem w opiece. Gdy było więcej Polaków wytwarzał się pewien żargon z angielskimi terminami, gdy nie znaliśmy polskich odpowiedników, np hojsty czy slajdszity. Ale nie było tego wiele. Jakieś jardy czy garbycie nie funkcjonowały.
znaLezczyni napisał(a): Moje osobiste spostrzeżenie z kilku ostatnich lat: zmienił się trend wśród wielu mieszkających w moim regionie Polaków. Kiedyś bardziej szukano polskiej społeczności, w ostatnich latach wielokrotnie spotykałam się ze stwierdzeniem: ja z Polakami nie utrzymuję kontaktu, nie spotykam się, unikam, mam znajomych tylko Brytyjczyków. Inni Polacy (oczywiście, oprócz mnie Oczko są be.
Równie idiotyczne co zamykanie się w polskiej społeczności. Moim zdaniem.
No widzisz, jak się uprzesz to potrafisz napisać coś mądrego (złośliwostka).

bert04 napisał(a): - a co do rzemieślników, to i w Polsce sporo germanizmów pozostało. Heblować, raszplować i tak dalej, to trochę naturalne.
Z tymi germanizmami to jest dość ciekawa sprawa, bo wiele z nich to pożyczki nie bezpośrednie, a poprzez czeski. No ale do Białej Góry stolicą cywilizacyjną regionu była Praga.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#31
Garbyć mi się podoba. Fajne słówko.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#32
Żarłak napisał(a): Garbyć mi się podoba. Fajne słówko.
Tak polsko brzmiące.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#33
Wiadomo, zbyt polsko, ale chodzi o to, że zupełnie nie tak jak powinno wywołując zabawny dysonans. Wpada bardziej w styl jabberwocky niż efektywnej komunikacji. Lubię taką groteskę. A jak się to odmieni, odczasownikuje, to istna komedia się robi.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#34
Zgarbyciwszy karpety do skipa, Wiesiek klajmnął na sąsiada, że mu nojzuje po nocach na jardzie?
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#35
Rozmowa o skipie nie może obyć się bez wspomnienia poniższego:



Polecam zresztą całą serię, ma jakieś skromne 150 filmików o losach biednych NPC-ów.

https://www.youtube.com/playlist?list=PL...EnyUG8totf
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#36
Żarłak napisał(a): Wpada bardziej w styl jabberwocky niż efektywnej komunikacji.
No ale polonusom jakoś się jednak udaje efektywnie komunikować. I stworzyli te dialekty właśnie po to, żeby się efektywnie komunikować, a nie ku uciesze Żarłaka. Nie chodzi tutaj o to, że nie wolno Ci się śmiać z fajnych elementów tych języków. Ale pamiętaj, że to jest język, jak każdy inny. Wyśmiewanie go jako takiego to niepotrzebne wykluczanie grup ludzi.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#37
Ciekawe, czy po latach wyrodzi się z tego jakiś kolejny język pidżynowy, jak np. russenorsk
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_russenorsk
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#38
zefciu napisał(a): Nie chodzi tutaj o to, że nie wolno Ci się śmiać z fajnych elementów tych języków. Ale pamiętaj, że to jest język, jak każdy inny. Wyśmiewanie go jako takiego to niepotrzebne wykluczanie grup ludzi.

Iźbym ważył zgrebnąć toć mnie kto szmokderłokiem zblachnąć musioł.

/Nie wyśmiewam, nurzam się i zatapiam w akceptacji.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#39
zefciu




Cytat:Ale tutaj nie chodzi o takie trwałe przełączenie. Tylko o przekonanie, że Polak, który wypowiada zdanie „Wypuszczę psa na jard, niech se pobiega” mówi w tym jednym zdaniu czasem po polsku, a czasem po angielsku.


A ktoś tutaj pisał, że ma takie przekonanie?

Przytoczone przez ciebie zdanie jest w języku polskim, z wtrąceniem angielskiego zapożyczenia (bądź spolszczeniem angielskiego słowa).


Cytat:
Cytat: napisał(a):I znowu bezsensowne uogólnienie.
Nie uogólnienie, tylko klasyfikacja. Taka, która ma sens.
 
A mógłbyś napisać, proszę, jaki ma sens?


Cytat:
Cytat:Wystarczy, że będziesz chciał sobie przybudówkę wybudować albo wyburzyć jakieś ściany (w swoim! domu), a już będziesz musiał zamawiać skip albo chociaż o wynajęciu takiego/ lokalizacji rozmawiać z firmą remontową.
No i dobrze. Ale co z tego wynika?

Z tego wynika (albo raczej powinnam napisać, że to wynika z), że język dostosowuje się do realiów, w których jest używany. Ta sama osoba, mówiąc tym samym językiem, może robić to inaczej w zależności od tego, gdzie/kiedy/z kim rozmawia. Można cały czas posługiwać się poprawną, stuprocentową polszczyzną, ale po co? Czemu to ma służyć? To że w zależności od tego, z kim i gdzie rozmawiam, używam wtrąceń angielskopochodnych (sprawdziłam pisownię razem czy osobno i wydaje mi się, że razem, ale jeśli to błąd, proszę napisać) czy śląskich w żadne sposób nie umniejsza mojej umiejętności mówienia/ pisania poprawnie po polsku.



Cytat:Jak się claim w języku polskim stosuje jako czasownik? Ja claim, ty claisz?

Claimować (klejmować) coś. Możesz klejmować od ubezpieczyciela zalanie domu albo np. working child credit, jeśli masz dziecko i pracujesz.



Cytat:Ale to jest fakt, niestety. Chciałbym aby tak nie było, ale jest. Znajomość języka angielskiego w polskich gettach w Anglii jest naprawdę fatalna.


Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd ty możesz wiedzieć, jaka ta znajomość obecnie jest - mieszkasz w Polsce, nie w UK, nie w polskim gettcie. Ja mieszkam na wyspie a nie mam pojęcia, jak to wygląda.

Poza tym w znajomości języka najważniejsza jest umiejętność komunikacji, a nie to, czy użyjesz właściwego czasu albo źle wymówisz słowo.


bert04


Cytat:- mieszanie języków i wtrącanie słówek - też znam. Używając dwóch języków naprzemiennie trzeba sporej dyscypliny, żeby nie robić. Często jest tak jak z tym nieszczęsnym hazelnut, po polsku trzeba całe zdanie napisać. Czasem polski odpowiednik jest równie niejednoznaczny, jak ta cała komórka (mam jedną w ogródku u jedną w kieszeni).

Ja sobie dyscyplinę odpuszczam w niektórych sytuacjach, bo po co. Jeśli rozmawiam z kimś mieszkającym w Polsce, nie wtrącam zapożyczeń, bo to bez sensu. Zdarza mi się, rzadko bo rzadko, ale jednak, że szukam w pamięci "jak to jest po polsku?", ale nie idę na skróty. Ostatnio zastanawiałam się chwilkę, jak jest korżetka ;), ale przypomniało mi się.

Cytat:- tak apropos, bo ktoś się tu chwalił znajomością śląskiego: czy stać na środku to jest "na micie"? Miodek kiedyś wspominał, że to od spolszczonego "Mitte".


Nie wiem. Nie przypominam sobie takiego zwrotu z domu, ale może zapomniałam.



bert04

Cytat:
znaLezczyni napisał(a): napisał(a):Mówię to jako osoba dwujęzyczna (z wiodącym językiem polskim), w dodatku wychowana dwujęzycznie, będąc narodowości śląskiej. Niestety, język śląski znam w tej chwili głównie biernie.

Podkreślenia własne.

Ten aktualny drugi język to angielski, nie śląski. Śląski był kiedyś prawie równorzędny z polskim, ale lata poza Śląskiem zrobiły swoje.

Cytat:Po drugie, po śląsku się nie mówi, po śląsku się goda.

Nigdy w życiu :)

Po śląsku się godo. Bardzo istotny szczegół.Chociaż ciężko mi płynnie mówić po śląsku, moje ucho wychwytuje od razu najmniejszy fałsz w intonacji czy źle wymówioną głoskę. i tak np. bardzo lubię śląskie skecze Kabaretu Młodych Panów, ale i im zdarza się nagle wtrącić coś nieśląskiego, co ma język śląski udawać. Jest mi też trudno wybaczyć Kutzowi, że u niego Englert grał - Englert mógłby co najwyżej grać śląskiego niemowę ;) Nieudolne naśladowanie śląszczyzny odebrało wiele autentyzmu produkcji Kutza.

kmat


Cytat:Przerzucam doświadczenia z dwóch różnych miejsc. Do wytworzenia pidginu dochodziło, gdy było więcej Polaków niż mniej.


A ja inaczej to widzę. Do takiego języka wystarczą dwie osoby.

Cytat:Jajco wiesz co z czym utożsamiam. Nie baw się we wróżkę.

Jeśli źle to oceniłam, napisz, proszę, gdzie się pomyliłam - jajca najlepiej zostawić do działu humor.

Cytat:
znaLezczyni napisał(a): napisał(a):Przypuszczam, że nie mówisz po polsku w domu.
Mógłbym, ale wynajmuję mieszkanie z Anglikami i Bułgarami i nieco się boję, że mogliby mnie nie zrozumieć. Natomiast w przeszłości mieszkało się z Polakami i Słowakami i kontakt z nimi był po polsku i nowocerkiewnosłowiańsku.

Przyznam się, że zapomniałam, iż wielu ludzi jeszcze mieszka z obcymi. W realiach mojego zadupia (szukałam ładniejszego synonimu, ale nie znalazłam) już nie mieszka się w ten sposób. Ci Polacy, których jakoś tam spotykam, mieszkają ze swoimi rodzinami, mężami, żonami, dziewczynami itp. albo sami. Jedną osobę spotkałam ostatnio, która dzieliła mieszkanie, ale też poszła na swoje. Pewnie w dużych miastach może być inaczej, ale u mnie jest silny trend do ustabilizowania życia i przejścia z trybu studenckiego na stały.


I jeszcze jedna mała uwaga. Zaczęło się od słowa garbage, którego w życiu z ust Brytyjczyka nie słyszałam. Znam je tylko z amerykańskich filmów. U mnie używa się waste, litter, rubbish. Garbage nigdy.


bert04, nie linkowałam do starych postów, bo wszystkie są na tej samej stronie.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#40
Cytat:Można cały czas posługiwać się poprawną, stuprocentową polszczyzną, ale po co? Czemu to ma służyć?
Można się myć, ale po co?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości