Polska wojna cywilizacyjna
Fatalna linia ten kraj rozdarła
I podzieliła lud
Po jednej stronie moherów plemię
Po drugiej lemingów gród
— KSU „Dwa Narody”
Konflikt polityczno-społeczny targając Polską angażuje i polaryzuje coraz większe rzesze Polaków. W konflikcie tym widzimy różne postawy, z których popularniejszą jest „okopywanie się” na swoich pozycjach i poniżanie drugiej strony. Mniej popularną – opcje „symetrystyczne” widzące tylko rywalizację dwóch, niczym istotnym nie różniących się obozów politycznych. Rywalizację, która „dzieli Polaków” w imię partykularnych interesów. Jest też „opcja mieszana”, w której winę za „dzielenie Polaków” ponosi tylko jeden z tych obozów. Ta narracja pozwala nam przychylniej patrzeć na wyborców „przeciwnej opcji” jednocześnie potępiając działania polityków.
Wadą obu tych narracji jest ich całkowita niezdolność wyjaśnienia bieżących zdarzeń. Narracja „dobrzy-źli” każe nam wierzyć, że całe połacie kraju zamieszkane są li tylko przez „kupionych 500+” idiotów ślepych na nadużycia władzy, czy też przez zdrajców i folksdojczów pozbawionych ludzkich odruchów. Narracja symetrystyczna zaś ignoruje jawne asymetrie i każe nam wierzyć, że dogadywanie się przy wódce ma taką samą wagę moralną, jak łamanie prawa w biały dzień.
Czy da się zatem konflikt ten zrozumieć w jakiś inny sposób?
Jednostka a zbiorowość. Zobowiązania.
Единица — вздор, единица — ноль,
один — даже если очень важный —
не подымет простое пятивершковое бревно,
тем более дом пятиэтажный.
– Majakowski
Pozwolę sobie na początek przedstawić wypowiedź, która sprowokowała mnie do tej refleksji i do napisania tego tekstu. Pochodzi ona z forum.wiara.pl
Drobna uwaga, bo chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego ważnego faktu: O niezawisłości sędziego nie decyduje zapis w ustawie czy konstytucji, ale jego osobisty charakter i podejście do sprawowania powierzonego mu urzędu. To, czy kandydata na sędziego wybierają politycy czy sędziowie, nie ma z tym nic wspólnego, zaś w polskim prawie są stosowne zapisy dotyczące niezawisłości sędziów.
źródło
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten post, myśl ta wydała mi się tak absurdalnie głupia, że pomyślałem, że jest to jakaś rozpaczliwa próba obrony działań, których bronić się nie da. Potem jednak zobaczyłem odnośnik do wywiadu z tego samego portalu z sędzią Gintowt-Jankowicz
link do wywiadu
W wywiadzie tym mamy w zasadzie identyczną myśl:
Najważniejszym warunkiem niezależności sędziego jest jego charakter, postawa zawodowa i wiedza prawnicza. Obok tego jest kilka uznanych za klasyczne rozwiązań kształtujących pozycję sędziego, które powinny sprzyjać tej niezależności, na przykład sposób wynagradzania. Jednak w każdym układzie prawnym – bez względu na to, kto go powołuje i dlaczego – jeśli sędzia będzie stronniczo orzekał, to po prostu będzie to robił, bez względu na sposób wynagradzania, bo takie ma cechy charakteru. Z kolei człowiek, który ma moralne kwalifikacje do bycia sędzią, będzie orzekał rzetelnie, nawet jeśli może to spowodować niekorzystne dla niego konsekwencje.
Nie odmawiając byłej sędzi TK wiedzy prawniczej widzę, że mamy do czynienia z czymś znacznie, znacznie głębszym i poważniejszym. Istotną różnicą cywilizacyjną przejawiającą się w tym, że to samo pojęcie znaczy zupełnie coś innego, zależnie czy wypowiada je leming czy moher.
Próbując znaleźć pewną ogólną zasadę rządząco jednym i drugim sposobem myślenia, doszedłem do takiego sformułowania: dla leminga istotniejsze są zobowiązania zbiorowości wobec jednostki. Dla mohera – jednostki wobec zbiorowości.
Leming odczytuje „niezawisłość sędziowską” jako taki system organizacji sądownictwa, który umożliwi sędziemu działanie poza naciskami. Dla mohera „niezawisłość” to po prostu osobista cnota sędziego. Sędzia winien być niezawisły i jeśli nie działa niezawiśle jest to przede wszystkim jego wina. Dla leminga nieusuwalność sędziowska jest środkiem dla zapewnienia niezawisłości. Dla mohera jest to wręcz przeszkoda. Co bowiem, jeśli sędzia okaże się pozbawiony owej cnoty niezawisłości? Jak go w takiej sytuacji ukarać? Jak usunąć „zgniłe jabłko” mające przywileje „specjalnej kasty”?
Kadry decydują o wszystkim
Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie
Leonia Pawlak
Takie myślenie przekłada się na rozumienie roli, jaką spełniają kadry w państwie. Według leminga, kadry oczywiście muszą być wyszkolone i kompetentne, jednak władza może skorumpować każdego. Jakość rządu nie może się opierać na osobistych cnotach rządzących, ale na systemie checks and balances. Dla mohera prawdziwe jest zaś powiedzenie Lenina: „kadry decydują o wszystkim”. Dobry rządzący rządzi dobrze. Zły rządzący rządzi źle. System checks and balances nie ma w takim układzie sensu. Jeśli bowiem władza jest dobra, to jakikolwiek system kwestionujący jej działania jest szkodliwy. Jeśli jest zła – i tak nie pomoże.
Doskonale widzimy tę filozofię w realnych działaniach polityków. Wielu nadal uważa, że głównym grzechem Tuska był „brak rozliczenia” Ziobry, czy Kamińskiego. Dla samego Tuska jednak takie działanie właśnie było słusznym i zgodnym z jego wizją działania państwa. W jego własnych słowach:
Fakt, że Kamiński kontynuował swoją pracę w CBA, nie wynikał z mojego zaufania czy sympatii do niego i wiary, że będzie obiektywny, pełniąc tę funkcję – choć był do tego ustawowo zobowiązany – ale z głębokiego przekonania, że kadencyjność, jeśli została uchwalona, ma sens; że nie należy zmieniać reguł gry tylko dlatego, że mamy większość.
Cały wywiad
PiS, dokładnie na odwrót – w zasadzie całą swoją politykę podporządkował kwestiom kadrowym. Zaczynając, nieprzypadkowo od przejęcia, lub „przetrącenia” tych instytucji, których zadaniem jest kwestionowanie działań władzy: Trybunału Konstytucyjnego, czy Rzeczników Praw Dziecka i Praw Obywatelskich.
Słyszeliście może opowieść o tym, jak to w Katyniu Sowieci „wybili polskie elity” i wskutek tego Polska nie ma teraz elit i ów „brak elit” jest powodem wszelkich nieszczęść, jakie spotykają nasz naród? Oczywiście, że słyszeliście. Ta narracja jest właśnie bezpośrednią konsekwencją rozumowania „kadrowego”.
Amor patriae nostra lex
Byle Cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy
– Ignacy Krasicki „Hymn do miłości ojczyzny”
Powyższa zasada przekłada się na rozumienie także innych pojęć. Wśród nich – koncepcji patriotyzmu, miłości do Ojczyzny. Obie grupy odczuwają tę miłość. Jednak rozumienie, w jaki sposób powinna być ona okazywana jest różne. Dla mohera Ojczyzna jest wartością samą w sobie, a miłość do niej jest bezwarunkowa. Leming zaś „kocha i wymaga”. Pragnie, aby jego Ojczyzna stawała się lepsza i służyła obywatelowi. Nie dziwi więc, że oskarżenie iż lemingi w ogóle nie kochają Ojczyzny tak łatwo trafia do serc i umysłów moherów.
Tę różnicę widać choćby w dyskusji nt. historii. Dla mohera wspomnienie, że Polacy są czemuś winni jest już samo w sobie zdradą. Pomaga tutaj sofizmat „prawdziwego Szkota”. Jeśli ktoś zrobił w historii coś złego, nie był „prawdziwym Polakiem”. Dla leminga wypominanie Polakom grzechów przeszłości jest nie tylko dopuszczalne, ale nawet wskazane. Pozwala bowiem unikać tych grzechów w przyszłości.
Dla mohera głównymi cnotami wypływającym z patriotyzmu jest bohaterstwo i lojalność wobec władzy. O ile leming nie odrzuca koniecznie koncepcji bohaterstwa (co najwyżej może stwierdzić, że nie jest do niego w tej chwili wezwany), o tyle lojalność dla „elit” zupełnie nie leży dla niego w sferze cnót. Cnotą dla leminga jest natomiast działanie. Dlatego do leminga-patrioty doskonale trafia przekaz „zbieranie kupy po psie to przejaw patriotyzmu”. Jeśli bowiem kocha on swoją Ojczyznę, to pragnie, by trawniki w tej Ojczyźnie były nieobsrane. Dla mohera jest to podejrzane. Świadczy o nieumiejętności kochania Ojczyzny mimo obsranych trawników; oraz oczywiście trywializuje koncepcję kojarzącą się z bezwarunkową lojalnością i oddawaniem życia.
Potwory i zdrajcy
You never met Harkonnens, they’re not human, they’re brutal
– Gurney Halleck
Obserwując niektóre działania obecnego rządu leming odczuwa wściekłość. Analizując te działania dochodzi on do wniosku, że PiS (oraz jego wyborcy) to potwory bez serca. Osoby, które bez żadnego powodu gotowe są doprowadzić do śmierci chorej kobiety, dehumanizować całe grupy społeczne, czy więzić bezbronnych i głodnych ludzi w lesie. Moher lemingowi nie pozostaje dłużny. Uważa go po prostu za zdrajcę, który sprzedaje niepodległość Polski Niemcom, „donosi na Polskę” w Brukseli i tym podobne.
Czego leming nie rozumie, to fakt, że dla mohera pojmowane przez niego dobro społeczne jest priorytetem bez problemu usprawiedliwiającym wszystkie te „potworności”. To nie jest tak, że moher nie żałuje zupełnie prześladowanego geja, czy umierającego z zimna uchodźcy. Na ich niedolę po prostu nic nie da się poradzić. Jest to zawsze mniejsze zło, niż zburzenie porządku społecznego przez straszliwą „ideologię LGBT”, czy naruszenie „świętości granicy”. Osoba postawiona w takiej pozycji wzywana do właściwej postawy. Gej np. ma wykazać swoją miłość do ojczyzny przez „nieobnoszenie się”. Pozwolę sobie zacytować innego Tweeta obrazującego to zjawisko.
To jest Tadzio Jasiński... Obrońca Grodna, miał 15 lat... Był nawet dla współczesnych dzieckiem. Sowieci go przywiązali do czołgu by chronił ich przed polskimi kulami... Zginął od nich, bo nasi dziadkowie wiedzieli co to znaczy bronić się przed sowiecką swołoczą... Był bohaterem!
źródło
Tweet ten pojawił się w kontekście rozpoczynającego się kryzysu uchodźczego na granicy z Białorusią. Dla mohera ludzie którzy zginą w wyniku bierności PiS-owskiego rządu mogą być nawet okrzyknięci bohaterami, którzy oddali życie, aby Polska uratowała świętość granicy. Nie ma w push-backach niczego
personalnego.
Oczywiście dehumanizujące „drugą stronę” zjawisko jest dwustronne. Leming, który np. odwołuje się do TSUE skarżąc się na łamanie prawa przez polski rząd jest zwyczajnym zdrajcą. Dla leminga problemu nie ma, bo dla niego lojalność dla rządu nie jest żadną wartością samą w sobie i odwołałby się do samego Cthulhu, gdyby miał podstawy sądzić, że ten obroni praworządność w naszym kraju.
Nieustanne wzajemne zarzuty o obłudę również wynikają z różnic postrzegania. Moher oskarżony o dehumanizację LGBT odpowie np. „ale przecież Strajk Kobiet prześladował chrześcijan, więc nie jesteście lepsi”. Leming oczywiście takiego argumentu nie przyjmie, bo oczywistym dla niego jest, iż odmówienie człowiekowi człowieczeństwa jest czymś o rzędy wielkości gorszym niż namalowanie graffiti na ścianie kościoła. Myli się jednak, zarzucając moherowi obłudę. Ten bowiem autentycznie wierzy, że zamach na instytycję KRK jest znacznie poważniejszy, niż jakieś tam krytykowanie „ideologii”, skoro przecież geje mogą się „nie
obnosić”.
Dziedzictwo
Widać rozbiory
– mądrość ludowa
Kiedy Polacy ujrzeli wyniki wyborów prezydenckich w 2015 roku, ich oczom ukazał się przerażający duch Królestwa Kongresowego, którego kontur podzielił Polskę na część lemingowską i moherową. Ten podział był używany często jako argument na ośmieszenie moherów, jednak prawie nikt nie wyjaśnił, skąd on się wziął i co właściwie oznacza. Czy chodzi o to, że ludzie spod dawnego zaboru rosyjskiego ciągną do Rosji, a spod pruskiego – do Niemiec? Trudno uzasadnić taką tezę. Wszak zarówno mohery, jak i lemingi żyją we wszystkich trzech zaborach. Zamieszkanie na terenie danego zaboru koreluje z przynależnością ideową, ale nie w 100%.
Jeśli spojrzymy przez pryzmat cywilizacyjny, otrzymamy znacznie lepsze wyjaśnienie. W czasach rozbiorów ziemie Polski znajdowały się w różnych kręgach cywilizacyjnych, które w różnym tempie przyjmowały (na owe czasy) nowoczesne idee ustrojowe. Pańszczyzna w zaborze pruskim została zniesiona pół wieku wcześniej, niż w Kongresówce. Niemcy posiadały nowoczesny ustrój monarchii parlamentarnej, gdy Rosja trzymała się filozofii samodierżawia. Polacy mimo że powszechnie odrzucali obce rządy, to jednak przesiąkali ich filozofią polityczną. Stąd po zjednoczeniu Polski w 1918 roku otrzymaliśmy naród podzielony w sposobie myślenia.
Powyższa korelacja miesza się z innymi. Zamieszkiwaniem na wsi lub w mieście; wiekiem i poziomem wykształcenia. Slogan o „młodych, wykształconych z wielkich miast”, który bywa wypowiadany przez jedną stronę z dumą, przez drugą zaś ironicznie miał w końcu swoje oparcie w statystykach exit-polli. Każdy z tych czynników ma swoje znaczenie dla ukształtowania moherowej bądź lemingowskiej filozofii politycznej.
Komuna i Solidarność — dziwny zwrot o pi drugich
Syjoniści do Syjamu
— hasło moherowe
O ile w czasach międzywojna podział na mohery i lemingi odpowiadał mniej więcej podziałowi na obóz endecki i legionowy, o tyle okres „komuny” dokonał czegoś odmiennego. PZPR mająca monopol na politykę w Polsce zaczęła gromadzić członków z obu obozów. Najjaskrawniej konflikt ten był widoczny w sporze dwóch wewnętrznych koterii. Moherowej frakcji natolińczyków oraz lemingowskiej frakcji puławian. Postawa tych dwóch grup przypominała tematycznie dzisiejsze spory. Natolińskie „chamy” widziały rozwiązanie problemów PRL przede wszystkim w zmianach kadrowych i oczyszczeniu władzy z obcych. Puławskie „żydy” — w reformie systemu w jakąś bardziej nowoczesną wersję socjalizmu.
Z perspektywy czasu można ocenić postawę obu grup wewnątrz PZPR jako równie naiwną. Polska pozostająca w sferze wpływów ZSRR nie miała szans, ani na stworzenie „prawdziwie polskich” kadr lojalnych wobec kraju; ani na jakąś znaczącą reformę ustrojową.
Odbiciem owego dwupodziału w PZPR był analogiczny dwupodział środowisk solidarnościowych. Tutaj również gromadziły się osoby z obu politycznych filozofii. W Komitecie Obrony Robotników np. frakcja moherowa zwana była harcerzami, a frakcja lemingowska — komandosami. Ich liderami byli między innymi Macierewicz i Michnik. Osoby w dzisiejszym krajobrazie politycznym tak od siebie oddalone, że ciężko jest uwierzyć, że kiedyś stanowili trzon jednej organizacji. W dziwnym czasie PRL jednak polska scena polityczna obrócona była o pi drugich. Ta sytuacja jednak miała się wkrótce zmienić.
Powrót do normalności
My jeśtesmy tu gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO.
— Jarosław Kaczyński
Zwycięstwo „Panny »S«” w 1989 roku wydawało się wielu Polakom momentem najwyższej jedności narodowej. Środowisko Solidarności zwyciężyło w pierwszych wyborach miażdżąco, wygrywając 99% mandatów w Senacie i całe możliwe 35% głosów w Sejmie. To zwycięstwo jednak oznaczało również koniec „S” jako jednolitego ruchu antykomunistycznego.
Początkowy okres III RP charakteryzuje się, po pierwsze, dominacją lemingowskiej wizji państwa. Po drugie zaś, stopniowym narastaniem niezadowolenia z tego powodu strony moherowej. To lemingom udało się wcześniej zjednoczyć i przejąć narrację solidarnościową, w czasie gdy większość Polaków nie zauważyła jeszcze, że podział na postkomunę i Solidarność jest już nieaktualny. III RP była budowana przez lemingów, dla lemingów i według lemingowskich wartości. Jej Konstytucja, tak znienawidzona przez dzisiejszych moherów te wartości właśnie wyrażała. Frakcje moherowe, odrywające się postsolidarnościowej osi nie potrafiąc się dogadać zostały zmarginalizowane na wiele lat.
Punktem przełomowym w historii III RP stają się wybory do Sejmu V i Senatu VI kadencji. O ile przed tymi wyborami jeszcze mówiono o „PO-PiSie”, o tyle zaraz po nim okazało się, że przejście od polaryzacji Solidarność-komuna do bardziej naturalnej dla Polaków mohery-lemingi zakończył się. Oś polityczna polskiego społeczeństwa się ustabilizowała.
Obie strony owego nowego-starego sporu próbują oczywiście zawłaszczyć sobie dziedzictwo Solidarności. Stronie moherowej udało się to w sensie organizacyjnym. Dzisiejsza „NSZZ Solidarność” jest przybudówką propagandową PiS. Jednak dzisiejsze lemingi nie zgodzą się nigdy, że „stoją tam gdzie ZOMO”. Dla nich transformacja była właśnie celem walki, którą toczyli z komuną. Kto ma rację? Nikt i wszyscy. Jedność Solidarności nigdy nie oznaczała jedności ideologicznej. Wynikała jedynie z istnienia wspólnego wroga. Nie da się zatem jednoznacznie wskazać, kto „zdradził idee, za które walczył”.
Co teraz?
Dwa narody, jeden dom, na swojej jeszcze ziemi
— KSU
Dzisiejszy stan naszego kraju utrudnia nam przewidzenie, jak wydarzenia się potoczą. Korelacja lemingowatości z wiekiem zdaje się czynić ostateczne zwycięstwo lemingów nieuchronnym. Z drugiej strony jednak, elektorat lemingowski jest podzielony pomiędzy trzy siły polityczne i walczy pomiędzy sobą z niezrozumiałym czasem zacięciciem. Nawet najbardziej optymistyczne dla lemingów sondaże nie dają im łącznie przewagi nad wynikiem PiS-federacji. Nadzieję lemingom może dawać fakt, że moherowa kołdra wydaje się coraz bardziej napięta. PiS obecnie utrzymuje większość sejmową kosztem odcięcia od unijnego cycka i biologicznego niszczenia własnych obywateli.
Czy PiS zdoła się utrzymać do końca kadencji? Czy uda mu się rozmontować resztki lemingowskiego państwa do tego stopnia, by wprowadzić rządy autorytarne? Czy jest możliwy stabilny rząd pisfederacki? Czy uda się moherom wprowadzić Polskę na stałe w orbitę Federacji Rosyjskiej? Czy lemingowska opozycja zdoła zjednoczyć się na tyle, by odbudować III RP? Czy też może Polska „ucieknie do przodu” w ustrój jeszcze bardziej wstrętny moherowemu wyborcy? Rzekome chińskie przekleństwo ziściło się na naszym kraju. Żyjemy w ciekawych czasach.
Fatalna linia ten kraj rozdarła
I podzieliła lud
Po jednej stronie moherów plemię
Po drugiej lemingów gród
— KSU „Dwa Narody”
Konflikt polityczno-społeczny targając Polską angażuje i polaryzuje coraz większe rzesze Polaków. W konflikcie tym widzimy różne postawy, z których popularniejszą jest „okopywanie się” na swoich pozycjach i poniżanie drugiej strony. Mniej popularną – opcje „symetrystyczne” widzące tylko rywalizację dwóch, niczym istotnym nie różniących się obozów politycznych. Rywalizację, która „dzieli Polaków” w imię partykularnych interesów. Jest też „opcja mieszana”, w której winę za „dzielenie Polaków” ponosi tylko jeden z tych obozów. Ta narracja pozwala nam przychylniej patrzeć na wyborców „przeciwnej opcji” jednocześnie potępiając działania polityków.
Wadą obu tych narracji jest ich całkowita niezdolność wyjaśnienia bieżących zdarzeń. Narracja „dobrzy-źli” każe nam wierzyć, że całe połacie kraju zamieszkane są li tylko przez „kupionych 500+” idiotów ślepych na nadużycia władzy, czy też przez zdrajców i folksdojczów pozbawionych ludzkich odruchów. Narracja symetrystyczna zaś ignoruje jawne asymetrie i każe nam wierzyć, że dogadywanie się przy wódce ma taką samą wagę moralną, jak łamanie prawa w biały dzień.
Czy da się zatem konflikt ten zrozumieć w jakiś inny sposób?
Jednostka a zbiorowość. Zobowiązania.
Единица — вздор, единица — ноль,
один — даже если очень важный —
не подымет простое пятивершковое бревно,
тем более дом пятиэтажный.
– Majakowski
Pozwolę sobie na początek przedstawić wypowiedź, która sprowokowała mnie do tej refleksji i do napisania tego tekstu. Pochodzi ona z forum.wiara.pl
Drobna uwaga, bo chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego ważnego faktu: O niezawisłości sędziego nie decyduje zapis w ustawie czy konstytucji, ale jego osobisty charakter i podejście do sprawowania powierzonego mu urzędu. To, czy kandydata na sędziego wybierają politycy czy sędziowie, nie ma z tym nic wspólnego, zaś w polskim prawie są stosowne zapisy dotyczące niezawisłości sędziów.
źródło
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten post, myśl ta wydała mi się tak absurdalnie głupia, że pomyślałem, że jest to jakaś rozpaczliwa próba obrony działań, których bronić się nie da. Potem jednak zobaczyłem odnośnik do wywiadu z tego samego portalu z sędzią Gintowt-Jankowicz
link do wywiadu
W wywiadzie tym mamy w zasadzie identyczną myśl:
Najważniejszym warunkiem niezależności sędziego jest jego charakter, postawa zawodowa i wiedza prawnicza. Obok tego jest kilka uznanych za klasyczne rozwiązań kształtujących pozycję sędziego, które powinny sprzyjać tej niezależności, na przykład sposób wynagradzania. Jednak w każdym układzie prawnym – bez względu na to, kto go powołuje i dlaczego – jeśli sędzia będzie stronniczo orzekał, to po prostu będzie to robił, bez względu na sposób wynagradzania, bo takie ma cechy charakteru. Z kolei człowiek, który ma moralne kwalifikacje do bycia sędzią, będzie orzekał rzetelnie, nawet jeśli może to spowodować niekorzystne dla niego konsekwencje.
Nie odmawiając byłej sędzi TK wiedzy prawniczej widzę, że mamy do czynienia z czymś znacznie, znacznie głębszym i poważniejszym. Istotną różnicą cywilizacyjną przejawiającą się w tym, że to samo pojęcie znaczy zupełnie coś innego, zależnie czy wypowiada je leming czy moher.
Próbując znaleźć pewną ogólną zasadę rządząco jednym i drugim sposobem myślenia, doszedłem do takiego sformułowania: dla leminga istotniejsze są zobowiązania zbiorowości wobec jednostki. Dla mohera – jednostki wobec zbiorowości.
Leming odczytuje „niezawisłość sędziowską” jako taki system organizacji sądownictwa, który umożliwi sędziemu działanie poza naciskami. Dla mohera „niezawisłość” to po prostu osobista cnota sędziego. Sędzia winien być niezawisły i jeśli nie działa niezawiśle jest to przede wszystkim jego wina. Dla leminga nieusuwalność sędziowska jest środkiem dla zapewnienia niezawisłości. Dla mohera jest to wręcz przeszkoda. Co bowiem, jeśli sędzia okaże się pozbawiony owej cnoty niezawisłości? Jak go w takiej sytuacji ukarać? Jak usunąć „zgniłe jabłko” mające przywileje „specjalnej kasty”?
Kadry decydują o wszystkim
Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie
Leonia Pawlak
Takie myślenie przekłada się na rozumienie roli, jaką spełniają kadry w państwie. Według leminga, kadry oczywiście muszą być wyszkolone i kompetentne, jednak władza może skorumpować każdego. Jakość rządu nie może się opierać na osobistych cnotach rządzących, ale na systemie checks and balances. Dla mohera prawdziwe jest zaś powiedzenie Lenina: „kadry decydują o wszystkim”. Dobry rządzący rządzi dobrze. Zły rządzący rządzi źle. System checks and balances nie ma w takim układzie sensu. Jeśli bowiem władza jest dobra, to jakikolwiek system kwestionujący jej działania jest szkodliwy. Jeśli jest zła – i tak nie pomoże.
Doskonale widzimy tę filozofię w realnych działaniach polityków. Wielu nadal uważa, że głównym grzechem Tuska był „brak rozliczenia” Ziobry, czy Kamińskiego. Dla samego Tuska jednak takie działanie właśnie było słusznym i zgodnym z jego wizją działania państwa. W jego własnych słowach:
Fakt, że Kamiński kontynuował swoją pracę w CBA, nie wynikał z mojego zaufania czy sympatii do niego i wiary, że będzie obiektywny, pełniąc tę funkcję – choć był do tego ustawowo zobowiązany – ale z głębokiego przekonania, że kadencyjność, jeśli została uchwalona, ma sens; że nie należy zmieniać reguł gry tylko dlatego, że mamy większość.
Cały wywiad
PiS, dokładnie na odwrót – w zasadzie całą swoją politykę podporządkował kwestiom kadrowym. Zaczynając, nieprzypadkowo od przejęcia, lub „przetrącenia” tych instytucji, których zadaniem jest kwestionowanie działań władzy: Trybunału Konstytucyjnego, czy Rzeczników Praw Dziecka i Praw Obywatelskich.
Słyszeliście może opowieść o tym, jak to w Katyniu Sowieci „wybili polskie elity” i wskutek tego Polska nie ma teraz elit i ów „brak elit” jest powodem wszelkich nieszczęść, jakie spotykają nasz naród? Oczywiście, że słyszeliście. Ta narracja jest właśnie bezpośrednią konsekwencją rozumowania „kadrowego”.
Amor patriae nostra lex
Byle Cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy
– Ignacy Krasicki „Hymn do miłości ojczyzny”
Powyższa zasada przekłada się na rozumienie także innych pojęć. Wśród nich – koncepcji patriotyzmu, miłości do Ojczyzny. Obie grupy odczuwają tę miłość. Jednak rozumienie, w jaki sposób powinna być ona okazywana jest różne. Dla mohera Ojczyzna jest wartością samą w sobie, a miłość do niej jest bezwarunkowa. Leming zaś „kocha i wymaga”. Pragnie, aby jego Ojczyzna stawała się lepsza i służyła obywatelowi. Nie dziwi więc, że oskarżenie iż lemingi w ogóle nie kochają Ojczyzny tak łatwo trafia do serc i umysłów moherów.
Tę różnicę widać choćby w dyskusji nt. historii. Dla mohera wspomnienie, że Polacy są czemuś winni jest już samo w sobie zdradą. Pomaga tutaj sofizmat „prawdziwego Szkota”. Jeśli ktoś zrobił w historii coś złego, nie był „prawdziwym Polakiem”. Dla leminga wypominanie Polakom grzechów przeszłości jest nie tylko dopuszczalne, ale nawet wskazane. Pozwala bowiem unikać tych grzechów w przyszłości.
Dla mohera głównymi cnotami wypływającym z patriotyzmu jest bohaterstwo i lojalność wobec władzy. O ile leming nie odrzuca koniecznie koncepcji bohaterstwa (co najwyżej może stwierdzić, że nie jest do niego w tej chwili wezwany), o tyle lojalność dla „elit” zupełnie nie leży dla niego w sferze cnót. Cnotą dla leminga jest natomiast działanie. Dlatego do leminga-patrioty doskonale trafia przekaz „zbieranie kupy po psie to przejaw patriotyzmu”. Jeśli bowiem kocha on swoją Ojczyznę, to pragnie, by trawniki w tej Ojczyźnie były nieobsrane. Dla mohera jest to podejrzane. Świadczy o nieumiejętności kochania Ojczyzny mimo obsranych trawników; oraz oczywiście trywializuje koncepcję kojarzącą się z bezwarunkową lojalnością i oddawaniem życia.
Potwory i zdrajcy
You never met Harkonnens, they’re not human, they’re brutal
– Gurney Halleck
Obserwując niektóre działania obecnego rządu leming odczuwa wściekłość. Analizując te działania dochodzi on do wniosku, że PiS (oraz jego wyborcy) to potwory bez serca. Osoby, które bez żadnego powodu gotowe są doprowadzić do śmierci chorej kobiety, dehumanizować całe grupy społeczne, czy więzić bezbronnych i głodnych ludzi w lesie. Moher lemingowi nie pozostaje dłużny. Uważa go po prostu za zdrajcę, który sprzedaje niepodległość Polski Niemcom, „donosi na Polskę” w Brukseli i tym podobne.
Czego leming nie rozumie, to fakt, że dla mohera pojmowane przez niego dobro społeczne jest priorytetem bez problemu usprawiedliwiającym wszystkie te „potworności”. To nie jest tak, że moher nie żałuje zupełnie prześladowanego geja, czy umierającego z zimna uchodźcy. Na ich niedolę po prostu nic nie da się poradzić. Jest to zawsze mniejsze zło, niż zburzenie porządku społecznego przez straszliwą „ideologię LGBT”, czy naruszenie „świętości granicy”. Osoba postawiona w takiej pozycji wzywana do właściwej postawy. Gej np. ma wykazać swoją miłość do ojczyzny przez „nieobnoszenie się”. Pozwolę sobie zacytować innego Tweeta obrazującego to zjawisko.
To jest Tadzio Jasiński... Obrońca Grodna, miał 15 lat... Był nawet dla współczesnych dzieckiem. Sowieci go przywiązali do czołgu by chronił ich przed polskimi kulami... Zginął od nich, bo nasi dziadkowie wiedzieli co to znaczy bronić się przed sowiecką swołoczą... Był bohaterem!
źródło
Tweet ten pojawił się w kontekście rozpoczynającego się kryzysu uchodźczego na granicy z Białorusią. Dla mohera ludzie którzy zginą w wyniku bierności PiS-owskiego rządu mogą być nawet okrzyknięci bohaterami, którzy oddali życie, aby Polska uratowała świętość granicy. Nie ma w push-backach niczego
personalnego.
Oczywiście dehumanizujące „drugą stronę” zjawisko jest dwustronne. Leming, który np. odwołuje się do TSUE skarżąc się na łamanie prawa przez polski rząd jest zwyczajnym zdrajcą. Dla leminga problemu nie ma, bo dla niego lojalność dla rządu nie jest żadną wartością samą w sobie i odwołałby się do samego Cthulhu, gdyby miał podstawy sądzić, że ten obroni praworządność w naszym kraju.
Nieustanne wzajemne zarzuty o obłudę również wynikają z różnic postrzegania. Moher oskarżony o dehumanizację LGBT odpowie np. „ale przecież Strajk Kobiet prześladował chrześcijan, więc nie jesteście lepsi”. Leming oczywiście takiego argumentu nie przyjmie, bo oczywistym dla niego jest, iż odmówienie człowiekowi człowieczeństwa jest czymś o rzędy wielkości gorszym niż namalowanie graffiti na ścianie kościoła. Myli się jednak, zarzucając moherowi obłudę. Ten bowiem autentycznie wierzy, że zamach na instytycję KRK jest znacznie poważniejszy, niż jakieś tam krytykowanie „ideologii”, skoro przecież geje mogą się „nie
obnosić”.
Dziedzictwo
Widać rozbiory
– mądrość ludowa
Kiedy Polacy ujrzeli wyniki wyborów prezydenckich w 2015 roku, ich oczom ukazał się przerażający duch Królestwa Kongresowego, którego kontur podzielił Polskę na część lemingowską i moherową. Ten podział był używany często jako argument na ośmieszenie moherów, jednak prawie nikt nie wyjaśnił, skąd on się wziął i co właściwie oznacza. Czy chodzi o to, że ludzie spod dawnego zaboru rosyjskiego ciągną do Rosji, a spod pruskiego – do Niemiec? Trudno uzasadnić taką tezę. Wszak zarówno mohery, jak i lemingi żyją we wszystkich trzech zaborach. Zamieszkanie na terenie danego zaboru koreluje z przynależnością ideową, ale nie w 100%.
Jeśli spojrzymy przez pryzmat cywilizacyjny, otrzymamy znacznie lepsze wyjaśnienie. W czasach rozbiorów ziemie Polski znajdowały się w różnych kręgach cywilizacyjnych, które w różnym tempie przyjmowały (na owe czasy) nowoczesne idee ustrojowe. Pańszczyzna w zaborze pruskim została zniesiona pół wieku wcześniej, niż w Kongresówce. Niemcy posiadały nowoczesny ustrój monarchii parlamentarnej, gdy Rosja trzymała się filozofii samodierżawia. Polacy mimo że powszechnie odrzucali obce rządy, to jednak przesiąkali ich filozofią polityczną. Stąd po zjednoczeniu Polski w 1918 roku otrzymaliśmy naród podzielony w sposobie myślenia.
Powyższa korelacja miesza się z innymi. Zamieszkiwaniem na wsi lub w mieście; wiekiem i poziomem wykształcenia. Slogan o „młodych, wykształconych z wielkich miast”, który bywa wypowiadany przez jedną stronę z dumą, przez drugą zaś ironicznie miał w końcu swoje oparcie w statystykach exit-polli. Każdy z tych czynników ma swoje znaczenie dla ukształtowania moherowej bądź lemingowskiej filozofii politycznej.
Komuna i Solidarność — dziwny zwrot o pi drugich
Syjoniści do Syjamu
— hasło moherowe
O ile w czasach międzywojna podział na mohery i lemingi odpowiadał mniej więcej podziałowi na obóz endecki i legionowy, o tyle okres „komuny” dokonał czegoś odmiennego. PZPR mająca monopol na politykę w Polsce zaczęła gromadzić członków z obu obozów. Najjaskrawniej konflikt ten był widoczny w sporze dwóch wewnętrznych koterii. Moherowej frakcji natolińczyków oraz lemingowskiej frakcji puławian. Postawa tych dwóch grup przypominała tematycznie dzisiejsze spory. Natolińskie „chamy” widziały rozwiązanie problemów PRL przede wszystkim w zmianach kadrowych i oczyszczeniu władzy z obcych. Puławskie „żydy” — w reformie systemu w jakąś bardziej nowoczesną wersję socjalizmu.
Z perspektywy czasu można ocenić postawę obu grup wewnątrz PZPR jako równie naiwną. Polska pozostająca w sferze wpływów ZSRR nie miała szans, ani na stworzenie „prawdziwie polskich” kadr lojalnych wobec kraju; ani na jakąś znaczącą reformę ustrojową.
Odbiciem owego dwupodziału w PZPR był analogiczny dwupodział środowisk solidarnościowych. Tutaj również gromadziły się osoby z obu politycznych filozofii. W Komitecie Obrony Robotników np. frakcja moherowa zwana była harcerzami, a frakcja lemingowska — komandosami. Ich liderami byli między innymi Macierewicz i Michnik. Osoby w dzisiejszym krajobrazie politycznym tak od siebie oddalone, że ciężko jest uwierzyć, że kiedyś stanowili trzon jednej organizacji. W dziwnym czasie PRL jednak polska scena polityczna obrócona była o pi drugich. Ta sytuacja jednak miała się wkrótce zmienić.
Powrót do normalności
My jeśtesmy tu gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO.
— Jarosław Kaczyński
Zwycięstwo „Panny »S«” w 1989 roku wydawało się wielu Polakom momentem najwyższej jedności narodowej. Środowisko Solidarności zwyciężyło w pierwszych wyborach miażdżąco, wygrywając 99% mandatów w Senacie i całe możliwe 35% głosów w Sejmie. To zwycięstwo jednak oznaczało również koniec „S” jako jednolitego ruchu antykomunistycznego.
Początkowy okres III RP charakteryzuje się, po pierwsze, dominacją lemingowskiej wizji państwa. Po drugie zaś, stopniowym narastaniem niezadowolenia z tego powodu strony moherowej. To lemingom udało się wcześniej zjednoczyć i przejąć narrację solidarnościową, w czasie gdy większość Polaków nie zauważyła jeszcze, że podział na postkomunę i Solidarność jest już nieaktualny. III RP była budowana przez lemingów, dla lemingów i według lemingowskich wartości. Jej Konstytucja, tak znienawidzona przez dzisiejszych moherów te wartości właśnie wyrażała. Frakcje moherowe, odrywające się postsolidarnościowej osi nie potrafiąc się dogadać zostały zmarginalizowane na wiele lat.
Punktem przełomowym w historii III RP stają się wybory do Sejmu V i Senatu VI kadencji. O ile przed tymi wyborami jeszcze mówiono o „PO-PiSie”, o tyle zaraz po nim okazało się, że przejście od polaryzacji Solidarność-komuna do bardziej naturalnej dla Polaków mohery-lemingi zakończył się. Oś polityczna polskiego społeczeństwa się ustabilizowała.
Obie strony owego nowego-starego sporu próbują oczywiście zawłaszczyć sobie dziedzictwo Solidarności. Stronie moherowej udało się to w sensie organizacyjnym. Dzisiejsza „NSZZ Solidarność” jest przybudówką propagandową PiS. Jednak dzisiejsze lemingi nie zgodzą się nigdy, że „stoją tam gdzie ZOMO”. Dla nich transformacja była właśnie celem walki, którą toczyli z komuną. Kto ma rację? Nikt i wszyscy. Jedność Solidarności nigdy nie oznaczała jedności ideologicznej. Wynikała jedynie z istnienia wspólnego wroga. Nie da się zatem jednoznacznie wskazać, kto „zdradził idee, za które walczył”.
Co teraz?
Dwa narody, jeden dom, na swojej jeszcze ziemi
— KSU
Dzisiejszy stan naszego kraju utrudnia nam przewidzenie, jak wydarzenia się potoczą. Korelacja lemingowatości z wiekiem zdaje się czynić ostateczne zwycięstwo lemingów nieuchronnym. Z drugiej strony jednak, elektorat lemingowski jest podzielony pomiędzy trzy siły polityczne i walczy pomiędzy sobą z niezrozumiałym czasem zacięciciem. Nawet najbardziej optymistyczne dla lemingów sondaże nie dają im łącznie przewagi nad wynikiem PiS-federacji. Nadzieję lemingom może dawać fakt, że moherowa kołdra wydaje się coraz bardziej napięta. PiS obecnie utrzymuje większość sejmową kosztem odcięcia od unijnego cycka i biologicznego niszczenia własnych obywateli.
Czy PiS zdoła się utrzymać do końca kadencji? Czy uda mu się rozmontować resztki lemingowskiego państwa do tego stopnia, by wprowadzić rządy autorytarne? Czy jest możliwy stabilny rząd pisfederacki? Czy uda się moherom wprowadzić Polskę na stałe w orbitę Federacji Rosyjskiej? Czy lemingowska opozycja zdoła zjednoczyć się na tyle, by odbudować III RP? Czy też może Polska „ucieknie do przodu” w ustrój jeszcze bardziej wstrętny moherowemu wyborcy? Rzekome chińskie przekleństwo ziściło się na naszym kraju. Żyjemy w ciekawych czasach.


