To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Polska wojna cywilizacyjna
#1
Polska wojna cywilizacyjna
Fatalna linia ten kraj rozdarła
I podzieliła lud
Po jednej stronie moherów plemię
Po drugiej lemingów gród

— KSU „Dwa Narody”

Konflikt polityczno-społeczny targając Polską angażuje i polaryzuje coraz większe rzesze Polaków. W konflikcie tym widzimy różne postawy, z których popularniejszą jest „okopywanie się” na swoich pozycjach i poniżanie drugiej strony. Mniej popularną – opcje „symetrystyczne” widzące tylko rywalizację dwóch, niczym istotnym nie różniących się obozów politycznych. Rywalizację, która „dzieli Polaków” w imię partykularnych interesów. Jest też „opcja mieszana”, w której winę za „dzielenie Polaków” ponosi tylko jeden z tych obozów. Ta narracja pozwala nam przychylniej patrzeć na wyborców „przeciwnej opcji” jednocześnie potępiając działania polityków.

Wadą obu tych narracji jest ich całkowita niezdolność wyjaśnienia bieżących zdarzeń. Narracja „dobrzy-źli” każe nam wierzyć, że całe połacie kraju zamieszkane są li tylko przez „kupionych 500+” idiotów ślepych na nadużycia władzy, czy też przez zdrajców i folksdojczów pozbawionych ludzkich odruchów. Narracja symetrystyczna zaś ignoruje jawne asymetrie i każe nam wierzyć, że dogadywanie się przy wódce ma taką samą wagę moralną, jak łamanie prawa w biały dzień.

Czy da się zatem konflikt ten zrozumieć w jakiś inny sposób?

Jednostka a zbiorowość. Zobowiązania.
Единица — вздор, единица — ноль,
один — даже если очень важный —
не подымет простое пятивершковое бревно,
тем более дом пятиэтажный.

– Majakowski

Pozwolę sobie na początek przedstawić wypowiedź, która sprowokowała mnie do tej refleksji i do napisania tego tekstu. Pochodzi ona z forum.wiara.pl

Drobna uwaga, bo chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego ważnego faktu: O niezawisłości sędziego nie decyduje zapis w ustawie czy konstytucji, ale jego osobisty charakter i podejście do sprawowania powierzonego mu urzędu. To, czy kandydata na sędziego wybierają politycy czy sędziowie, nie ma z tym nic wspólnego, zaś w polskim prawie są stosowne zapisy dotyczące niezawisłości sędziów.

źródło

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten post, myśl ta wydała mi się tak absurdalnie głupia, że pomyślałem, że jest to jakaś rozpaczliwa próba obrony działań, których bronić się nie da. Potem jednak zobaczyłem odnośnik do wywiadu z tego samego portalu z sędzią Gintowt-Jankowicz

link do wywiadu

W wywiadzie tym mamy w zasadzie identyczną myśl:

Najważniejszym warunkiem niezależności sędziego jest jego charakter, postawa zawodowa i wiedza prawnicza. Obok tego jest kilka uznanych za klasyczne rozwiązań kształtujących pozycję sędziego, które powinny sprzyjać tej niezależności, na przykład sposób wynagradzania. Jednak w każdym układzie prawnym – bez względu na to, kto go powołuje i dlaczego – jeśli sędzia będzie stronniczo orzekał, to po prostu będzie to robił, bez względu na sposób wynagradzania, bo takie ma cechy charakteru. Z kolei człowiek, który ma moralne kwalifikacje do bycia sędzią, będzie orzekał rzetelnie, nawet jeśli może to spowodować niekorzystne dla niego konsekwencje.

Nie odmawiając byłej sędzi TK wiedzy prawniczej widzę, że mamy do czynienia z czymś znacznie, znacznie głębszym i poważniejszym. Istotną różnicą cywilizacyjną przejawiającą się w tym, że to samo pojęcie znaczy zupełnie coś innego, zależnie czy wypowiada je leming czy moher.

Próbując znaleźć pewną ogólną zasadę rządząco jednym i drugim sposobem myślenia, doszedłem do takiego sformułowania: dla leminga istotniejsze są zobowiązania zbiorowości wobec jednostki. Dla mohera – jednostki wobec zbiorowości.

Leming odczytuje „niezawisłość sędziowską” jako taki system organizacji sądownictwa, który umożliwi sędziemu działanie poza naciskami. Dla mohera „niezawisłość” to po prostu osobista cnota sędziego. Sędzia winien być niezawisły i jeśli nie działa niezawiśle jest to przede wszystkim jego wina. Dla leminga nieusuwalność sędziowska jest środkiem dla zapewnienia niezawisłości. Dla mohera jest to wręcz przeszkoda. Co bowiem, jeśli sędzia okaże się pozbawiony owej cnoty niezawisłości? Jak go w takiej sytuacji ukarać? Jak usunąć „zgniłe jabłko” mające przywileje „specjalnej kasty”?

Kadry decydują o wszystkim
Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie
Leonia Pawlak

Takie myślenie przekłada się na rozumienie roli, jaką spełniają kadry w państwie. Według leminga, kadry oczywiście muszą być wyszkolone i kompetentne, jednak władza może skorumpować każdego. Jakość rządu nie może się opierać na osobistych cnotach rządzących, ale na systemie checks and balances. Dla mohera prawdziwe jest zaś powiedzenie Lenina: „kadry decydują o wszystkim”. Dobry rządzący rządzi dobrze. Zły rządzący rządzi źle. System checks and balances nie ma w takim układzie sensu. Jeśli bowiem władza jest dobra, to jakikolwiek system kwestionujący jej działania jest szkodliwy. Jeśli jest zła – i tak nie pomoże.

Doskonale widzimy tę filozofię w realnych działaniach polityków. Wielu nadal uważa, że głównym grzechem Tuska był „brak rozliczenia” Ziobry, czy Kamińskiego. Dla samego Tuska jednak takie działanie właśnie było słusznym i zgodnym z jego wizją działania państwa. W jego własnych słowach:

Fakt, że Kamiński kontynuował swoją pracę w CBA, nie wynikał z mojego zaufania czy sympatii do niego i wiary, że będzie obiektywny, pełniąc tę funkcję – choć był do tego ustawowo zobowiązany – ale z głębokiego przekonania, że kadencyjność, jeśli została uchwalona, ma sens; że nie należy zmieniać reguł gry tylko dlatego, że mamy większość.

Cały wywiad

PiS, dokładnie na odwrót – w zasadzie całą swoją politykę podporządkował kwestiom kadrowym. Zaczynając, nieprzypadkowo od przejęcia, lub „przetrącenia” tych instytucji, których zadaniem jest kwestionowanie działań władzy: Trybunału Konstytucyjnego, czy Rzeczników Praw Dziecka i Praw Obywatelskich.


Słyszeliście może opowieść o tym, jak to w Katyniu Sowieci „wybili polskie elity” i wskutek tego Polska nie ma teraz elit i ów „brak elit” jest powodem wszelkich nieszczęść, jakie spotykają nasz naród? Oczywiście, że słyszeliście. Ta narracja jest właśnie bezpośrednią konsekwencją rozumowania „kadrowego”.

Amor patriae nostra lex
Byle Cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy
– Ignacy Krasicki „Hymn do miłości ojczyzny”

Powyższa zasada przekłada się na rozumienie także innych pojęć. Wśród nich – koncepcji patriotyzmu, miłości do Ojczyzny. Obie grupy odczuwają tę miłość. Jednak rozumienie, w jaki sposób powinna być ona okazywana jest różne. Dla mohera Ojczyzna jest wartością samą w sobie, a miłość do niej jest bezwarunkowa. Leming zaś „kocha i wymaga”. Pragnie, aby jego Ojczyzna stawała się lepsza i służyła obywatelowi. Nie dziwi więc, że oskarżenie iż lemingi w ogóle nie kochają Ojczyzny tak łatwo trafia do serc i umysłów moherów.

Tę różnicę widać choćby w dyskusji nt. historii. Dla mohera wspomnienie, że Polacy są czemuś winni jest już samo w sobie zdradą. Pomaga tutaj sofizmat „prawdziwego Szkota”. Jeśli ktoś zrobił w historii coś złego, nie był „prawdziwym Polakiem”. Dla leminga wypominanie Polakom grzechów przeszłości jest nie tylko dopuszczalne, ale nawet wskazane. Pozwala bowiem unikać tych grzechów w przyszłości.

Dla mohera głównymi cnotami wypływającym z patriotyzmu jest bohaterstwo i lojalność wobec władzy. O ile leming nie odrzuca koniecznie koncepcji bohaterstwa (co najwyżej może stwierdzić, że nie jest do niego w tej chwili wezwany), o tyle lojalność dla „elit” zupełnie nie leży dla niego w sferze cnót. Cnotą dla leminga jest natomiast działanie. Dlatego do leminga-patrioty doskonale trafia przekaz „zbieranie kupy po psie to przejaw patriotyzmu”. Jeśli bowiem kocha on swoją Ojczyznę, to pragnie, by trawniki w tej Ojczyźnie były nieobsrane. Dla mohera jest to podejrzane. Świadczy o nieumiejętności kochania Ojczyzny mimo obsranych trawników; oraz oczywiście trywializuje koncepcję kojarzącą się z bezwarunkową lojalnością i oddawaniem życia.

Potwory i zdrajcy
You never met Harkonnens, they’re not human, they’re brutal
– Gurney Halleck

Obserwując niektóre działania obecnego rządu leming odczuwa wściekłość. Analizując te działania dochodzi on do wniosku, że PiS (oraz jego wyborcy) to potwory bez serca. Osoby, które bez żadnego powodu gotowe są doprowadzić do śmierci chorej kobiety, dehumanizować całe grupy społeczne, czy więzić bezbronnych i głodnych ludzi w lesie. Moher lemingowi nie pozostaje dłużny. Uważa go po prostu za zdrajcę, który sprzedaje niepodległość Polski Niemcom, „donosi na Polskę” w Brukseli i tym podobne.

Czego leming nie rozumie, to fakt, że dla mohera pojmowane przez niego dobro społeczne jest priorytetem bez problemu usprawiedliwiającym wszystkie te „potworności”. To nie jest tak, że moher nie żałuje zupełnie prześladowanego geja, czy umierającego z zimna uchodźcy. Na ich niedolę po prostu nic nie da się poradzić. Jest to zawsze mniejsze zło, niż zburzenie porządku społecznego przez straszliwą „ideologię LGBT”, czy naruszenie „świętości granicy”. Osoba postawiona w takiej pozycji wzywana do właściwej postawy. Gej np. ma wykazać swoją miłość do ojczyzny przez „nieobnoszenie się”. Pozwolę sobie zacytować innego Tweeta obrazującego to zjawisko.

To jest Tadzio Jasiński... Obrońca Grodna, miał 15 lat... Był nawet dla współczesnych dzieckiem. Sowieci go przywiązali do czołgu by chronił ich przed polskimi kulami... Zginął od nich, bo nasi dziadkowie wiedzieli co to znaczy bronić się przed sowiecką swołoczą... Był bohaterem!
źródło

Tweet ten pojawił się w kontekście rozpoczynającego się kryzysu uchodźczego na granicy z Białorusią. Dla mohera ludzie którzy zginą w wyniku bierności PiS-owskiego rządu mogą być nawet okrzyknięci bohaterami, którzy oddali życie, aby Polska uratowała świętość granicy. Nie ma w push-backach niczego
personalnego.

Oczywiście dehumanizujące „drugą stronę” zjawisko jest dwustronne. Leming, który np. odwołuje się do TSUE skarżąc się na łamanie prawa przez polski rząd jest zwyczajnym zdrajcą. Dla leminga problemu nie ma, bo dla niego lojalność dla rządu nie jest żadną wartością samą w sobie i odwołałby się do samego Cthulhu, gdyby miał podstawy sądzić, że ten obroni praworządność w naszym kraju.

Nieustanne wzajemne zarzuty o obłudę również wynikają z różnic postrzegania. Moher oskarżony o dehumanizację LGBT odpowie np. „ale przecież Strajk Kobiet prześladował chrześcijan, więc nie jesteście lepsi”. Leming oczywiście takiego argumentu nie przyjmie, bo oczywistym dla niego jest, iż odmówienie człowiekowi człowieczeństwa jest czymś o rzędy wielkości gorszym niż namalowanie graffiti na ścianie kościoła. Myli się jednak, zarzucając moherowi obłudę. Ten bowiem autentycznie wierzy, że zamach na instytycję KRK jest znacznie poważniejszy, niż jakieś tam krytykowanie „ideologii”, skoro przecież geje mogą się „nie
obnosić”.

Dziedzictwo
Widać rozbiory
– mądrość ludowa

Kiedy Polacy ujrzeli wyniki wyborów prezydenckich w 2015 roku, ich oczom ukazał się przerażający duch Królestwa Kongresowego, którego kontur podzielił Polskę na część lemingowską i moherową. Ten podział był używany często jako argument na ośmieszenie moherów, jednak prawie nikt nie wyjaśnił, skąd on się wziął i co właściwie oznacza. Czy chodzi o to, że ludzie spod dawnego zaboru rosyjskiego ciągną do Rosji, a spod pruskiego – do Niemiec? Trudno uzasadnić taką tezę. Wszak zarówno mohery, jak i lemingi żyją we wszystkich trzech zaborach. Zamieszkanie na terenie danego zaboru koreluje z przynależnością ideową, ale nie w 100%.

Jeśli spojrzymy przez pryzmat cywilizacyjny, otrzymamy znacznie lepsze wyjaśnienie. W czasach rozbiorów ziemie Polski znajdowały się w różnych kręgach cywilizacyjnych, które w różnym tempie przyjmowały (na owe czasy) nowoczesne idee ustrojowe. Pańszczyzna w zaborze pruskim została zniesiona pół wieku wcześniej, niż w Kongresówce. Niemcy posiadały nowoczesny ustrój monarchii parlamentarnej, gdy Rosja trzymała się filozofii samodierżawia. Polacy mimo że powszechnie odrzucali obce rządy, to jednak przesiąkali ich filozofią polityczną. Stąd po zjednoczeniu Polski w 1918 roku otrzymaliśmy naród podzielony w sposobie myślenia.

Powyższa korelacja miesza się z innymi. Zamieszkiwaniem na wsi lub w mieście; wiekiem i poziomem wykształcenia. Slogan o „młodych, wykształconych z wielkich miast”, który bywa wypowiadany przez jedną stronę z dumą, przez drugą zaś ironicznie miał w końcu swoje oparcie w statystykach exit-polli. Każdy z tych czynników ma swoje znaczenie dla ukształtowania moherowej bądź lemingowskiej filozofii politycznej.

Komuna i Solidarność — dziwny zwrot o pi drugich
Syjoniści do Syjamu
— hasło moherowe

O ile w czasach międzywojna podział na mohery i lemingi odpowiadał mniej więcej podziałowi na obóz endecki i legionowy, o tyle okres „komuny” dokonał czegoś odmiennego. PZPR mająca monopol na politykę w Polsce zaczęła gromadzić członków z obu obozów. Najjaskrawniej konflikt ten był widoczny w sporze dwóch wewnętrznych koterii. Moherowej frakcji natolińczyków oraz lemingowskiej frakcji puławian. Postawa tych dwóch grup przypominała tematycznie dzisiejsze spory. Natolińskie „chamy” widziały rozwiązanie problemów PRL przede wszystkim w zmianach kadrowych i oczyszczeniu władzy z obcych. Puławskie „żydy” — w reformie systemu w jakąś bardziej nowoczesną wersję socjalizmu.

Z perspektywy czasu można ocenić postawę obu grup wewnątrz PZPR jako równie naiwną. Polska pozostająca w sferze wpływów ZSRR nie miała szans, ani na stworzenie „prawdziwie polskich” kadr lojalnych wobec kraju; ani na jakąś znaczącą reformę ustrojową.

Odbiciem owego dwupodziału w PZPR był analogiczny dwupodział środowisk solidarnościowych. Tutaj również gromadziły się osoby z obu politycznych filozofii. W Komitecie Obrony Robotników np. frakcja moherowa zwana była harcerzami, a frakcja lemingowska — komandosami. Ich liderami byli między innymi Macierewicz i Michnik. Osoby w dzisiejszym krajobrazie politycznym tak od siebie oddalone, że ciężko jest uwierzyć, że kiedyś stanowili trzon jednej organizacji. W dziwnym czasie PRL jednak polska scena polityczna obrócona była o pi drugich. Ta sytuacja jednak miała się wkrótce zmienić.

Powrót do normalności
My jeśtesmy tu gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO.
— Jarosław Kaczyński

Zwycięstwo „Panny »S«” w 1989 roku wydawało się wielu Polakom momentem najwyższej jedności narodowej. Środowisko Solidarności zwyciężyło w pierwszych wyborach miażdżąco, wygrywając 99% mandatów w Senacie i całe możliwe 35% głosów w Sejmie. To zwycięstwo jednak oznaczało również koniec „S” jako jednolitego ruchu antykomunistycznego.

Początkowy okres III RP charakteryzuje się, po pierwsze, dominacją lemingowskiej wizji państwa. Po drugie zaś, stopniowym narastaniem niezadowolenia z tego powodu strony moherowej. To lemingom udało się wcześniej zjednoczyć i przejąć narrację solidarnościową, w czasie gdy większość Polaków nie zauważyła jeszcze, że podział na postkomunę i Solidarność jest już nieaktualny. III RP była budowana przez lemingów, dla lemingów i według lemingowskich wartości. Jej Konstytucja, tak znienawidzona przez dzisiejszych moherów te wartości właśnie wyrażała. Frakcje moherowe, odrywające się postsolidarnościowej osi nie potrafiąc się dogadać zostały zmarginalizowane na wiele lat.

Punktem przełomowym w historii III RP stają się wybory do Sejmu V i Senatu VI kadencji. O ile przed tymi wyborami jeszcze mówiono o „PO-PiSie”, o tyle zaraz po nim okazało się, że przejście od polaryzacji Solidarność-komuna do bardziej naturalnej dla Polaków mohery-lemingi zakończył się. Oś polityczna polskiego społeczeństwa się ustabilizowała.

Obie strony owego nowego-starego sporu próbują oczywiście zawłaszczyć sobie dziedzictwo Solidarności. Stronie moherowej udało się to w sensie organizacyjnym. Dzisiejsza „NSZZ Solidarność” jest przybudówką propagandową PiS. Jednak dzisiejsze lemingi nie zgodzą się nigdy, że „stoją tam gdzie ZOMO”. Dla nich transformacja była właśnie celem walki, którą toczyli z komuną. Kto ma rację? Nikt i wszyscy. Jedność Solidarności nigdy nie oznaczała jedności ideologicznej. Wynikała jedynie z istnienia wspólnego wroga. Nie da się zatem jednoznacznie wskazać, kto „zdradził idee, za które walczył”.

Co teraz?
Dwa narody, jeden dom, na swojej jeszcze ziemi
— KSU


Dzisiejszy stan naszego kraju utrudnia nam przewidzenie, jak wydarzenia się potoczą. Korelacja lemingowatości z wiekiem zdaje się czynić ostateczne zwycięstwo lemingów nieuchronnym. Z drugiej strony jednak, elektorat lemingowski jest podzielony pomiędzy trzy siły polityczne i walczy pomiędzy sobą z niezrozumiałym czasem zacięciciem. Nawet najbardziej optymistyczne dla lemingów sondaże nie dają im łącznie przewagi nad wynikiem PiS-federacji. Nadzieję lemingom może dawać fakt, że moherowa kołdra wydaje się coraz bardziej napięta. PiS obecnie utrzymuje większość sejmową kosztem odcięcia od unijnego cycka i biologicznego niszczenia własnych obywateli.

Czy PiS zdoła się utrzymać do końca kadencji? Czy uda mu się rozmontować resztki lemingowskiego państwa do tego stopnia, by wprowadzić rządy autorytarne? Czy jest możliwy stabilny rząd pisfederacki? Czy uda się moherom wprowadzić Polskę na stałe w orbitę Federacji Rosyjskiej? Czy lemingowska opozycja zdoła zjednoczyć się na tyle, by odbudować III RP? Czy też może Polska „ucieknie do przodu” w ustrój jeszcze bardziej wstrętny moherowemu wyborcy? Rzekome chińskie przekleństwo ziściło się na naszym kraju. Żyjemy w ciekawych czasach.
Odpowiedz
#2
Zacznę od tego, że ten podział IMHO jest starszy niż rozbiory, choć one ostatecznie go uformowały. Datowałbym go już na czasy schyłku RON, podział między sarmatów a oświeceniowców, między konfederatów barskich a powstańców kościuszkowskich, a w czasie rozbiorów utrwalony na podział romantyzmu i pozytywizmu. Zwłaszcza to ostatnie nadal przeszło we wspomniany przez Ciebie podział, i tak jak lemming będzie wychwalał pracę organiczną i próbował rehabilitować Wielopolskiego, tak moher nadal będzie żył ideologią powstańczą i zaklinał magiczną moc przelewania krwi za ojczyznę, co ma być słodkie i zaszczytne.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#3
Mi sytuacja trochę przypomina weimarskie Niemcy. O co chodzi. Ano od czasów rewolucji przemysłowej na zachodzie mamy ścieranie się nurtu progresywnego i konserwatywnego. Progresywiści coś tam reformują, konserwatyści oponują, z tego rodzi się jakaś rozsądna średnia. od której obie strony za bardzo nie odbiegają. W praktyce następuje powolne przesuwanie w stronę progresywną, a konserwatyści asymilują postulaty progresywistów, np. Cameron co pozwolił LGBT się żenić. Czasem jednak coś się zacina. Konserwatyzm traci zdolność podążania za średnią i z postaci ewolucyjnej popada w tradycjonalną. W społeczeństwie narasta wrzenie, bo progresywizm jednak odjeżdża i tę średnią za sobą ciągnie. Konserwatyzm z postaci tradycjonalnej przechodzi wtedy w reakcyjną. Tak było w Weimarze - pruski militaryzm okazał się niezdolny do zmian, ani nawet odpowiedzi na zmieniające się realia. Zaczął się wewnętrzny ferment - te wszystkie Schmidty i Jungery, a w końcu wykluł się z tego Hitler.
Coś podobnego dzieje się u nas. Za PRLu ukształtował się wyszyńsko-wojtyliański katolicyzm ludowy, który stanowił swoistą odpowiedź na komunę.. Komuna jednak padła i w nowej rzeczywistości ten model okazał się niezdolny do wewnętrznej modernizacji coraz bardziej tracił rację bytu. Zaczął się wewnętrzny ferment, wygaszanie kościoła otwartego, aż Toruń zeżarł Łagiewniki. Potem przyszedł Kaczyński i zebrał to do kupy. Skutki znamy.
Pytanie co dalej. Na moje będzie powtórka z Niemiec. Tam reakcja rozbiła się w końcu o mur i została zmarginalizowana. Rolę konserwatyzmu przejął dawny centryzm, czyli chadecja. Relikty dawnego modelu przetrwały w postaci zmarginalizowanej, stąd te różne NPD i AFD, ale to zawracanie kijem Renu, realnie nic nie znaczą. U nas podejrzewam, że będzie podobnie, PiS w końcu wywali się na mordę, a rolę konserwatystów przejmą jacyś hołowniacy czy coś w tym stylu. Oczywiście jakieś reakcyjne relikty się uchowają, tak jak uchowali się neofaszyści, katoliccy integryści, Ku-Klux-Klan czy zwolennicy restauracji Burbonów, ale są to ruchy marginalne, bez szans na odzyskanie dawnego znaczenia.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#4
zefciu napisał(a): Istotną różnicą cywilizacyjną przejawiającą się w tym, że to samo pojęcie znaczy zupełnie coś innego, zależnie czy wypowiada je leming czy moher.

Próbując znaleźć pewną ogólną zasadę rządząco jednym i drugim sposobem myślenia, doszedłem do takiego sformułowania: dla leminga istotniejsze są zobowiązania zbiorowości wobec jednostki. Dla mohera – jednostki wobec zbiorowości.

Ja się zastanawiam, na ile ta zasada jest pochodną tendencji do postrzegania rzeczy na sposób bardziej pragmatyczny z jednej strony, a z drugiej na bardziej metafizyczny. Tak bym to widział: Pragmatyk postrzega siebie jako obywatela, metafizyk jako członka narodu. Pragmatyk jest funkcjonalistą i postrzega jednostkę i jej działania jako część szerszego systemu, metafizyk jest esencjalistą, widzi jednostkę jako podmiot odpowiedzialności moralnej. Pragmatyk kształtuje system, w którym ludzkie tendencje będą pracowały na rzecz tego systemu. Metafizyk stawia wymagania wobec jednostek, które ponoszą winę za niepowodzenia społecznych projektów.

Na to dopiero nakłada się kolektywizm lub indywidualizm (jako opcja realizacji tego podstawowego nastawienia). Leming jest pragmatycznym indywidualistą, lewak pragmatycznym kolektywistą. Moher jest metafizycznym kolektywistą, korwinista metafizycznym indywidualistą. Łatwo w tym odkryć dwuosiowy podział postaw i poglądów politycznych (przedstawiony przeze mnie podział to jedna oś: metafizyka jest apodyktyczna, autorytarna, pragmatyzm zaś tolerancyjny w granicach praktycznych potrzeb, liberalny).

Podział pragmatyk-metafizyk postrzegałbym zaś jako być może pochodną zróżnicowania jednostek pod względem otwarcia na doświadczenie i potrzeby domknięcia poznawczego. Obie cechy mają prawdopodobnie składową wrodzoną i nabytą. Zarówno w wielkich miastach i na zapadłych wsiach znajdziemy metafizyków i pragmatyków. W środowiskach wiejskich ze względów ekonomicznych (mniejsza niezależność finansowa) presja na postawy konformistyczne sprzyja podtrzymywaniu instytucjonalnych źródeł narracji religijnych i tożsamościowych, których przyjęcie i internalizacja jest kwestią strategii życiowej w takim środowisku (także mniejsza otwartość na doświadczenie i większa potrzeba domknięcia poznawczego mogą być w takich warunkach wyuczonymi tendencjami, odpowiadającymi konformistycznej presji), zaś niższy poziom edukacji tylko te tendencje umacnia. W miastach mamy do czynienia z odwrotnymi tendencjami. Na to wszystko nakłada się dziś internet i swobodna komunikacja, która z jednej strony tym bardziej pragmatycznym z urodzenia pozwala nawet na wsi nawiązać kontakt z innymi pragmatykami i ułatwia opuszczenie wiejskich społeczności. Metafizycy w miastach zaś mogą się za pomocą nowych mediów skrzykiwać i tworzyć także w realu grupy jakoś separujące się od wielkomiejskiego otoczenia społecznego.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
#5
A ja się cofnę w czasie jeszcze bardziej i powiem, że podział mohery i lemingi to podział na czcicieli Wielkiej Matki czy Krowy Karmicielki i Gromowładnego Prawodawcy. Obydwa typy myślenia są w zasadzie magiczne i do cna głupie, przy czym jeden to stworzenie plemienia z kultem cargo i nienawiścią do opresyjnych Prawodawców, którzy mają jakieś prawa głupie a nie Sprawiedliwość i Prawo... Kalego. A drudzy rokują co prawda jakiś rozwój i ewolucję, ale ni cholery nie potrafią żyć inaczej niż jako plemię Mesjasza, który ma przyjść, ma mieć wzwód jak granitowy menhir i ma naprawić wszystko w magiczny sposób niczym Kazimierz Wielki albo inny Chrobry. Co w związku z tym? Nie ma miejsca na demokrację bezpośrednią bo w tym ustroju oba plemiona to sieroty. Nie ma monarchii oświeconej, bo oba typy nie przewidują w ogóle czegoś takiego jak kierowanie się rozumem i na przykład mało spektakularnej, wytrwałej i jagiellońskiej polityki gospodarczej. Co nas czeka? Czarna dupa. Technosfera jest wprost stworzona do podtrzymywania mitycznej rasy Gromowladnych a socjalna Święta Krowa daje cyca do dojenia umożliwiająca okopanie się opcji drugiej i jej degeneracji do postaci znanej z wielkiego wieszczego dzieła, Idiokracji. Dopóki nie nastąpi przejście fazowe w kierunku jakiegoś sensownego liberalizmu, będziemy mieli połączenie Idiokracji i roku 1984 widzianego oczami korposzczura na folwarku.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#6
zefciu napisał(a):Nieustanne wzajemne zarzuty o obłudę również wynikają z różnic postrzegania. Moher oskarżony o dehumanizację LGBT odpowie np. „ale przecież Strajk Kobiet prześladował chrześcijan, więc nie jesteście lepsi”. Leming oczywiście takiego argumentu nie przyjmie, bo oczywistym dla niego jest, iż odmówienie człowiekowi człowieczeństwa jest czymś o rzędy wielkości gorszym niż namalowanie graffiti na ścianie kościoła. Myli się jednak, zarzucając moherowi obłudę. Ten bowiem autentycznie wierzy, że zamach na instytycję KRK jest znacznie poważniejszy, niż jakieś tam krytykowanie „ideologii”, skoro przecież geje mogą się „nie
obnosić”.

O ja ciesz pierdolesz. Z jednej strony mamy obrzucających ludzi kamieniami i butelkami na Trzech Krzyżach, niszczenie prywatnego mienia przez Margotkę a z drugiej stronie mamy płaczków którzy bredzą coś o jakimś dehumanizowaniu. Bo się wyciąga z kontekstu się wypowiedzieć kogoś tam. Oczywiście pomijając fakt że ignorujecie wyjaśnienie co rozumiemy przez słowo ideologia LGBT. I robicie to specjalnie. Czy jest to paskudne? A jakże, czy zrozumiałe? Jak najbardziej. W końcu trzeba grać tą retoryką o "dehumanizowaniu gejów i lesbijek" bo rozpacz i cierpienie dobrze się sprzedają. Jakoś nie widać waszego oburzenia na niszczenie Kościołów i symboli religijnych. Ale na rzekomą mowę nienawiści to obrzucacie się cały czas

Sami taką retoryką nakręcacie te spiralę. A wystarczyłoby spokojnie manifestować swoje postulaty. Odpowiedź prawicy była wypadkową działań LGBT. Nie na odwrót. Doskonale to pamiętam i nikt mi nie wmówi że białe jest białe

Ps: i jeszcze jedno. Historia dowiodła wielokrotnie że tam gdzie lemingi (czyli lewica według ciebie) dobrała się do władzy. Odbierała prawo do poglądów, wyboru a ostatecznie do życia takim jak ja. Nie mam też powodów sądzić że współczesne lemingi (lewica) jakościowo się różni od tej starej lewicy. Ergo, straszenie mnie kartą "dehumanizacja" nie robi na mnie zbyt wielkiego wrażenia

zefciu napisał(a):To jest Tadzio Jasiński... Obrońca Grodna, miał 15 lat... Był nawet dla współczesnych dzieckiem. Sowieci go przywiązali do czołgu by chronił ich przed polskimi kulami... Zginął od nich, bo nasi dziadkowie wiedzieli co to znaczy bronić się przed sowiecką swołoczą... Był bohaterem!

Oczywistością jest ze miał na myśli "zginął w walce za swój kraj a nie spierdalał przed wojną". A nie to co sugerujesz
Odpowiedz
#7
InspektorGadżet napisał(a): O ja ciesz pierdolesz. Z jednej strony mamy obrzucających ludzi kamieniami i butelkami na Trzech Krzyżach, niszczenie prywatnego mienia przez Margotkę a z drugiej stronie mamy płaczków którzy bredzą coś o jakimś dehumanizowaniu.
Bardzo bym nie chciał, aby wątek zdegradował do przepychania się, kto kogo bardziej krzywdzi. Dlatego proponuję, zamiast podejścia ilościowego (akurat z obu stron w Polsce ta przemoc jest ilościowo mikra, gdy ją porównanym z tym, co się potrafi dziać w innych krajach) proponuję jakościowe. Mianowicie kto jest obiektem przemocy ze strony tłumów lemingów, a kto ze strony tłumów moherów? Czy lemingi podpalają mieszkania oznaczone chrześcijańskimi symbolami? Czy lemingi mówią, że „chrześcijanie to nie ludzie”, lub że „mohery to nie ludzie”?
Cytat:co rozumiemy przez słowo ideologia LGBT.
OK. Będzie wąteczek. Tutaj proszę tego nie poruszać.

Cytat:W końcu trzeba grać tą retoryką o "dehumanizowaniu gejów i lesbijek" bo rozpacz i cierpienie dobrze się sprzedają. Jakoś nie widać waszego oburzenia na niszczenie Kościołów i symboli religijnych. Ale na rzekomą mowę nienawiści to obrzucacie się cały czas
No ale przecież ja właśnie o tym pisałem w powyższym tekście. Przeczytałeś dokładnie? Dla mohera pomazanie Kościoła jest większą zbrodnią, niż nazwanie jednostki „nieczłowiekiem”. Dla leminga — odwrotnie. Wzajemne zarzucanie sobie obłudy nie ma w tym przypadku celu?

Cytat:Oczywistością jest ze miał na myśli "zginął w walce za swój kraj a nie spierdalał przed wojną". A nie to co sugerujesz
Ale pytanie jest „czy miał wybór”. Jest dla mnie po prostu niepojęte, jak osoba, która jest bierną ofiarą pewnych wydarzeń może zostać ogłoszona bohaterem.
Odpowiedz
#8
Cytat:Fatalna linia ten kraj rozdarła
I podzieliła lud
Po jednej stronie moherów plemię
Po drugiej lemingów gród


— KSU „Dwa Narody”


Zef
Ale to się może odnosić do każdeego tworu narodowo-państwowego.
Zastąp sobie "mohery" redneckami, raskolnikami etc. i będziesz miał to samo.

To jest tyko emenacja głębszego podziału biegnącego na linii "myśliwi-zbieracze" a "rolnicy" i ich różnej recepcji status quo.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#9
Sofeicz napisał(a): Ale to się może odnosić do każdeego tworu narodowo-państwowego.
Zastąp sobie "mohery" redneckami, raskolnikami etc. i będziesz miał to samo.
Ale jak już zwrócił uwagę kmat — istnieją narody, w których różne frakcje polityczne gadają mniej więcej tym samym językiem i z tego gadania kreują jakiś kompromis. Natomiast w polskim (choć oczywiście nie tylko polskim) sporze doszło do rozłamu, w którym albo „my wam” Polskę urządzimy po naszemu, albo „wy nam” po waszemu.

Cytat:To jest tyko emenacja głębszego podziału biegnącego na linii "myśliwi-zbieracze" a "rolnicy" i ich różnej recepcji status quo.
Uważasz, że dzisiejsze mieszczuchy to potomkowie myśliwych-zbieraczy? Czy na odwrót?

I to jest też pytanie do Gawaina, bo w jego poście:

Gawain napisał(a): A ja się cofnę w czasie jeszcze bardziej i powiem, że podział mohery i lemingi to podział na czcicieli Wielkiej Matki czy Krowy Karmicielki i Gromowładnego Prawodawcy. Obydwa typy myślenia są w zasadzie magiczne i do cna głupie, przy czym jeden to stworzenie plemienia z kultem cargo i nienawiścią do opresyjnych Prawodawców, którzy mają jakieś prawa głupie a nie Sprawiedliwość i Prawo... Kalego. A drudzy rokują co prawda jakiś rozwój i ewolucję, ale ni cholery nie potrafią żyć inaczej niż jako plemię Mesjasza, który ma przyjść, ma mieć wzwód jak granitowy menhir i ma naprawić wszystko w magiczny sposób niczym Kazimierz Wielki albo inny Chrobry.

też miałem niejakie problemy w określeniu, kto jest kto.
Odpowiedz
#10
zefciu napisał(a): Natomiast w polskim (choć oczywiście nie tylko polskim) sporze doszło do rozłamu, w którym albo „my wam” Polskę urządzimy po naszemu, albo „wy nam” po waszemu.

Dokładnie to samo, a nawet bardziej wyostrzone masz w Usiech - kulturowe Południe vs kulturowa Północ.

Cytat:Uważasz, że dzisiejsze mieszczuchy to potomkowie myśliwych-zbieraczy? Czy na odwrót?

To nie jest takie proste. Właśnie jestem po lekturze "Sapiens" Harariego.
I tam znalazłem wlaśnie taką dychotomię.
Więcej - cnoty zbieracko-łowieckie (swoboda, odwaga, poszukiwanie nowego terytorium, wędrówka, brak planowania) są wg Harariego są w zasadniczej opozycji do cnót rolniczych (trwaniu w kupie i smrodzie, powtarzalności, grodzeniu i planowaniu).
I te dwa sprzeczne toposy konstytuują PT Nas, jako współczesnego Homo S.
Zauważ, że gdzie nie spojrzysz, to ludność wiejska jest ostoją miejscowej konserwy.

Ale paradoksalnie ludność miejska, żyjąca obecnie w większej kupie niż wiejska poprzez swoją anonimowość i mobilność przejawia zachowania bardziej właściwe dla łowców-zbieraczy.
Dlatego to miasta (im większe tym bardziej) są ostoją kosmopolityzmu i wszelkiej grzesznej progresji.
Nie zawsze tak było - wczesne współnoty miejskie były bardzo punitywne i zamordystyczne (vide genewska teokracja kalwińska czy fenomen stref 'liberties' w Anglii jako reakcji na monopole cechów miejskich).

PS. To tylko takie moje luźne uwagi - nie mam tego jeszcze poukładanego w jakiś koherentny system.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#11
Sofeicz napisał(a): Dokładnie to samo, a nawet bardziej wyostrzone masz w Usiech - kulturowe Południe vs kulturowa Północ.
Tak. I wydaje się, że w Usiech coś się stało całkiem niedawno. Tzn. wcześniej mieliśmy pewną próbę „gonienia średniej”, używania języka kompromisów itp. Trump jednak trafił w atmosferę, która „średnią” odrzuca. Trochę jest o tym w tym filmiku:


Cytat:Ale paradoksalnie ludność miejska, żyjąca obecnie w większej kupie niż wiejska poprzez swoją anonimowość i mobilność przejawia zachowania bardziej właściwe dla łowców-zbieraczy.
Bo ludność miejska nie stanowi z innymi mieszkańcami żadnej innej „jedności” niż pragmatyczna. O ile mam jakąś emocjonalną więź z moim miastem, to przecież przeciętnego Poznaniaka nawet na oczy nie widziałem, a co dopiero, żeby go znać. Jeśli należę do jakiejś grupy, to właśnie do jakiejś dynamicznej, zorientowanej na jakiś cel.
Odpowiedz
#12
zefciu napisał(a): Bo ludność miejska nie stanowi z innymi mieszkańcami żadnej innej „jedności” niż pragmatyczna. O ile mam jakąś emocjonalną więź z moim miastem, to przecież przeciętnego Poznaniaka nawet na oczy nie widziałem, a co dopiero, żeby go znać. Jeśli należę do jakiejś grupy, to właśnie do jakiejś dynamicznej, zorientowanej na jakiś cel.

No ale właśnie dałeś cegiełkę do własnego toku myślenia. Cechą charakterystyczną dla środowisk wiejskich jest to, że każdy zna każdego do siódmego pokolenia wstecz, a jak wczoraj młynarzowa wyrzuciła na śmietnik gacie nie swojego chłopa to jutro piekarzowa będzie wiedziała, z kim jej chłop ją zdradza*. Natomiast charakterystyczne dla środowisk miejsckich jest właśnie anonimowość. Chłop polega na osobistych kontaktach z wójtem i plebanem, mieszczuch chce się czuć tak samo swobodnie niezależnie od tego, gdzie mieszka i kto jest jego sąsiadem. Dla mieszczucha reguły współżycia we wspólnocie są ważniejsze niż członkowie tej wspólnoty, gdyż w każdej chwili może stracić pracę, wypowiedzieć umowę o mieszkanie i przenieść się do innego lokalu z inną społecznością. A teraz popatrz na twój opaśny wstępniak, w którym sam podkreślasz to, dla którego toku myślenia bardziej liczą się cnoty osobiste, a dla którego reguły stojące na straży cnót.


(*właśnie zdałem sobie sprawę z tego, jak dogłębnie przeżarte wiejską mentalnością jest KEP. Całe regulacje o tzw. zgorszeniu właśnie z tego wynikają. Jeżeli jakaś para mieszka razem bez ślubu to oczywiste jest, że cała wieś o tym będzie huczeć. W mieście to nawet pies dupą nie szczeknie. Wnerwiam się na ten temat regularnie, aktualnie w jednym wątku na "wierze", a tutaj w kontekście mi się przypomniało)
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#13
zefciu napisał(a):
Sofeicz napisał(a): Ale to się może odnosić do każdeego tworu narodowo-państwowego.
Zastąp sobie "mohery" redneckami, raskolnikami etc. i będziesz miał to samo.
Ale jak już zwrócił uwagę kmat — istnieją narody, w których różne frakcje polityczne gadają mniej więcej tym samym językiem i z tego gadania kreują jakiś kompromis. Natomiast w polskim (choć oczywiście nie tylko polskim) sporze doszło do rozłamu, w którym albo „my wam” Polskę urządzimy po naszemu, albo „wy nam” po waszemu.

Bo wytworzyły się dwie strategie i to w przeszłości całkiem niedawnej bo na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Zasadniczo polska dworkowa była czymś w rodzaju senioratu i nawet mentalność się nam wytworzyła taka a la południowa gdzie Don Orfizzio łaskawie rządził na swoim terenie i robił co chciał. Po wojnie jak nam z mozaiki kulturowej większość kolorów zajumano albo zniszczono to z tego co zostało miał powstać ład najbliższy plemionom pierwotnym, gdzie wszystko jest niczyje, czyli potencjalnie moje. I w tym ładzie do rządów doszła grupa, która o tym marzyła i bylo jej całkiem wygodnie, aż wszystko trzasło. Wtedy do rządów dorwała się grupa sfrustrowana niemożnością robienia czego się chce i przymuszana do oddawania hajsu. I się wybiła kosztem standardu życia i bezpieczeństwa pierwszej. Znikł wcześniej całkowicie podworkowy unifikujący i dzielący na wyraźne hierarchię patronat. Pojawili się Tutsi a potem reaktywowani Hutu, nie mający zaplecza i wiedzy ludzi sprzed wojny sami wypracowują nowy kodeks "kupiecki". Dzięki ewolucji politycznej pojawiły się siły, które obie grupy zagospodarowały i robią divide et impera dzięki czemu nikt nikogo nie zamyka i nie niszczy, za to ładnie w ogniu wrogich hasełek wspólnie podnoszą sobie pensje. A że obie grupy tak jakby z dupy są wyjęte to i nie mają się za bardzo czego trzyamć i z czym utożsamiać. Toteż albo powstanie seniorat 2.0 i jakieś hierarchie liberalne, bez sufitów się urodzą albo będziemy się bujać do śmierci cieplnej wszechświata z Tuskoterminatorem i Kaczopredatorem i ich plemionami.

Cytat:To jest tyko emenacja głębszego podziału biegnącego na linii "myśliwi-zbieracze" a "rolnicy" i ich różnej recepcji status quo.
Uważasz, że dzisiejsze mieszczuchy to potomkowie myśliwych-zbieraczy? Czy na odwrót?

I to jest też pytanie do Gawaina, bo w jego poście:

też miałem niejakie problemy w określeniu, kto jest kto.
[/quote]

Dla mnie jest wyraźnie widoczne, że ci od Wielkiej Matki to ci sami co od Prezesa. Przecież jak się przyjrzeć to on Peruna czy Zeusa nie przypomina. Prędzej Wenus. Z Willendorfu. Z Kotem.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#14
bert04 napisał(a): Cechą charakterystyczną dla środowisk wiejskich jest to, że każdy zna każdego do siódmego pokolenia wstecz, a jak wczoraj młynarzowa wyrzuciła na śmietnik gacie nie swojego chłopa to jutro piekarzowa będzie wiedziała, z kim jej chłop ją zdradza*. Natomiast charakterystyczne dla środowisk miejsckich jest właśnie anonimowość. Chłop polega na osobistych kontaktach z wójtem i plebanem, mieszczuch chce się czuć tak samo swobodnie niezależnie od tego, gdzie mieszka i kto jest jego sąsiadem. Dla mieszczucha reguły współżycia we wspólnocie są ważniejsze niż członkowie tej wspólnoty, gdyż w każdej chwili może stracić pracę, wypowiedzieć umowę o mieszkanie i przenieść się do innego lokalu z inną społecznością. A teraz popatrz na twój opaśny wstępniak, w którym sam podkreślasz to, dla którego toku myślenia bardziej liczą się cnoty osobiste, a dla którego reguły stojące na straży cnót.


Można ten tok rozumowania zastosować w przeciwnym kierunku (przeciwnym, niż "dla mieszczucha jest ważne, bo w każdej chwili może stracić") i uświadomić sobie, jak bardzo prawne regulacje organizujące (w sposób pragmatyczny, zaspokajający potrzeby) życie społeczne ułatwiają mobilność, jak sprzyjają niezależności od społecznego otoczenia, jak podkreślają rolę kompetencji (a umniejszają rolę znajomości) i sprzyjają przez to rozwijaniu się sposobu patrzenia na świat i sposobu życia typowego dla leminga.

I teraz pomyślcie sobie inaczej, niż zwykle: nie "o ten zły PiS niszczy nam praworządność" tylko "o ten szczwany PiS: niszczy praworządność, aby usprawnić reprodukcję moherowej mentalności".

Wrzucę tu fragment swojej odpowiedzi z wątku o "ideologii LGBT", w którym mówię też o zjawisku powiązanym:

E.T. napisał(a):
bert04 napisał(a): Już samo to, że konserwatyści muszą używać argumentacji z "ideologii" świadczy o tym, że konserwa jest w defensywie i że odwoływanie do argumentu naturalności i normalności samo w sobie nie wystarcza, trzeba jeszcze go podkreślić.

(...)

Owszem, to jest defensywa, obawiam się jednak, że współpraca polityków z klerem nie jest zupełnie zdana na porażkę. Patrz niżej.

bert04 napisał(a): (*właśnie zdałem sobie sprawę z tego, jak dogłębnie przeżarte wiejską mentalnością jest KEP. Całe regulacje o tzw. zgorszeniu właśnie z tego wynikają. Jeżeli jakaś para mieszka razem bez ślubu to oczywiste jest, że cała wieś o tym będzie huczeć. W mieście to nawet pies dupą nie szczeknie. Wnerwiam się na ten temat regularnie, aktualnie w jednym wątku na "wierze", a tutaj w kontekście mi się przypomniało)


Co nie tylko wskazuje, z jakich środowisk rekrutuje się w znacznej mierze kler, ale też jakie stosunki społeczne/warunki ekonomiczne sprzyjają reprodukowaniu się polskiego katolicyzmu. I obawiam się, że kler wespół z miłościwie nam panującymi celują w podtrzymywanie czy kreowanie takich właśnie warunków. :/
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
#15
E.T. napisał(a): Pragmatyk jest funkcjonalistą i postrzega jednostkę i jej działania jako część szerszego systemu, metafizyk jest esencjalistą, widzi jednostkę jako podmiot odpowiedzialności moralnej. Pragmatyk kształtuje system, w którym ludzkie tendencje będą pracowały na rzecz tego systemu. Metafizyk stawia wymagania wobec jednostek, które ponoszą winę za niepowodzenia społecznych projektów.
Ja na swoje intelektualne potrzeby stosowałem opozycję organicyzm-egalitaryzm, czyli naturalne nierówności kontra powszechna równość. Ale może ten esencjonalizm-funkcjonalizm to jakaś głębsza płaszczyzna. Z tym, że ująłbym to po prostu tak:
- Esencjonalista widzi role i pozycje społeczne jako coś przyrodzonego i immanentnego, co się należy z natury.
- Funkcjonalista widzi role i pozycje społeczne jako coś nabytego i zewnętrznego, zależnego od okoliczności.
Co ciekawe, w praktyce jest to bliskie intuicyjnemu rozumieniu terminów prawica-lewica.

Sofeicz napisał(a): Dokładnie to samo, a nawet bardziej wyostrzone masz w Usiech - kulturowe Południe vs kulturowa Północ.
Tam to jest bardziej skomplikowane. W praktyce tam są trzy frakcje: Północ, Południe i Zachód. Na dziś jest coś w rodzaju aliansu Południa i Zachodu, ale to jest raczej pragmatyczny sojusz, który może się zmienić, gdy zawieje z innej strony. Południe ma niezaleczone kompleksy naturalnego porządku (biali z przodu, czarni z tyłu), a Zachód tęsknotę za westernowym minarchizmem. To są zupełnie różne postawy. Co ciekawe, Północ chyba prędzej zasymiluje Południe niż Zachód.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#16
https://twitter.com/obserwujesobie/statu...7712239962

Polaryzacja postępuje i to dosyć ostro moim zdaniem...
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#17
lumberjack napisał(a): https://twitter.com/obserwujesobie/statu...7712239962

Polaryzacja postępuje i to dosyć ostro moim zdaniem...
No to akurat kontrargument — przykład leminga, który pojmuje politykę personalnie i wierzy, że śmierć Kaczyńskiego jakoś magicznie sprawi, że naród się zintegruje, a siła polityczna moherów magicznie zniknie.
Odpowiedz
#18
lumberjack napisał(a): https://twitter.com/obserwujesobie/statu...7712239962

Polaryzacja postępuje i to dosyć ostro moim zdaniem...

I do wyborów będzie jeszcze gorzej. Sondaże pokazują, że wśród osób niezdecydowanych, większość gdyby poszła, zagłosowała by jednak przeciw PIS. Tak więc PIS celowo sprowadza kampanie na takie tory, żeby taki przeciętny człowiek, który okazyjnie interesuje się polityką pomyślał sobie, że to jest takie gówno, że on nic z tym wspólnego mieć nie chce i na wybory nie poszedł. Stąd ciągłe PISowskie walenie prętem po klatce, które ma sprowokować polityków opozycji jak i jej zwolenników do tego samego. Jak widać na powyższym przykładzie - czasem się to udaje.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
#19
Sory Dziadzie, ale taka argumentacja jest czymś w stylu "gwałciciel by nie zgwałcił gdyby ofiara nie prowokowała krótką spódniczką". A opozycja by nie wiwatowała Skibie życzącemu Kaczyńskiemu śmierci gdyby Kaczyński nie prowokował. Nie no, kurde ludzie to nie małpy w klatce które można drażnić kijem... po to ma się mózg żeby kontrolować swoje emocje i żądze. Ja też jak się wkurzam na pomysły polityków to nieraz pisałem, że bym ich defenestrował ale gdybym występował przed liczną publicznością to bym najpierw pomyślał dwa razy. Już Adamowicza zabito... w końcu pośród entuzjastów KO też się znajdzie jakiś świr który Kaczyńskiego ciachnie.

A tak btw jak defenestrować to wszystkich - rząd i opozycję. Ja tam cały czas pamiętam jak ręka w rękę przegłosowali sobie wspólnie kolosalne podwyżki. Dla mnie oni wszyscy to są przede wszystkim pasożyty i pijawki.

zefciu napisał(a):
lumberjack napisał(a): https://twitter.com/obserwujesobie/statu...7712239962

Polaryzacja postępuje i to dosyć ostro moim zdaniem...
No to akurat kontrargument — przykład leminga, który pojmuje politykę personalnie i wierzy, że śmierć Kaczyńskiego jakoś magicznie sprawi, że naród się zintegruje, a siła polityczna moherów magicznie zniknie.

Dla mnie najgorsze w tym wszystkim że ludzie z obydwu obozów traktują Tuska i Kaczyńskiego jak jakichś swoich bogów-fuhrerów i dziwi mnie to że potrafią ich tak zajadle bronić/atakować.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#20
Ale ja słów Skiby nie bronię ani go nie usprawiedliwiam. Po prostu wskazuję, że PIS z premedytacją prowadzi tą kampanię w ten sposób aby osoby takie jak Skiba się uaktywniały i robiły takie właśnie wyskoki jak powyższy.
Gra to czy się o to aby elektorat niezdecydowany został po prostu 15 października w domu. To nie jest żaden przypadek ale celowa polityczna kalkulacja.

Zresztą Skiba nie był tutaj pierwszy. To przecież któryś z polityków PIS kilka dni temu wymienił nazwisko Agnieszki Holland razem z nazwiskami przedwojennych aktorów na których wykonano wyroki śmierci za kolaborację z Niemcami. Skutek taki, że pani Holland ma przydzieloną ochronę i nie może sama wyjść nawet z domu.

To idzie wszystko zdecydowanie za daleko i wcześniej czy później skończy się tragedią. Już były dwa przypadki fizycznej napaści na polityków opozycji. Ale jeżeli ktoś z tego powodu wybory sobie odpuści, bo nie chce sobie brudzić rąk tym gównem - to zrobi dokładnie to, co w zamyśle polityków miał zrobić.

lumberjack napisał(a): Dla mnie najgorsze w tym wszystkim że ludzie z obydwu obozów traktują Tuska i Kaczyńskiego jak jakichś swoich bogów-fuhrerów i dziwi mnie to że potrafią ich tak zajadle bronić/atakować.

W mojej własnej bańce jak spotkałem się z zaciekłą obroną Kaczyńskiego, to do Tuska nawet zwolennicy PO mają dystans i nikt za niego w ogień nie skoczy.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości