To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 3.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
PiS, co zrobił a nie co powiedział
Jestem uprzedzony i masz tu rację, że nie patrzę obiektywnym okiem na urzędy. Jestem świadom, że część jest potrzebna do funkcjonowania państwa, ale właśnie jakie są proporcje urzędów i urzędników potrzebnych do niepotrzebnych?

Sebrian napisał(a): Rozumiem Twoje podejście, bo wiele z moich koleżanek i kolegów (szczególnie tych starszych) zapracowało na takie postrzeganie administracji, ale spróbuj popatrzeć na to wszystko bardziej obiektywnym okiem.

Mam znajomą w ZUSie, która ciągle jedzie na jakichś środkach uspokajających i antydepresyjnych, bo jej przełożone zrzucają na nią i jej koleżanki wchuj swojej roboty, a same się opierdalają przy kawce.

Także tak - jestem świadom, że jedni się opierdalają, a drudzy zapierdalają. Ale ilu jest takich a ilu takich?

Mam też znajomego krokodyla z ITD - pracuje od poniedziałku do czwartku i ma za to ponad 3 tysie miesięcznie. Jest co całkiem spoko jak na tak mało pracy i tak dużo czasu wolnego. Jeśli porównać to do ludzi, którzy w Biedronkach zapierdalają jak pojebani za jakąś minimalną, to bym nie narzekał.

Sebrian napisał(a): Wówczas zobaczysz, że wśród urzędników trafisz na takie spektrum zaangażowania i profesjonalizmu, jak i u pozostałych grup zawodowych.

Ale kurde, co pójdę do jakiegoś urzędu coś załatwiać; co wejdę do jakiegoś pokoju, to trafiam na jakiegoś gościa albo babę co sie tylko gapi w chujfona. Jak robiłem oświetlenie w GUSie w Warszawie, to z drabinki widziałem tych wszystkich ludziów siedzących w boxach jaki mają zapierdol na fejsie i innych stronach nie związanych z pracą. Nie no, ciężko mi uwierzyć w to, że urzędnicy mają podobne zaangażowanie. U prywaciarza nie mieliby czasu się po dupie podrapać i to często za mniejszą kasę.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Sebrain napisał(a):Powiem Ci Lumber, że w tamtym roku miałem możliwość wejścia w Twoje "buty" - otóż wziąłem na własne barki większość prac związanych z wykańczaniem mieszkania

Ja tam nie widzę nic satysfakcjonującego w robocie. Jak stawiałem ostatnio słupki z kamienia, to najpierw wykop pecke na prawie metr o szerokości 40x40 gdzie łopata nie wchodzi, później jeszcze zalej betonem pod fundament a nie miałem betoniary tylko w taczkach. Znajdź wymiarowy kamień, i jeszcze pomierzaj tak żeby na przęsła dobrze wyszło. Gdzie się jeszcze jebneliśmy się w obliczeniach. A weź idzie się zesrać. Te przęsła tez ustaw prosto, to przekładania było po kilkanaście razy
Odpowiedz
I wprowadzają stan wyjątkowy na granicy. Czemu mam wrażenie, że tu wcale nie chodzi o kontrolę pasa granicznego ale o to aby od pasa granicznego odciąć media. Biedujący uchodźcy jednak źle wyglądają - dużo lepiej straszy się "uchodźcą wirtualnym". Niekompetencję, bylejakość i pokaz państwa z dykty, kija od miotły i drutu kolczastego też lepiej ukryć.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Jestem świadom, że część jest potrzebna do funkcjonowania państwa, ale właśnie jakie są proporcje urzędów i urzędników potrzebnych do niepotrzebnych?

Nie jestem w stanie Ci na to odpowiedzieć, ba - nikt nie jest w stanie na to odpowiedzieć. Administracja funkcjonuje na zbyt wielu płaszczyznach - od pracownika GOPS, przez kontrolera w skarbówce, pracownika odpowiedzialnego za wydawanie decyzji środowiskowych, skończywszy na urzędach patentowych. W każdej z tych sfer są różne deficyty, potrzeby i proporcje pracowników. Nawet w ramach tego samego urzędu jeden wydział/departament może cierpieć na brak rąk do pracy, podczas gdy w drugim ewidentnie błąkają się "zagubione dusze".

Cytat:Mam znajomą w ZUSie, która ciągle jedzie na jakichś środkach uspokajających i antydepresyjnych, bo jej przełożone zrzucają na nią i jej koleżanki wchuj swojej roboty, a same się opierdalają przy kawce.

Wykorzystywanie pracownika, który po pierwsze pokazał, że coś potrafi, a po drugie cierpi na brak asertywności lub był czas, kiedy chciał się wykazać i "tak już zostało". Zjawisko doskonale mi znane, ale funkcjonujące nie tylko w administracji.

Cytat:Także tak - jestem świadom, że jedni się opierdalają, a drudzy zapierdalają. Ale ilu jest takich a ilu takich?

Patrz: pierwszy akapit Oczko Ale rozwinę przy okazji jedną myśl. Otóż brak potrzeby na daną grupę urzędników jest oczywiście względny. Koronny przykład - sanepidy. Do niedawna instytucje kojarzące się z kontrolą w przypadku wykrycia salmonelli na weselu albo upierdliwości w sprawie wymiarów toalety w lokalnym sklepiku. Raj! Aż przyszedł koronawirus i "trochę" się pozmieniało.

Cytat:Mam też znajomego krokodyla z ITD - pracuje od poniedziałku do czwartku i ma za to ponad 3 tysie miesięcznie. Jest co całkiem spoko jak na tak mało pracy i tak dużo czasu wolnego. Jeśli porównać to do ludzi, którzy w Biedronkach zapierdalają jak pojebani za jakąś minimalną, to bym nie narzekał.

Z tego co mi wiadomo, to w Biedronce zarabia się powyżej płacy minimalnej. A co do Twojego znajomego - nie skomentuję, nie znam specyfiki pracy w ITD, ale rozumiem, że to pracownik stacjonarny? Bo jeśli czasem wyjeżdża "w teren", to choćby ze względu na ryzyko, jakie towarzyszy tej pracy, wspomniane przez Ciebie wynagrodzenie wcale nie budzi sensacji. Bo widzisz, wspomniana kasjerka z Biedronki też może czuć się niedoceniona przy cieciu, który również dostaje minimalną za siedzenie w budce i kilka rundek z latarką.

Cytat:Ale kurde, co pójdę do jakiegoś urzędu coś załatwiać; co wejdę do jakiegoś pokoju, to trafiam na jakiegoś gościa albo babę co sie tylko gapi w chujfona.

No teraz to się czepiasz na siłę Duży uśmiech Smartfonoza to zjawisko powszechne - widywałem wgapionych w ekrany urzędników, pracowników w sklepie (nie, nie w Biedronce, ale np. w jakimś galeryjnym butiku), chłopaków krzątających się przy budowie drogi, itd. Jasne, chirurg przy operacji czy majster przy laniu stropu nie gapi się w swojego Samsunga, ale urzędnik zajęty konkretną czynnością również tego nie robi (lub nie powinien robić - jeśli Cię zlał, bo był zaangażowany w czat na Messengerze, to składaj na takiego skargę).

Cytat: Jak robiłem oświetlenie w GUSie w Warszawie, to z drabinki widziałem tych wszystkich ludziów siedzących w boxach jaki mają zapierdol na fejsie i innych stronach nie związanych z pracą. Nie no, ciężko mi uwierzyć w to, że urzędnicy mają podobne zaangażowanie. U prywaciarza nie mieliby czasu się po dupie podrapać i to często za mniejszą kasę.

A myślisz, że w prywatnych korporacjach pracownicy nie siedzą na fejsie? Nie chodzi mi o bronienie tego rodzaju aktywności - pragnę jedynie podkreślić, że nie jest to zjawisko typowe wyłącznie dla administracji.

InspektorGadżet napisał(a): Ja tam nie widzę nic satysfakcjonującego w robocie. (...)

Chodzi mi o satysfakcję z tego, że sporo rzeczy zrobiłem sam, choć nie jestem wykształcony w tym kierunku, a efekt jest aż nadto zadowalający. Miło słyszeć, kiedy rodzina i znajomi typują pewną kwotę, jaką musiałeś przeznaczyć na wykończenie, a tak naprawdę poszła na to połowa z tego Uśmiech
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
Sebrian napisał(a): No teraz to się czepiasz na siłę Duży uśmiech Smartfonoza to zjawisko powszechne - widywałem wgapionych w ekrany urzędników, pracowników w sklepie (nie, nie w Biedronce, ale np. w jakimś galeryjnym butiku), chłopaków krzątających się przy budowie drogi, itd. Jasne, chirurg przy operacji czy majster przy laniu stropu nie gapi się w swojego Samsunga, ale urzędnik zajęty konkretną czynnością również tego nie robi (lub nie powinien robić - jeśli Cię zlał, bo był zaangażowany w czat na Messengerze, to składaj na takiego skargę).

Tak na marginesie, jakby ktoś potrzebował przykład na zgubne skutki smartfonozy przy pracy:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wypadek_ko...ad_Aibling

"Ofiary śmiertelne 11 osób
(...)
12 kwietnia 2016 prokuratura w Traunstein poinformowała, że dyżurny ruchu, który spowodował wypadek, był zdekoncentrowany, gdyż grał na telefonie komórkowym. Pracownik najpierw błędnie zezwolił na ruch pociągów z przeciwnych kierunków po jednym torze, a po zauważeniu tej sytuacji wysłał dwa sygnały ostrzegawcze pod niewłaściwy adres"
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Sebrian napisał(a): Nie jestem w stanie Ci na to odpowiedzieć, ba - nikt nie jest w stanie na to odpowiedzieć. Administracja funkcjonuje na zbyt wielu płaszczyznach - od pracownika GOPS, przez kontrolera w skarbówce, pracownika odpowiedzialnego za wydawanie decyzji środowiskowych, skończywszy na urzędach patentowych. W każdej z tych sfer są różne deficyty, potrzeby i proporcje pracowników. Nawet w ramach tego samego urzędu jeden wydział/departament może cierpieć na brak rąk do pracy, podczas gdy w drugim ewidentnie błąkają się "zagubione dusze".

To jest chyba specjalnie takie wszystko zagmatwane, żeby nie można było tego ruszyć i poprawić, bo w sumie nie wiadomo co ruszyć, zmienić i poprawić, żeby nie zrobiło się jeszcze gorzej niż jest.

Sebrian napisał(a): Wykorzystywanie pracownika, który po pierwsze pokazał, że coś potrafi, a po drugie cierpi na brak asertywności lub był czas, kiedy chciał się wykazać i "tak już zostało". Zjawisko doskonale mi znane, ale funkcjonujące nie tylko w administracji.

Tak. Zarówno w sektorze prywatnym jak i państwowym zjawisko godne pogardy i wyrugowania.

Sebrian napisał(a): Otóż brak potrzeby na daną grupę urzędników jest oczywiście względny. Koronny przykład - sanepidy. Do niedawna instytucje kojarzące się z kontrolą w przypadku wykrycia salmonelli na weselu albo upierdliwości w sprawie wymiarów toalety w lokalnym sklepiku. Raj! Aż przyszedł koronawirus i "trochę" się pozmieniało.

Zawsze byli trochę potrzebni. Nie byli zbyt potrzebni przez dekady, a są bardzo potrzebni od 2 lat Uśmiech A kiedy już są bardzo potrzebni, to się okazuje, że sobie nie radzą, jest mega chaos i chujnia z patatajnią Uśmiech

Sebrian napisał(a): Z tego co mi wiadomo, to w Biedronce zarabia się powyżej płacy minimalnej.

Nom, parę stówek powyżej. To i tak wychodzi ze 2.2k-2.5k na rękę za cały miesiąc roboty nieporównywalnej z pracą w urzędzie. Przecież one jednocześnie muszą być na kasie, biec rozładować towar, biec na kasę, biec na magazyn, dźwigać milion zgrzewek z wodą etc. Jak dla mnie - to są kobiety, a robotę mają bardziej przejebaną i wycieńczająca niż budowlanka.

Sebrian napisał(a): . A co do Twojego znajomego - nie skomentuję, nie znam specyfiki pracy w ITD, ale rozumiem, że to pracownik stacjonarny?

Nom, taki że siedzi se za biurkiem.

Sebrian napisał(a): Smartfonoza to zjawisko powszechne - widywałem wgapionych w ekrany urzędników, pracowników w sklepie (nie, nie w Biedronce, ale np. w jakimś galeryjnym butiku), chłopaków krzątających się przy budowie drogi, itd.

Masz rację.

Sebrian napisał(a): urzędnik zajęty konkretną czynnością również tego nie robi (lub nie powinien robić - jeśli Cię zlał, bo był zaangażowany w czat na Messengerze, to składaj na takiego skargę).

E tam, nikt nie zlał, ale sam fakt smartfonozy mnie razi. Ja w robocie tak nie robię. Nie mam na to czasu.

Sebrian napisał(a): A myślisz, że w prywatnych korporacjach pracownicy nie siedzą na fejsie? Nie chodzi mi o bronienie tego rodzaju aktywności - pragnę jedynie podkreślić, że nie jest to zjawisko typowe wyłącznie dla administracji.

Tak, ale jest to irytujące. Zwłaszcza dla kogoś kto ma we krwi kult pracy. Jak widzę panią z GUSu, która ma zapierdol na pudelku.pl za pieniądze z moich podatków, to źle się czuję, będąc świadom ile muszę pracować i się nazapierdalać na to żeby żyć w tym jebanym kraju, w którym chyba tylko jeszcze powietrze nie jest opodatkowane.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Tak, ale jest to irytujące. Zwłaszcza dla kogoś kto ma we krwi kult pracy. Jak widzę panią z GUSu, która ma zapierdol na pudelku.pl za pieniądze z moich podatków, to źle się czuję, będąc świadom ile muszę pracować i się nazapierdalać na to żeby żyć w tym jebanym kraju, w którym chyba tylko jeszcze powietrze nie jest opodatkowane.

Mnie natomiast irytuje kult zapierdolu. Zwłaszcza tego zbędnego. Oczywiście, jeżeli ktoś w pracy siedzi sobie na smartfonie olewając swoje obowiązki ze szkodą dla podatnika/klienta etc to jest to niedopuszczalne. Ale często na stanowiskach związanych z szeroko pojętą obsługą klienta i nie tylko są momenty, że nie ma nic do roboty. Wówczas nie widzę nic złego aby ktoś zajął się jakimiś aktywnościami nie związanymi z pracą. Lepsze to niż wyszukiwanie sobie bezsensownej roboty - tylko po to aby pracodawca miał poczucie, że nie płaci za "nic nierobienie" lub stanie na baczność w gotowości jak ktoś wejdzie i będzie potrzebował obsługi lub ukrywanie się przed kierownikiem, aby nie widział, że "akurat nic nie ma do roboty" Jeżeli pracownik będzie przez to szczęśliwszy to opłaci się to wszystkim.

Nie oceniam konkretnych przypadków o których piszesz, ale różne prace mają różne specyfiki - u mnie w robocie są dni luźniejsze gdzie faktycznie momentami nie ma co robić - są też dni takie, że trzeba ostro zapierdalać z nawiązką "odpracowywując" luźniejsze godziny.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
To jeszcze przybiera jedną, skrzywioną formę - "beze mnie robota się zawali". Ludzi tych trzeba wręcz zmuszać do wykorzystania urlopu, chodzą zasmarkani do pracy (tu liczyłem na choć częściową zmianę mentalności przez COVID-19, ale nadzieja matką głupich), a po dłuższej przerwie (np. po urlopie macierzyńskim) załącza się im protokół superaktywności i upierdliwości (gdzie najpierw pasowałoby w spokoju nadrobić zaległości).

Poza tym pełna zgoda. Obydwa stany - kult migania się od roboty i kult zapierdolu - nie są dobre. Pierwszy dla pracodawcy, drugi dla pracownika.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Mnie natomiast irytuje kult zapierdolu.

Mnie też - jeśli tylko nie odnajduje odzwierciedlenia w pieniądzach. Bo tak szczerze - jeśli miałbym zasuwać za 2k miesięcznie, to pewnie bardzo by mi się nie chciało i wolałbym gapić się w smartfona niż wykonywać pracę. Może i jest to niedopuszczalne, ale bym się opierdalał.

DziadBorowy napisał(a): Ale często na stanowiskach związanych z szeroko pojętą obsługą klienta i nie tylko są momenty, że nie ma nic do roboty. Wówczas nie widzę nic złego aby ktoś zajął się jakimiś aktywnościami nie związanymi z pracą.

Spoko, racja.

Sebrian napisał(a): Obydwa stany - kult migania się od roboty i kult zapierdolu - nie są dobre. Pierwszy dla pracodawcy, drugi dla pracownika.

Ja tam wolę zapierdol i spokój psychiczny, że rodzinie niczego nie zabraknie. To o wiele lepszy stan niż sytuacja połowy dorosłych Polaków, którzy nie mają żadnych oszczędności i żyją z miesiąca na miesiąc.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
No ale u Ciebie ten zapierdol przynajmniej procentuje - owszem, kosztem sił, czasu i zdrowia, ale więcej zarobisz. A sam sobie odpowiedziałeś, że dla wielu takowy zapierdol nie przyniesie żadnych, wymiernych korzyści. Nie zarobią więcej, a wręcz szefunio - widząc ten mrówczy pęd - dorzuci im dodatkowej roboty. I czy wtedy to naprawdę ma sens? Wszystko jest względne Uśmiech
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
Tak, wszystko zależy co do czego przyrównasz. Znam kolesia który rozwozi i rozładowuje płytki 240x120cm. Po całej Polsce. Płytki ważące po 45kg sztuka. I ma z tego 2k na rękę. Porównaj to do pracy urzędnika który też ma 2k miesięcznie i który pójdzie teraz strajkować, bo mu ciężko. I w sumie nie chodzi mi o to żeby urzędnicy nie strajkowali, bo tak - 2k na rękę przy dzisiejszych cenach wszystkiego to tak jakby dostać z plaskacza chujem po twarzy. To tak jakby Goro i Kintaro z Mortal Kombat grzmocili człowieka ze wszystkich stron. Szkoda mi tylko, że nikt nie reprezentuje rozwozicieli płytek. Takie jebane 2k to można dać gówniarzowi świeżo po szkole, który jeszcze mieszka z rodzicami, a nie 45-letniemu facetowi...
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Jak się koleś zgadza na 2k za taki zapierdol, to jest chyba inteligentny inaczej i może mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Byle pomagier na budowie bierze więcej.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Tyle że stawka na budowie jest inaczej wyliczana. Bierze się siano od przerobionej roboty. A tu chłop robi pewnie na umowę za minimalną. Łatwo jest krytykować innych?
Odpowiedz
Sraty, pierdaty - robotny chłop zawsze znajdzie zajęcie, a jak ma prawko i jest dyspozycyjny, to może przebierać w ofertach.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Doprawdy? To zapraszam do mnie na wieś. Pozapierdalasz sobie za 3 koła przy układaniu kostki albo poprzeucasz wory z mąką za najniższą krajową. To odechce Ci się mędrkowania. Widocznie chłop nie ma wyjścia i musi wykonywać taką robotę a nie inną
Odpowiedz
W takim przypadku musisz szukac pracy na terenie calego kraju i byc gotowym do przeniesienia sie w inne miejsce jesli ja znajdziesz. Nie sadze ze to problem w sytuacji singla.
Odpowiedz
Adam M. napisał(a): W takim przypadku musisz szukac pracy na terenie calego kraju i byc gotowym do przeniesienia sie w inne miejsce jesli ja znajdziesz. Nie sadze ze to problem w sytuacji singla.

Weź pod uwagę, że w Polsce ludzie są przywiązani do nieruchomości. Często dom na wsi ma ułamek wartości czegoś w mieście. No i zbywalność trudna. gdybyśmy mieli normalny rynek najmu, to co innego.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Druga sprawa to to że mieszkasz całe życie w jednym miejscu, tu się wychowałeś i nie chcesz tego miejsca opuszczać
Odpowiedz
Jesli myslisz ze nie mialem tego dylematu 40 lat temu to jestes w bledzie. Uśmiech
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Jak się koleś zgadza na 2k za taki zapierdol, to jest chyba inteligentny inaczej i może mieć pretensje wyłącznie do siebie.

Kurde no, wygląda na takiego bardzo prostego człeka. Tylko co z tego? To znaczy, że firma może go dymać? W ogóle wielu ludzi zgadza się na zapierdol za minimalną. W Polsce chyba z 1.5 mln ludzi tak pracuje, z czego wiadomo, że część ma mało godzin albo lekką pracę ale część ma ciężką robotę. Robiłem remont u kobiety, która całe życie przerobiła jako sprzątaczka za minimalną krajową. Żebyśta zobaczyli jej ręce. Chłopy na budowach nie mają tak zniszczonych rąk, powykręcanych palców, napuchniętych, opuchniętych przedramion i nadgarstków.

Sofeicz napisał(a): Sraty, pierdaty - robotny chłop zawsze znajdzie zajęcie, a jak ma prawko i jest dyspozycyjny, to może przebierać w ofertach.

Nie każdy ma odwagę zmienić robotę, nie każdy ma wiarę w siebie i własne możliwości, nie każdy ma świadomość ile naprawdę może być warta jego praca etc. Jest pierdyliard powodów dla których ktoś może godzić się na takie a nie inne warunki. Nie znaczy to, że pracodawca może bez skrupułów doić każdego jak chce. Ja sam jeszcze 7 czy 8 lat temu jebałem w delegacji po całej Polsce za 2 tysie u Janusza biznesu. Teraz z perspektywy czasu widzę jaki byłem głupi; szkoda tylko, że Januszowi nie było głupio tak mało płacić. A mógłby się trochę bardziej podzielić - jemu by się krzywda nie stała, a pracowników by miał zadowolonych. No ale pasibrzuch wolał mieć jeszcze więcej dla siebie i przez takich właśnie Januszów PiS doszedł do władzy, bo 500+ dla kogoś na minimalnej już dużo zmienia sytuację materialną.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości