Liczba postów: 1,922
Liczba wątków: 4
Dołączył: 10.2010
Reputacja:
43
Płeć: mężczyzna
studiosus napisał(a):Fałsz. Kobieta może zajść w ciążę w każdym dniu cyklu, nawet podczas miesiączki. Po prostu w jedne dni szanse poczęcia są wyższe (tzw. dni płodne), w inne znacząco niższe. Poza tym współżycie w "dni płodne" nie oznacza automatycznie ciąży. I nie zapominajcie o jakości nasienia... Myślę, że jest za dużo zmiennych. W jaki sposób zachodzi się w ciążę bez komórki jajowej?
"Equality is a lie. A myth to appease the masses. Simply look around and you will see the lie for what it is! There are those with power, those with the strength and will to lead. And there are those meant to follow – those incapable of anything but servitude and a meager, worthless existence."
Liczba postów: 10,415
Liczba wątków: 99
Dołączył: 11.2008
Reputacja:
561
Płeć: nie wybrano
Jester napisał(a):W jaki sposób zachodzi się w ciążę bez komórki jajowej? Też mnie to zafascynowało.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Ja też dumam nad tym.
Uczeni w piśmie twierdzą, że - "Cały cykl owulacyjny trwa przeciętnie 28 dni. Liczy się go od pierwszego dnia krwawienia miesiączkowego do ostatniego dnia przed kolejną miesiączką. W trakcie każdego cyklu jest tylko kilka dni płodnych, w trakcie których możesz zajść w ciążę. Są to 3 dni przed owulacją i najwyżej 2 - po jajeczkowaniu. Komórka jajowa może zostać zapłodniona najwyżej 24 godziny po jej uwolnieniu, a plemniki w środowisku im sprzyjającym utrzymują zdolność do zapłodnienia od 48 do 72 godzin."
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Liczba postów: 6
Liczba wątków: 0
Dołączył: 04.2009
Reputacja:
0
A czy ja napisałem, że bez jajeczka? Otóż istnieją szanse na owulację w każdym dniu cyklu. W tzw. dni płodne prawdopodobieństwo owulacji jest najwyższe. Stąd też się bierze wyraźnie niższa w porównaiu z innymi metodami skuteczność metody "kalendarzykowej" jako metody antykoncepcyjnej.
31.05.2013, 23:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2013, 12:55 przez Iselin.)
Liczba postów: 10,415
Liczba wątków: 99
Dołączył: 11.2008
Reputacja:
561
Płeć: nie wybrano
studiosus napisał(a):W tzw. dni płodne prawdopodobieństwo owulacji jest najwyższe. Urocze. Naprawdę interesująca, nowoczesna teoria. Trzeba wywalić wszystkie podręczniki do biologii :evil:
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Liczba postów: 1,922
Liczba wątków: 4
Dołączył: 10.2010
Reputacja:
43
Płeć: mężczyzna
studiosus napisał(a):A czy ja napisałem, że bez jajeczka? Otóż istnieją szanse na owulację w każdym dniu cyklu. W tzw. dni płodne prawdopodobieństwo owulacji jest najwyższe. Owulacja to nie jest fizyka kwantowa.
studiosus napisał(a):Stąd też się bierze wyraźnie niższa w porównaiu z innymi metodami skuteczność metody "kalendarzykowej" jako metody antykoncepcyjnej. Miło. A jakim cudem metoda Billingsów lub objawowo-termiczna mają korzystniejszy wskaźnik Pearla od większości metod mechanicznych?
"Equality is a lie. A myth to appease the masses. Simply look around and you will see the lie for what it is! There are those with power, those with the strength and will to lead. And there are those meant to follow – those incapable of anything but servitude and a meager, worthless existence."
Liczba postów: 6
Liczba wątków: 0
Dołączył: 04.2009
Reputacja:
0
Jester napisał(a):Owulacja to nie jest fizyka kwantowa. A żywy organizm to nie bezbłędna maszyna. Nie ma idealnych mechanizmów kontroli w organizmie, złaszcza w układzie wewnątrzwydzielniczym. Masa czynników może wpływać na moment owulacji: stres, choroba, przemęczenie, jakość snu.
Jester napisał(a):Miło. A jakim cudem metoda Billingsów lub objawowo-termiczna mają korzystniejszy wskaźnik Pearla od większości metod mechanicznych? Może wyniki zależą od źródła? Przejrzałem kilka tabel w internecie i wartości wskaźnika Pearla dla różnych metod znacznie się różnią.
Liczba postów: 2,501
Liczba wątków: 33
Dołączył: 06.2009
Reputacja:
9
W sumie to nie wiem, czy to takie niemożliwe, jak pisze Jester i Iselin. Chodzi mi o podwójną owu w ciągu cyklu, w odstępie czasowym. Różne słyszałam opinie, również od ginekologów, więc nie wiem... Nie wgłębiałam się w temat, ale może przytoczycie jakieś rzetelne opracowania potwierdzające, że to się nie zdarza?
The spice must flow
Liczba postów: 10,415
Liczba wątków: 99
Dołączył: 11.2008
Reputacja:
561
Płeć: nie wybrano
Rita napisał(a):Nie wgłębiałam się w temat, ale może przytoczycie jakieś rzetelne opracowania potwierdzające, że to się nie zdarza? Dość trudno przytoczyć opracowania potwierdzające, że coś się nie zdarza 
Sporadycznie podobno się zdarza, ale mnie chodzi o co innego: kolega jakoś dziwacznie rozdziela dni płodne od owulacji. Co to niby ma znaczyć, że w dni płodne prawdopodobieństwo owulacji jest największe? Dni płodne to są właśnie dni owulacji plus kilka wstecz i w przód. A kalendarzyka już nawet Watykan od dawna nie poleca, za to poleca metody, o których pisze Jester. Nie polegają one na żadnym wyliczaniu, tylko na obserwacji swojego organizmu.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Liczba postów: 2,501
Liczba wątków: 33
Dołączył: 06.2009
Reputacja:
9
Nie widzę jednak problemu w udowodnieniu, że podwójna owulacja występuje rzadziej niż przypuśćmy 1 do 100 000 owulacji. Można wtedy przyjąć, że zasadniczo nie występuje.
Wydaje mi się, że koledze chodziło o to, że w wyznaczone dni niepłodne przez kobietę może zdarzyć się owulacja, tak ja to przynajmniej zrozumiałam, szczególnie, że napisał w "tzw. dni płodne",. Się nieprecyzyjnie wyraził, fakt.
The spice must flow
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Zaczęło się od pytania statystycznego.
Jak zaczniemy brnąć w to, co się może zdarzyć w populacji 7 miliardow Homo S., to dojdziemy do absurdów.
Statystycznie jest 5-6 dni płodnych w cyklu 28 dniowym.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Liczba postów: 2,501
Liczba wątków: 33
Dołączył: 06.2009
Reputacja:
9
Co znaczy "statystycznie"? Chyba chciałeś powiedzieć "zwykle". Tyle, że tak samo można powiedzieć, że "zwykle prezerwatywa działa". Btw, a jakie w ogóle było pytanie?
The spice must flow
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Rita napisał(a):Co znaczy "statystycznie"? Chyba chciałeś powiedzieć "zwykle". Tyle, że tak samo można powiedzieć, że "zwykle prezerwatywa działa". Btw, a jakie w ogóle było pytanie?  Przypominam - bo wyraźnie nie masz w zwyczaju zagłębiać się w wątek dalej niż na kilka postów.
NotInPortland napisał(a):Dobrze, a teraz druga część.
Jak obliczyć prawdopodobieństwo zapłodnienia po odbyciu konkretnego stosunku przy założeniu, że para uprawia seks średnio dwa razy w tygodniu, a stosowana metoda antykoncepcyjna to prezerwatywa?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Liczba postów: 5,638
Liczba wątków: 38
Dołączył: 03.2009
Reputacja:
23
Płeć: kobieta
Wyznanie: panteistka
Mi się zdaje, że jemu chodziło o nieregularne cykle.
Wtedy faktycznie może się zdarzyć, że kobieta jest w stanie zajść w ciążę podczas menstruacji.
http://kobieta.onet.pl/zdrowie/porady-ek...resu/w5ds9
Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość.
(Jędrzej Śniadecki)
Liczba postów: 2,501
Liczba wątków: 33
Dołączył: 06.2009
Reputacja:
9
No przyznaję, nie mam zwyczaju.
A co do pytania, to nie rozumiem, po co jest podane ile razy ktoś uprawia seks, skoro pyt. odnosi się do pojedynczego stosunku. Ryzyko przy jednokrotnym współżyciu będzie takie samo, niezależnie od częstości współżycia.
The spice must flow
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Ostatnie upały spowodowały, że zacząłem zastanawiać się dlaczego właściwie już w okolicy 30 C zaczynamy tak odczuwać gorąco?
Przecież temp. naszego ciała to ok. 37 C więc jeszcze całkiem daleko, ponad 7 C różnicy.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Liczba postów: 1,922
Liczba wątków: 4
Dołączył: 10.2010
Reputacja:
43
Płeć: mężczyzna
Nie jestem pewien. Gdybym miał strzelać, powiedziałbym, że to dlatego, że nasz organizm sam wytwarza ciepło od środka.
Normalnie przy np. 20 stopniach, tracimy to wytworzone ciepło przez sam kontakt ze znacznie zimniejszym otoczeniem. Natomiast przy 30-35 stopniach, organizm musi chłodzić się dodatkowo (za pomocą potu) bo sam kontakt z powietrzem nie jest w stanie obniżyć wystarczająco temperatury ciała.
Ale to moja hipoteza tylko.
"Equality is a lie. A myth to appease the masses. Simply look around and you will see the lie for what it is! There are those with power, those with the strength and will to lead. And there are those meant to follow – those incapable of anything but servitude and a meager, worthless existence."
23.06.2013, 10:58
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.06.2013, 12:24 przez exodim.)
Liczba postów: 10,774
Liczba wątków: 173
Dołączył: 08.2008
Reputacja:
11
Płeć: nie wybrano
Dokładnie, jak wyżej napisał Jester.
Jeśli atmosfera ma ok. 16-20 st. C to (zakładając, że nie jesteśmy odziani) oddajemy jej mniej więcej 2000 kcal (taka liczba wychodzi z równania Stefana-Boltzmana dla dwóch źródeł ciepła o temp efektywnej 290 K i 310 K). Wraz ze wzrostem temperatury otoczenia nie możemy tak efektywnie oddawać ciepła (do temp. 16-20 przyzwyczajony jest nasz gatunek jeśli chodzi o termoregulację właściwą) i zaczynamy wytwarzać pot, który ma większą pojemność cieplną od powietrza.
A czemu w ogóle musimy oddawać ciepło to już jest oczywiste.
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Czyli, gdybyśmy się zamknęli w czymś w rodzaju termosu, to byśmy się zagotowali od wewnętrznego spalania?
Ciekawe jaką temperaturę byśmy osiągnęli (głównie mitochondria), zakładając że białka i inne struktury wytrzymywałyby nieograniczone temperatury.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Liczba postów: 10,774
Liczba wątków: 173
Dołączył: 08.2008
Reputacja:
11
Płeć: nie wybrano
Sofeicz napisał(a):Czyli, gdybyśmy się zamknęli w czymś w rodzaju termosu, to byśmy się zagotowali od wewnętrznego spalania?
Tak, w przypadku braku możliwości wymiany (oddania) ciepła następuje coś co można nazwać śmiercią termiczną.
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
|