Liczba postów: 21,430
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,012 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Zaryzykuję ryzykowną teorię, że w polszczyżnie gatunkom zwierząt, które dawały (rodziły) coś pożytecznego, nadawano nazwy żeńskie (np. kura, owca, krowa, świnia, pszczoła)
Natomiast zwierzęta 'pracowite', były obdarzane 'męskością' (koń, wół, pies).
Liczba postów: 5,905
Liczba wątków: 81
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
907 Płeć: nie wybrano
Sofeicz napisał(a): Zaryzykuję ryzykowną teorię, że w polszczyżnie gatunkom zwierząt, które dawały (rodziły) coś pożytecznego, nadawano nazwy żeńskie (np. kura, owca, krowa, pszczoła)
Natomiast zwierzęta 'pracowite', były obdarzane 'męskością' (koń, wół, pies).
I dlatego jest jeleń i sarna? Wilk i kuna? Lis i łasica? Trzmiel i osa? I nie zapominajmy, żuraw i czapla?
Zresztą w przypadku kury, krowy oraz w nieco mniejszym zakresie, owcy, to właśnie osobniki żeńskie dają jaja, mleko i ... mleko (wełnę dają obadwa). Widziano wprawdzie koguta, co znosił jaja, ale tylko w bajkach o bazyliszku. A dojenie byka to nawet tam nie przynosi pożądanego efektu.
PS: Dopiero co zauważyłem, "wół" i "krowa"... pomyślmy jeszcze raz...
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 5,905
Liczba wątków: 81
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
907 Płeć: nie wybrano
Sofeicz napisał(a): Ja piszę raczej o zwierzętach gospodarskich, 'domowych'.
... i nadal to "pożyteczniejsze" zwierzę jest płci żeńskiej. Poza może jednym wyjątkiem (patrz niżej) wszystkie te żeńskie dają jaja lub mleko: gęś, kaczka, koza. A męskie są zasadniczo do rozpłodu, ewentualnie do wykastrowania.
Cytat:Pomyślmy - wykastrowana 'krowa-kobieta' staje się w magiczny sposób wykastrowanym, zaharowanym facetem
Hej, to tak jak u świń, nie ma knura, jest tylko "wykastrowana świnia", czyli wieprz... Zdaje się też, że czytałem, że niewykastrowane zwierzęta (EDIT: płci męskiej) mają gorsze mięso. Testosteron i te rzeczy. Na pewno było to o bykach, co do knurów nie mam pewności.
A tak wracając do polszczyzny: czy jest jakiś związek lingwistyczny, że wykastrowane zwierzęta zaczynają się na "w"? Wieprz, wół, wałach...
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 899
Liczba wątków: 5
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
136 Płeć: nie wybrano
Ja mam powiązane pytanie.
Czy ktoś wie, z czego wynika popularność pewnych "odzwierzęcych" nazwisk przy jednoczesnej rzadkości innych?
Mamy stosunkowo popularne nazwiska takie jak Kot, Kozioł, Baran, Kogut, Wilk, natomiast praktycznie niespotykane są Koń, Pies, Krowa czy Wieprz. Ciekawi mnie, z czego taka różnica wynika.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
Christoff napisał(a): Ja mam powiązane pytanie.
Czy ktoś wie, z czego wynika popularność pewnych "odzwierzęcych" nazwisk przy jednoczesnej rzadkości innych?
Mamy stosunkowo popularne nazwiska takie jak Kot, Kozioł, Baran, Kogut, Wilk, natomiast praktycznie niespotykane są Koń, Pies, Krowa czy Wieprz. Ciekawi mnie, z czego taka różnica wynika.
To chyba jasne, nikt nie chciałby się nazywać Osioł albo Świnia. Pewne zwierzęta kojarzą się zbyt negatywnie.
Liczba postów: 21,430
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,012 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Jeśli chodzi o polską ortografię, to na pewno wkrótce kompletnie zaniknie stosowanie polskiego cudzysłowu, który polegnie ze szczętem pod naporem angielskiego, który wszyscy mają domyślnie ustawiony w edytorach.
Ponieważ żyję z projektowania graficznego, ciągle z tym walczę w różnych projektach ale widzę, że to przypomina wołanie na puszczy.
Wręcz kilkakrotnie klienci domagali się zmiany cudzysłowów na angielskie, bo byli przekonani, że te polskie, to błąd.
O tempora....
Liczba postów: 15,955
Liczba wątków: 391
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,081 Płeć: mężczyzna
Sofeicz napisał(a): Jeśli chodzi o polską ortografię, to na pewno wkrótce kompletnie zaniknie stosowanie polskiego cudzysłowu, który polegnie ze szczętem pod naporem angielskiego, który wszyscy mają domyślnie ustawiony w edytorach.
Ponieważ żyję z projektowania graficznego, ciągle z tym walczę w różnych projektach ale widzę, że to przypomina wołanie na puszczy.
Wręcz kilkakrotnie klienci domagali się zmiany cudzysłowów na angielskie, bo byli przekonani, że te polskie, to błąd.
O tempora....
A to głupie jest, bo jednak polskie cydzysłowy są łatwiejsze do odczytania. Żeby w angielskich odróżnić zamykający od otwierającego trzeba przy małej czcionce mocno się natrudzić.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 5,905
Liczba wątków: 81
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
907 Płeć: nie wybrano
bert04 napisał(a): A tak wracając do polszczyzny: czy jest jakiś związek lingwistyczny, że wykastrowane zwierzęta zaczynają się na "w"? Wieprz, wół, wałach...
OK, sam sobie znalazłem, że nie ma. Jest kapłon, jest skop i jest nie do końca oficjalny cap.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 5,905
Liczba wątków: 81
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
907 Płeć: nie wybrano
Według linkowanej stronki "cap" kiedyś miał jajca, a kozioł wykastrowany był jak baran wykastrowany, czyli skop. Ale teraz, ponoć, jajec nie ma. A "capić" to według wiki śmierdzieć, do tego genitalia niezbędne nie są
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
bert04 napisał(a): A "capić" to według wiki śmierdzieć, do tego genitalia niezbędne nie są
Żeby tak capić, jak cap, są niezbędne:
Na ogół w drugiej połowie lata kozły przygotowując się do sezonu stanowienia (krycia) zaczynają skrapiać pysk, brodę, szyję i przednie nogi moczen, w którym podobnie jak u niektórych innych ssaków (konie, myszy, świnie, owce) występują m.in. działające stymulująco na samice feromony, których podstawowym składnikiem są androgeny. To sprawia, że intensywność emanowanych przez kozły zapachów (nieprzyjemnych dla ludzi), dodatkowo wzrasta. Takie zachowanie nie występuje u kastratów, których mocz, podobnie jak i u osobników niedojrzałych płciowo oraz starych, nie jest aktywny.
Z kolei nazwa "skop" kojarzy się z prawosławną sektą skopców, którzy (no, przynajmniej ci najbardziej pobożni z nich) kastrowali się, żeby uzyskać awans w niebie.
Liczba postów: 157
Liczba wątków: 3
Dołączył: 08.2012
Reputacja:
-19 Płeć: nie wybrano
Jeżyk Polski kloaka słownictwa - nie chodzi o słowa ale jego nielogiczne ciągi.
Przykładowo: Macie karton to go rozkładacie czy składacie aby chować do do szafy - oba pasują choć znaczą zupełnie odwrotnie.
Meble rozkładacie po kupione w sklepie po przywiezieniu w domu rozkładacie czy skradacie? Składacie - czyli co rozkręcacie. Jeżyk polski to jest tragedia logicznego ciągu rozumowego. Inna sprawa ile nazw jest na wszystko - ile rodzajów w PL znajdziecie na określenie łózka lub miejsca do spania - z 30?
Nawet głupie rejestratory jazdy ile mają nazw w PL języku? co najmniej z 5 znaczących to samo ale ciągle powstają nowe odmiany bez sensu. Rejestrator jazdy, wideo rejestrator, kamera samochodowa, rejestrator trasy..... polacy wszystko muszą komplikować swoim językiem.
Liczba postów: 21,430
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,012 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Cytat:Jeżyk polski to jest tragedia logicznego ciągu rozumowego. Inna sprawa ile nazw jest na wszystko - ile rodzajów w PL znajdziecie na określenie łózka lub miejsca do spania - z 30?
A ile jest rodzajów słowa 'cel-zamierzenie' po angielsku - przynajmniej 5 (goal, aim, objective, target, purpose).
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
411 Płeć: nie wybrano
A języki toniczne mają? Bo w tę stronę to działa, ale czy w tonicznych tylko kontekst daje znać o czym mówimy? Czy może są znaczki z akcentami, które informują który dźwięk-słowo trzeba wypowiedzieć?
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 15,955
Liczba wątków: 391
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,081 Płeć: mężczyzna
Żarłak napisał(a): Czy może są znaczki z akcentami, które informują który dźwięk-słowo trzeba wypowiedzieć?
W wietnamskim są znaki diakrytyczne. W chińskim mamy pismo ideograficzne, które niesie tylko daleką wskazówkę-rebus dotyczącą wymowy. Nie wiem, jak w innych.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
zefciu napisał(a): W chińskim mamy pismo ideograficzne, które niesie tylko daleką wskazówkę-rebus dotyczącą wymowy. Nie wiem, jak w innych.
Dlatego pismo chińskie można przeczytać równie łatwo posługując się dowolnym językiem z chińskiej grupy językowej, które różnią się od siebie jak polski od bułgarskiego. Ba, przy pewnym wysiłku można nawet czytać i pisać w języku niemającym z chińskim nic wspólnego - jak w notacji japońskiej kanbun. Chińskie pismo spełniało tę samą rolę, co w Europie język łaciński - umożliwiało porozumienie elit o różnym pochodzeniu etnicznym, chociaż nie niepiśmiennego chłopstwa.
Liczba postów: 21,430
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,012 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Zawsze mnie zastanawiało, po co w polszczyźnie tyle formantów zdrabniających (-ek, -ka, - eczka, -eczek, -eszek, -uniek, -unieczek, -uszek, -cio, -cinka, -usia, -cicipici… etc.)?
Liczba postów: 4,151
Liczba wątków: 8
Dołączył: 11.2017
Reputacja:
527 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Agnostyk siódmej gęstości
ZaKotem napisał(a): Ba, przy pewnym wysiłku można nawet czytać i pisać w języku niemającym z chińskim nic wspólnego - jak w notacji japońskiej kanbun.
Znajomy Chińczyk mówił, że rozumie raptem 30% japońskich tekstów. Brakowało mu "kontekstu", cokolwiek to znaczy.
Ale i chyba nie może być inaczej. Języki chińskie mogły mocno rozjechać się fonetycznie, ale wciąż operują tą samą gramatyką. Japoński nie.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.